Nie świeciły neonami, czasem były na wysokości kolan, czasem ukryte za rogiem albo namalowane na pniaku po ściętym drzewie. Adam Wirski zapowiedział powrót tego, co kiedyś było jego znakiem rozpoznawczym.
– Nie mogę przejść obok, gdy widzę kawałek muru, betonu lub zardzewiałego metalu, który szpeci – mówił w 2014 roku Adam Wirski w rozmowie z Życiem Pabianic. – Wracam i maluję.
Kruk przez lata rozwinął skrzydła. Jego wielkoformatowe prace można znaleźć w różnych zakątkach Polski. W przestrzeni miejskiej Pabianic dał się poznać przed laty jako twórca małych form, które robiły wielką robotę.
– Wszelkiej maści nieużywane skrzynki elektryczne, gazowe, kamienie, betonowe i metalowe elementy infrastruktury miejskiej czy pnie po świętych drzewach. One sprawiały mi i Wam chyba najwięcej radości. Przez to, że były małe – no może nie zawsze – ale na pewno mniejsze niż murale, i to ich odkrywanie podczas drogi do pracy, ze szkoły czy na spacerach, kiedy wpadaliście na nie jak na znajomych niewidzianych od dawna, sprawiało ich magię... – mówi Kruk.
Kruk chce ponownie „zaczepiać” przechodniów – nie słowem, ale obrazem. Z humorem, czasem z nostalgią, a przede wszystkim z sercem.
– Chodziło to za mną od dawna, żeby znowu dawać sobie, Wam i temu miastu te małe, robiące wielką robotę przejawy kolorowej pasji w postaci sztuki miejskiej, zwanej na całym świecie STREET ARTEM” – dodaje artysta.
Gdzie pojawią się nowe prace? Tego nie wiadomo. Pewne jest jedno – warto patrzeć pod nogi i zerkać w zaułki. Kruk zapowiada, że już w tym roku jego prace zaczną znowu pojawiać się na ulicach. Bądźcie czujni.
foto: archiwum Życia Pabianic
1 0
Kruk, zrób coś na Zatorzu, bo tu szaro!
1 0
Popieramy! 👍