Coraz częściej słyszymy o projektach mających na celu upiększenie naszego miasta. Jednym z nich jest inicjatywa, która zakłada tworzenie tzw. parków kieszonkowych – niewielkich, zielonych przestrzeni rozsianych w różnych częściach Pabianic.
Pomysł, choć na pierwszy rzut oka atrakcyjny, zbudził wątpliwości u jednego z naszych Czytelników.
Przeczytaj: ukradli i zniszczyli nowe nasadzenia
"Nie mam nic przeciwko zieleni. Przeciwnie – każdy marzy o tym, by mieszkać w zadbanym, estetycznym otoczeniu. Ale czy jako społeczność naprawdę jesteśmy na to gotowi?
W ostatnich tygodniach wielokrotnie dochodziło do aktów wandalizmu. Nowe nasadzenia były niszczone, a świeżo posadzone sadzonki... po prostu znikały. Zostają wykopane, wyrywane, kradzione – jakby były niczyje. To nie są odosobnione przypadki i dotyczą nie tylko zieleni. To codzienność, z którą musimy się mierzyć.
Zobacz też: zniszczyli grę w parku Wolności
Do tego dochodzi problem z elementarnym brakiem poszanowania dla porządku publicznego. Wystarczy przejść się po miejskich skwerach czy osiedlowych chodnikach. Śmieci, nieposprzątane po psach odchody, zaniedbane trawniki. Nie trzeba daleko szukać – to wszystko mamy na wyciągnięcie ręki. Czy w takiej rzeczywistości inwestowanie pieniędzy – naszych pieniędzy – w kolejne przestrzenie, które najpewniej szybko podzielą los tych już zdewastowanych, ma sens?
Parki kieszonkowe same w sobie są ideą piękną. Ale czy nie warto najpierw zainwestować w budowanie odpowiedzialności lokalnej? Może lepiej postawić na monitoring, akcje sprzątania z udziałem mieszkańców? Dopiero wtedy, gdy pokażemy, że potrafimy dbać o to, co wspólne, takie inicjatywy będą miały szansę przetrwać.
Póki co mam smutne wrażenie, że wywalamy pieniądze w błoto".
(Imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
0 0
Piszący rację ma kiedy porusza problem WYCHOWANIA.Na pewnym przykładzie sprzed lat kilku,opowiem jak łatwo czyjś trud zmarnować .Otóż mamy od lat problem z ROBALEM na kasztanowcach.Łońskiego roku młodzież wespół z nauczycielami nazgarniała tych rudych liści do czarnych worów.te wory stały kilka dni pod drzewami,wiatr hulał ,miejscowi pogrzańcy potraktowali je zapewne kopami i po tygodniu liście w sporej ilości wróciły tam skąd były zebrane.To jest dość ruchliwa ulica,jeżdżą chłopcy ze SM,kilku policjantów na osiedlu mieszka i kilku BEZRADNYCH takoż.Jakim ilorazem inteligencji należy dysponować aby w porę zareagować ?Pana autora bezradność można zrozumieć,ale idąc tym tokiem myślenia olejmy jakiekolwiek działania na rzecz poprawy wyglądu grajdoła.Siedzi jełop na telefonie i dzwoni że AŁUTKO parkuje na dętym zakazie na Narcyza,to może niech Makrocki mu zaproponuje stałe dyżury w okolicy.Leżą szczeniaczki po konsumpcji,a tu zza węgła nasz lokals ,sru ,telefon,piesek zostawił niespodziankę to samo,babcia karmi gołąbki( a kto zeżre robale ?) telefon.Po kilku tygodniach nękania pieski s,,,ją w domach,pijaczki oddają butelki do skupu,babcia też odpuści.Tylko trzeba chcieć,bo co za sztuka pojachać na miejsce ZBRODNI na zakazie ,zrobić fotkę i przywalić mandat.To tylko mały sukces finansowy ale o wychowaniu nie ma mowy.Za chwilę pierwszy tegoroczny wróg,babcia z truskawkami,już widzę tych herosów z Narutowicza.