W 1926 roku swój przyjazd do Pabianic zapowiedziała komisja Ligi Narodów. Specjaliści z kilku krajów Zachodniej Europy i USA chcieli obejrzeć miejsca, gdzie ma być budowany port na kanale wodnym dla barek wiozących węgiel ze Śląska.
Nad Dobrzynką trwały gorączkowe przygotowania do przyjęcia bardzo ważnych gości. „11 lipca 1926 roku był dniem uroczystym w życiu miasta Pabianic. Od wczesnego ranka domy były ozdobione flagami narodowymi, a na Zamku i pobliskich budynkach firmy Krusche i Ender powiewały obok chorągwi narodowych, chorągwie amerykańskie, francuskie i holenderskie” – pisała „Gazeta Pabjanicka” z 24 lipca. Przed Zamkiem stanęła cała straż ogniowa w galowych mundurach i lśniących hełmach. Tuż obok parkowały wozy bojowe strażaków wyposażone w motopompy i duże zbiorniki na wodę. Nauczycielki przyprowadziły dzieci z chorągiewkami.
„Ponieważ goście byli oczekiwani na godzinę 5.00 po południu, już o godzinie 4.00 poczęły zbierać się przed Zamkiem tłumy ludzi, które, żywo rozprawiając, zajmowały wygodne punkty obserwacyjne. O godzinie 5.00 wszystko było gotowe i na swoich miejscach: delegacje ze sztandarami, orkiestry, członkowie komitetu przyjęcia i publiczność” – donosiła prasa.
Tego dnia całe Pabianice czekały na komisję Ligi Narodów (poprzedniczka Organizacji Narodów Zjednoczonych). Komisję tę zaprosił polski rząd. Próbował on scalić w jedno silne państwo ziemie, które przez ponad wiek okupowało trzech zaborców. Liga Narodów miała nam pomóc połączyć trzy sieci kolejowe (tory nie miały tej samej szerokości) i trzy sieci drogowe (bywało, że kończące się w polu).
Z pomocą Ligi Narodów mieliśmy ustalić, czy w Polsce da się zbudować system kanałów wodnych łączących wszystkie regiony kraju ze Śląskiem i Bałtykiem, a zwłaszcza z nowym portem morskim w Gdyni.
W skład komisji Ligi Narodów wchodzili: doradca techniczny major John F. Case ze Stanów Zjednoczonych oraz ekspert od budowy kanałów, francuski inżynier Henry Vatier, ekspert od żeglugi śródlądowej, holenderski inżynier Nijhoff i sekretarz generalny komisji doradczej do spraw komunikacji przy Lidze Narodów, Holender Romein.
Projektowane kanały w Polsce (z portem w Pabianicach) - plan z 1926 roku.
Tędy popłynie węgiel
Według ówczesnych szacunków transportowanie węgla na barkach płynących kanałami byłoby wielokrotnie tańsze, niż wożenie węgla pociągami. Także barkami polskie produkty rolne i wyroby przemysłowe (w tym tkaniny z Pabianic) mogłyby być spławiane do nadbałtyckich portów, skąd popłynęłyby w świat.
Był też drugi plus ogromnej inwestycji: regulacja rzek i budowa kanałów dałaby pracę dziesiątkom tysięcy bezrobotnych Polaków. Zwłaszcza na terenach słabo uprzemysłowionych. Szacowano, że budowa kanałów węglowych długości 436 kilometrów kosztowałaby około 422 milionów złotych. Część z tych kosztów pokryłaby Liga Narodów.
„Żegluga, jako najtańszy środek przewozowy (na morzu 20 razy tańszy, niż koleje, a na rzekach i kanałach 10 razy tańszy), dała podstawy bogactwu i potędze Anglii, Francji, Niemcom, Holandii, Belgii, a nawet małej Norwegii i skalistej Szwecji” – przekonywała prasa.
