Dowodzą tego ciągnące się do parków „procesje” pabianiczan. To także oblepiona ludź-mi i niezbyt czysta Dobrzynka, która w każde pogodne popołudnie wygląda jak olbrzymia muchołapka…
Oczywiście – ani nasze, ładne parki, ani wysychająca Dobrzynka, ani też kawałek cuchnącego bajora, zwanego „Kilońskiem” – sprawy nie rozwiązuje. Można byłoby udać się na przykład do Ldzania, ale to już jest większy problem. Jak się okazuje, problem ten nie dotyczy Towarzystwa Śpiewaczego im. Moniuszki, którego zarząd, składający się z pewnością z ludzi potrafiących myśleć i patrzeć, rozwiązał go radykalnie. Otóż wynajął dom murowany (sypialnia dla kobiet, świetlica i kuchnia) i stodołę (sypialnia dla męż-czyzn) w Baryczy. Urządził to i umeblował – i wozi tam teraz swoich członków. Co więcej, – większość kosztów związanych z utrzymaniem zarząd wziął na siebie, oczywiście z pomocą Cechu Rzemiosł Różnych i PTC.
Dlatego priorytetowym staje się fakt utworzenia takich ośrodków. Bo, pomijając to, że stworzono warunki wypoczynku dla członków, którzy z różnych powodów nie mogą wyjechać na wczasy, a niektórych nie stać na wynajęcie mieszkania na lato – ośrodek taki może jednocześnie spełniać ważną rolę wychowawczą. Wszak ogniska, śpiew, tańce na świeżym powietrzu, gry, zabawy sportowe odciągną niejednego osobnika od knajpianego stolika. A co także ważne – nawiązuje się przyjaźń między miastem a wsią. Tak więc, nie ma co, tylko trzeba zakasać rękawy i brać przykład z Towarzystwa Śpiewaczego i pomyśleć o stworzeniu takiego miejsca dla pabianiczan. Dobrze, że chociaż dzieciaki mają lepiej. Co roku kilka tysięcy pracowników zakładowych PZPB ma gdzie posłać swoje pociechy. Zakład bowiem ma swój ośrodek kolonijny w Kolumnie. Brawo.
A może półkolonie?
Pewnie i tak, bo co roku od 1 czerwca do 31 sierpnia w tak zwanym „Solarium” w Parku Wolności, urządzane są półkolonie dla przedszkolaków i dzieci z podstawówek. W bieżącym roku na półkoloniach spędza czas 300 młodocianych pabianiczan. I cóż z tego, kiedy ośrodek posiada wiele braków, których, niestety, nie ma kto usunąć. I tak na przykład do tej pory nie doprowadzono do niego elektryczności – lodówka więc jest nieczynna i produkty jak mięso czy masło szybko się psują.
Kolejnym problemem jest brak telefonu. I gdy zdarzy się jakieś nieszczęście, dziecko zachoruje, złamie sobie nogę – nie ma jak wezwać pomocy. Może Wydział Zdrowia zwróci się do Rady Miejskiej z prośbą o zajęcie się tą sprawą i roztoczy większą opieką naszych milusińskich, aby ten letni czas był dla nich radosny i beztroski.
A po bulwarach zostało tylko wspomnienie. W tym roku już nikt odpoczynku tam nie znajdzie. Postarał się o to Wydział Gospodarczy MRN, który kompletnie nie dba o ten przyjemny zakątek naszego miasta. Ścieżki zarośnięte, po klombach i kwiatach nie ma śladu. Zielenią się wprawdzie piękne grządki – ale… kartofli, które ktoś dowcipny, widząc owe zaniedbanie – hoduje. Szkoda.
Ale jest też dobra wiadomość, długoletnie starania naszego prezydenta Miejskiej Rady Narodowej dla uzyskania od PGR–Pabianice terenów przy ulicy Bugaj zostały zwieńczone sukcesem. Przyznano nam obszar 15 ha, na którym urządzony zostanie ośrodek kąpielowy i wypoczynkowy dla mieszkańców naszego miasta. Wstępne prace mają się rozpocząć w ciągu najbliższych miesięcy.
Pabianiczanie mogliby też w letni, upalny czas udać się do obleganej onegdaj kawiarni „Zacisze”, uruchomionej w ubiegłym roku przy wielkim uznaniu licznych bywalców.
Niestety żywot Zacisza był bardzo krótki, w tym roku już nikt się w niej kawy nie napije i ciastka nie zje. Kawiarnia bowiem stoi zamknięta na cztery spusty. Dlaczego?
Wydawałoby się, że na harcerzy zawsze można liczyć. Zobowiązali się oni bowiem w te wakacje, że aby umilić letni czas mieszkańcom naszego miasta, zaopiekują się muszlą w Parku Słowackiego. Mieli dbać o jej stan, czystość i ogólny wizerunek. A w ciepłe dni mieli umilać czas pabianiczanom koncertami puszczanymi z płyt. Czyżby jednak harcerze nie dotrzymali słowa? Jak się opiekują? Trudno powiedzieć, bo muszla codziennie jest dewastowana przez miejscowych chuliganów. Cóż, jeśli zaś chodzi o koncerty to słychać… śpiew ptaków. Też miło.
Komentarze do artykułu: Lato w Pabianicach w 1958 roku [HISTORIA]
Nasi internauci napisali 0 komentarzy