„Gdy w godzinach rannych w Pabianicach gruchnęła wieść o czterech nocnych napadach na młode kobiety, w całym miasteczku zapanowało wielkie przerażenie” – relacjonowała „Ilustrowana Republika” z grudnia 1926 roku.
„Nowy zbrodniarz z Düsseldorfu - szeptano z trwogą. Cztery napady w ciągu jednej nocy! Kto wie, co będzie dalej! Kobiety nie powinny wieczorami wychodzić z domu!” – ostrzegała prasa.
Europa była wówczas poruszona serią zbrodni dokonanych w niemieckim Düsseldorfie przez niejakiego Petera Kürtena – bestię w ludzkiej skórze. Według tamtejszych śledczych Kürten miał na sumieniu co najmniej dziewięciu zbrodni na dziewczynkach i kobietach. Dowiedziono, że wampir z Düsseldorfu pił krew swych ofiar. Jego sądowy proces obszernie relacjonowały gazety.
„Masowy morderca z Düsseldorfu aresztowany – głosi napis pod zdjęciem Petera Kürtena w 1932 roku:
Po napadach nad Dobrzynką „Ilustrowana Republika” pytała: „Z Dusseldorfu do Pabianic przyjechać miał tajemniczy morderca kobiet”. I dodała, że ofiary tajemniczego napastnika opisują go jako potwora o nadludzkiej mocy”.
Policja uspokajała: „To były zwykłe napady rabunkowe, żadna kobieta w Pabianicach nie zginęła z ręki dusiciela czy krwiopijcy”. Komendant tutejszego komisariatu zwołał spotkanie z mieszkańcami Starego Miasta, gdzie grasował napastnik. Cierpliwie tłumaczył, że policja jest na tropie złoczyńcy.
Mimo to ojcowie i mężowie młodych pabianiczanek postanowili, że sami dopadną „wampira”. Na ulice wyszły samozwańcze wieczorne patrole cywilów, uzbrojone w noże, żelazne pręty, drewniane pałki.
Przez dwa tygodnie w mieście panował spokój. Później doszło do dwóch napadów. „Wampir” zaatakował dwie kobiety: 22-letnią i 19-letnią. Pobił je pięściami i okradł z gotówki (zrabował 13 zł).
Szukać Karola!
W połowie grudnia przodownik policji przypomniał sobie, że osiem miesięcy temu pewien mężczyzna próbował zgwałcić dziewczynkę. Rysopis niedoszłego gwałciciela odpowiadał rysopisowi przestępcy, jaki podały napadnięte kobiety. Podejrzanym był Karol Wlazło – żonaty, ojciec dwojga dzieci. Wprawdzie sąd skazał go za skrzywdzenie dziecka, ale Wlazło szybko wyszedł na wolność – o czym policja nie widziała. Ruszyły poszukiwania podejrzanego.
Tymczasem okoliczności jego pierwszego zatrzymania opisała „Gazeta Pabjanicka”: „Karol Wlazło, zwabiwszy czternastoletnią dziewczynkę M. U. do ustępu, usiłował dokonać na niej gwałtu. Na krzyk dziecka złoczyńca uwolnił napastowaną i zbiegł.
Po kilku dniach w przechodzącym ulicą mężczyźnie dziewczynka poznała napastnika. Na skutek tego Wlazłę aresztowano. Sprawa toczyła się w sądzie okręgowym w Łodzi.
W imieniu policji w Pabianicach oskarżał sekretarz komisariatu policji, starszy przodownik p. Staszewski. Oskarżony Wlazło przedstawił kilku wieśniaków w charakterze świadków. Dziwna rzecz! Wszyscy świadkowie, nie pytani przez nikogo, stając przed sądem powtarzali stereotypowo: - Wlazło był w końcu kwietnia u nas na wsi! Określali nawet ściśle dzień.
Sąd jednak, po zadaniu świadkom kilku pytań, stwierdził, że ci nie orientują się wcale w datach, nie umieją nawet podać, jakiego dnia sprawa ta się toczyła. Wobec tego nie dano wiary świadkom oskarżonego i skazano go na półtora roku więzienia.
Gdy zapadł wyrok, Wlazło, zwracając się do oskarżającego przedstawiciela policji, zawołał z uczuciem zemsty. – Jak wysiedzę swoje półtora roku, odżałuję jeszcze z pięć lat, ale tak się odwdzięczę, że mnie popamiętacie!”.