Pabianice były ważnym punktem na mapie planowanych kanałów węglowych. W okolicach naszego miasta miał powstać kanał Śląsk – Łódź - Gdańsk oraz port przeładunkowy. Ówczesna „Gazeta Pabjanicka” pisała: „Tutaj, względnie w pobliskiej wsi Rydzyny, ma powstać wielki port węglowy, skąd pójdzie kanał do Łodzi, z odgałęzieniami do Konstantynowa i Lutomierska, a stamtąd na Zgierz, Łęczycę, Koło, Konin. W wypadku budowy portu we wsi Rydzyny, Pabianice posiadałyby odnogę kanału z portem miejscowym w stawie firmy Krusche i Ender przy ulicy Grobelnej.
W imię dobra całego kraju rząd polski powinien dołożyć wszelkich starań, ażeby budowa kanału węglowego była rozpoczęta jeszcze w tym roku”.
Zanim komisja Ligi Narodów wjechała do Pabianic, badała bieg Wisły od Warszawy do Gdańska, obejrzała Gdynię, Bydgoszcz i Poznań. Następnie wzdłuż Warty, czyli kolejnego odcinka przyszłego kanału węglowego Śląsk – Łódź - Gdańsk, dotarła do Łodzi, Konstantynowa, Lutomierska i Łasku.
Obiad na cześć gości
„Po kilku godzinach oczekiwania, przerywanego dźwiękami dwóch orkiestr, o godzinie 7.30 zajechały auta, z których wysiedli goście” – relacjonowała „Gazeta Pabjanicka”. „Ze stopni Zamku wygłosili przemówienia powitalne prezydent miasta Jan Jankowski i prezes Rady Miejskiej, poseł Antoni Szczerkowski, którzy w słowach podniosłych, nacechowanych powagą chwili, witali dostojnych gości i wyrazili życzenia, iżby prace ich były uwieńczone pomyślnymi wynikami. W przerwach między przemówieniami orkiestry odegrały hymny narodowe: francuski, amerykański i holenderski”.
Goście byli wyraźnie zaskoczeni. Za serdeczne przyjęcie w Pabianicach podziękował major inżynier Case z USA – członek komisji Ligi Narodów.
Oświadczył on, że komisja będzie się starała, by „sprawa dróg wodnych w Polsce była jak najpomyślniej załatwiona”. Optymistycznie zakładano, iż prace ziemne pod naszym miastem rozpoczną się za pół roku. Do ich prowadzenia potrzebowano blisko 800 robotników i kilkaset wozów konnych.
Dalszy ciąg wizyty komisji „Gazeta Pabjanicka” relacjonowała tak: „Po odwiedzeniu Zamku, gdzie goście położyli swoje podpisy w księdze pamiatkowej, Komisja zwiedziła szkolę powszechną bliźniaczą, a następnie udała się do fabryki Krusche i Ender, gdzie na dziedzińcu fabrycznym nastąpił pokaz straży ogniowej. Następnie goście zwiedzili urządzenia fabryczne, po czym odbył się obiad w pałacu letnim prezesa fabryki, pana Feliksa Kruschego”.
Według relacji uczestników obiadu podano rosół z kołdunami oraz pieczone prosiaki, bażanty i ryby. Na stoły wniesiono wino i białą wódkę. Deser, w tym ogromny tort, przygotowali pabianiccy cukiernicy.
„Przy końcu obiadu członkowie Komisji wyrazili uznanie dla prezesa fabryki, pana Feliksa Kruschego i dyrektora administracji, pana Ryszarda Kanenberga za krzewienie oświaty i sportu wśród robotników firmy” – pisała prasa.
Tymczasem przy Zamku wciąż czekały tłumy pabianiczan, mające nadzieję jeszcze raz ujrzeć gości z USA, Francji i Holandii. Dopiero godzinę przed północą, po późnym, lecz wykwintnym obiedzie, goście wyszli z sali restauracyjnej nad Dobrzynką i odjechali w stronę Łodzi.
Redaktor tutejszej gazety był dumny z pabianiczan. Napisał: „Okazało się, że ze wszystkich miast i miasteczek na terenie województwa łódzkiego Pabianice przyjęły Komisję Ligi Narodów najserdeczniej i najokazalej. Miasto nasze umie przyjmować…”.
Nazajutrz holenderski inżynier Nijhoff na łamach dziennika „Rozwój” stwierdził, że największe wrażenie zrobiły na nim zakłady Kruschego i Endera w Pabianicach: „Fabryka, którą zwiedziliśmy, wspaniale się przedstawia, imponując swoim ogromem i planową organizacją” – wychwalał Holender.
