To była kolejna nocna „dzika” impreza z nieproszonymi gośćmi. Niestety, nawet solidne i wysokie ogrodzenie nie powstrzymało dzików.
Zdjęcia zdewastowanego ogrodu przy ul. Widzewskiej przesłała do naszej redakcji czytelniczka.
– To nie jest pierwsza taka sytuacja – relacjonuje. – Ogrodzenie jest regularnie naprawiane i wzmacniane, ale to dla nich żaden problem. Zdjęcia nie oddają skali zniszczeń. To, co zostawiły po sobie dziki, to istny krajobraz po bitwie. Straty są ogromne.
Sprawa obecności dzików była już wielokrotnie zgłaszana władzom miejskim. Pisaliśmy o tym również wcześniej (czytaj TUTAJ). Nasza czytelniczka interweniowała także u prezydenta miasta we wrześniu ubiegłego roku. Niestety, otrzymana odpowiedź nie była satysfakcjonująca.
Miasto Pabianice przyznaje, że nie ma obecnie ani prawnych, ani finansowych możliwości poradzenia sobie z problemem dzików. Wystąpiło jednak z pilnym wnioskiem do Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego oraz Wojewódzkiego Koła Łowieckiego o podjęcie działań zmierzających do redukcji populacji dzików.
Dziki – jak widać – pozostają jednak niewzruszone…
1 1
Odpwiedz godna ludzi śmiesznych inaczej.Miasto może ci obiecać wszystko ,tylko nie dbałość o twoje mienie i zdrowie.Mogą ci wysłać SM,bo zaparkowałeś na miejscu przez lata do tego możliwym,ale masz pecha bo jakiś bystrzak podwieszony do samorządowego cycka załatwił zakaz i teraz siedzi na telefonie do tejże straży.Musisz płacić podatki po to abyś wiedział że ci którzy żyją z n ich ,nic nie mogą,poza gestem Kozakiewicza.Może,gdyby ten zryty ogród był kogoś z koneksjami,a to jest możliwe,coś tam by wymyślono.DOBROSTAN ZWIERZĄT,czyli lewackie wychowywanie nowego człowieka,a to jest w porzo,ale już człowiek to zbyt mało żeby działać dlań.