Łagodny wyrok na bestię znad Dobrzynki
Karol Wlazło dotrzymał słowa. Zaraz po przedwczesnym wyjściu z więzienia „odwdzięczył się”, napadając na cztery kobiety. Schwytano go w ostatnich dniach grudnia, co „Ilustrowana Republika” opisała następująco: „W wyniku energicznego dochodzenia ujęto Karola Wlazłę, osobnika karanego już więzieniem za rozmaite sprawki kryminalne. Wlazło w przeddzień dokonanych napadów wydostał się właśnie na wolność.
Nie mając pieniędzy na wódkę, włóczył się po ulicach miasteczka, a gdy zapadła noc, dokonał napadów na młode kobiety, które dotkliwie poturbował, a następnie obrabował. Policja po konfrontacji, w czasie której wszystkie niewiasty poznały w nim sprawcę napadów, osadziła Wlazłę w więzieniu.
Znalazłszy się przed sądem, opryszek nie przyznał się do winy i twierdził, że został bezpodstawnie oskarżony o dokonanie napadów. Sąd oparł się jednak na zeznaniach świadków i skazał go na 3 lata wiezienia”.
Drugi powrót bandyty z Pabianic
Tym razem Karol Wlazło odsiedział cały wyrok. Ale gdy wydostał się zza krat, znów zaatakował samotną kobietę. „W niedzielę rano na przechodzącą ulicą niewiastę napadł znany na naszym terenie Karol Wlazło, który przewróciwszy ją odebrał jej 30 złotych i zbiegł. Policja ujęła Wlazłę i osadziła w areszcie” – w końcu 1929 roku doniosła lokalna prasa.
Kilka słów o wampirze z Düsseldorfu
Seryjnym mordercą, zwanym „wampirem z Düsseldorfu”, był Peter Kürten (urodzony w 1883 roku) - trzeci z trzynaściorga dzieci alkoholika. W jego rodzinie dochodziło do kazirodczych stosunków ojca z córkami i pomiędzy rodzeństwem. Kürten twierdził, że zabijania nauczył go sąsiad – hycel, pokazując chłopcu jak się uśmierca bezpańskie psy.
Niedługo potem Kürten popełnił pierwsze morderstwo, spychając dwóch rówieśników z tratwy płynącej po Renie. Mając 13 lat uciekł z domu, żył z napadów rabunkowych. W wieku 15 lat został aresztowany za kradzież.
W 1905 roku włamał się do gospody, gdzie pod nieobecność właścicieli zamordował ich 13-letnią córkę. Kürten udusił dziewczynę i dla pewności, że nie żyje, poderżnął gardło scyzorykiem. Po tej zbrodni został przyłapany na kradzieży i 8 lat spędził w więzieniu.
Po wyjściu na wolność ożenił się, dostał pracę w fabryce. W 1929 roku w Düsseldorfie znaleziono ciała dwóch dziewczynek (5 lat i 14 lat), bestialsko uduszonych. Kolejnymi ofiarami wampira były kobiety.
W maju 1930 roku Kürten wyznał żonie, że to on jest poszukiwanym mordercą. Prosił, by opowiedziała o tym policji. Ocalałe ofiary napaści rozpoznały go jako wampira.
Peter Kürten pił krew swych ofiar. Podczas procesu w sądzie opowiedział, że nauczyła go tego sąsiadka, gdy miał 7 lat i głodował. To od niej dostawał do picia krew kaczek, co uchroniło go od śmierci głodowej.
Wampir został skazany na śmierć za dziewięć udowodnionych mu morderstw. Wyrok przez dekapitację wykonano 2 lipca 1931 roku. Przed straceniem skazany się wyspowiadał i przyjął komunię świętą.
PRZECZYTAJ INNE ARTYKUŁY TEGO AUTORA:
Katastrofa samolotu pod Pabianicami. Zginęli wszyscy pasażerowie i cała załoga
Ten wirus zabił tysiące. A zaczęło sie podobnie jak z koronawirusem
100 milionów dolarów czeka na pabianiczanina!
Ogromny spadek dla rodziny z Pabianic?
Gdy pabianiczanie płynęli do Brazylii. Za chlebem
Jak szynka z Pabianic podbiła Stany Zjednoczone
Będzie wymiana pieniędzy: za 100 starych złotych - tylko 1 zł
Komentarze do artykułu: Wampir z Pabianic. HISTORIA
Ten artykuł ma wyłączoną opcję komentarzy