W drugiej części wywiadu inżynier Nijhoff powiedział: „Mam nadzieję, że prace nasze i nasz pobyt w Polsce przyczynią się w znacznym stopniu do należytej rozbudowy dróg wodnych, a tym samym otwarcia nowych możliwości dla dobrobytu waszego kraju”.
Zazdrość łodzian
Niedługo potem „Łódzkie Echo Wieczorne” pisało: „Niewielkie w porównaniu z Łodzią Pabianice mogłyby służyć nam chwalebnym przykładem. Tam zainteresowano się ogromnie planem kanału, zwołano zebranie informacyjne, na którym postanowiono stworzyć w Pabianicach specjalną propagandę (odczyty z przezroczami, imprezy dochodowe, etc). Czemu u nas w Łodzi nic o takiej akcji nie słychać?”.
Pabianice żyły nadzieją na pracę dla bezrobotnych i dobrze płatne zajęcia przy obsługiwaniu portu.
Zaraz po wyjeździe komisji Ligi Narodów „Gazeta Pabjanicka” tryskała optymizmem: „Komisja orzekła, że Polska posiada świetne warunki do żeglugi wewnętrznej, wobec czego nietrudno może powstać u nas system dróg wodnych, który stanie się stosem pacierzowym życia gospodarczego kraju. W imię dobra całego kraju rząd polski powinien dołożyć wszelkich starań, ażeby budowa kanału węglowego była rozpoczęta jeszcze w tym roku”.
Ale już kilka miesięcy później emocje wygasły. „Łódzkie Echo Wieczorne” pisało: „Ze wszystkiego wynika, że Łódź ma wszelkie powody do życzenia sobie, aby doniosły projekt został jak najszybciej urzeczywistniony. Tymczasem - jak nas informują - zainteresowanie jest o wiele mniejsze. niż być powinno. Fakt ten jest tym bardziej ubolewania godny, iż przecież koszty budowy kanału są olbrzymie, rząd nie będzie mógł na własną rękę urzeczywistnić projektu, a wiec udział kapitałów prywatnych byłby wielce pożądany.
Przemysłowcy łódzcy winni by zainteresować się projektem we własnym interesie, tymczasem – nie tylko oni, ale żadne czynniki społeczne w Łodzi, nie powzięły jeszcze żadnego stanowiska w sprawie tak wielkiej wagi”.
Ostatecznie zapał ucichł.
Kanał raz jeszcze
Dziesięć lat później władze kraju znowu zajęły się kanałami węglowymi. Napisała o tym „Gazeta Pabjanicka” z sierpnia 1936 roku: „Sprawa kanałów obecnie odżyła w tym sensie, że opracowany przed laty projekt budowy, Ministerstwo Komunikacji uważa dziś za aktualny. W związku z tym tereny przeznaczone pod budowę kanału pod Pabianicami nie mogą być zabudowywane.
Pabianice oczywiście nic przeciwko ternu nie mogą mieć, aby przez ich tereny szedł kanał, lecz zachodzi obawa, czy budowa takowego nie pozostanie w sferze projektów, jak to jest u nas w zwyczaju, bo wtedy właściciele terenów, położonych w pasie szerokości 180 metrów przy skrzyżowaniu ulicy Leśnej (dziś 20 Stycznia) i Myśliwskiej w kierunku północno-zachodnim nie będą mogli z tych terenów w całej rozciągłości korzystać.
Tak czy inaczej sprawa ta odżyła. O ile sytuacja gospodarcza państwa poprawi się, budowa kanału może stać się aktualną, co dla Pabianic miałoby kolosalne znaczenie”.
Ale wcześniej przyszła wojna…
PRZECZYTAJ INNE ARTYKUŁY TEGO AUTORA:
Gdy pabianiczanie płynęli do Brazylii. Za chlebem
Jak szynka z Pabianic podbiła Stany Zjednoczone
100 milionów dolarów czeka na pabianiczanina!
Będzie wymiana pieniędzy: za 100 starych złotych - tylko 1 zł
Komentarze do artykułu: Miał być port Pabianice. HISTORIA
Ten artykuł ma wyłączoną opcję komentarzy