Zostało mało czasu!
0
0
dni
0
0
godzin
0
0
minut
0
0
sekund
Daj bliskim chwilę,
którą zapamiętają
Kup prezent
Zamknij

Dostali drugie życie

Grabowska Grażyna 00:00, 15.08.2005 Aktualizacja: 21:02, 22.10.2025
Skomentuj Grabowska Grażyna Grabowska Grażyna

Przed wypadkiem Kasia Łągiewczyk była rozbrykaną nastolatką. Lubiła się bawić. Dziś jest poważaną młodą kobietą. Po straszliwych zdarzeniach sprzed 10 lat pozostał niedowład prawej strony ciała i lekkie problemy z wymową. Mówi wolno, stara się mówić wyraźnie.

– Nigdy nie wróci do dawnej formy, ale jest z nami – cieszy się mama, Mirosława Łągiewczyk.

Kasia jest dzielna i uparta. Ukończyła studia wieczorowe na Uniwersytecie Łódzkim, została magistrem marketingu i zarządzania. Pracuje w rodzinnej firmie Łągiewczyków przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Piękna blondynka prowadzi sekretariat. Ma pierwszą grupę inwalidzką, ale nie jest jedyną niepełnosprawną w firmie - zakładzie pracy chronionej.


– Jestem szczęśliwa, bo mimo złych rokowań córka aż tyle osiągnęła – mówi pani Mirosława. – Miała tak straszne obrażenia, że lekarze nie dawali jej szansy na przeżycie, nie mówiąc o normalnym życiu. Była obawa, że nie będzie mówić i chodzić. A tu proszę…


Katarzyna nie pamięta wypadku. Tamten dzień, 5 kwietnia 1995 roku, zniknął z jej świadomości.


Nie pamięta, że wieczorem wracała z chłopakiem z hotelu Graf w Dobroniu, gdzie bawili się w gronie przyjaciół. Artur prowadził mercedesa, którego dostał od rodziców. Pędzili przez Górki Dobrońskie, gdy w auto coś uderzyło. Artur gwałtownie zahamował. Samochód zakołysał się, przewrócił na dach i przeleciał nad głębokim wykopem. Ściął dwa drzewa, roztrzaskał się na trzecim i zarył w polu. Na szosie została pogięta rama roweru. Zwłoki rowerzysty bez ręki i nogi znaleziono dopiero nad ranem w rowie.


Kasi i Artura nie dało się wyciągnąć z wraku.


- Przypadek zrządził, że przejeżdżał tamtędy nasz przyjaciel Lech Maląg – wspomina pani Mirosława. – To on wezwał pogotowie i zajął się Kasią.


- Jemu zawdzięczam, że córka żyje – dodaje ojciec, Edward Łągiewczyk.


Artur zginął na miejscu. Nieprzytomną Kasię wydobyli strażacy. Miała urazy głowy, połamane kości i poważne obrażenia wewnętrzne. Karetka zabrała ją do Centrum Zdrowia Matki Polki.


– Nie pamiętam też trzydziestu następnych dni. Byłam w śpiączce – dodaje Katarzyna.


Przeszła kilka operacji. Najdłużej leżała na chirurgii i neurochirurgii.


– Z wdzięczności za ratowanie córki mąż kazał wyremontować cały oddział – mówi pani Mirosława. – Byliśmy gotowi zrobić dla szpitala wszystko.


Po trzech miesiącach Katarzyna chciała wrócić do domu. Lekarze dali zgodę.


– Musiałam codziennie przyjeżdżać do szpitala na pięciogodzinne masaże. Ćwiczyłam nogi i ręce, pływałam – opowiada. – W domu nie dawał mi spokoju Maciek, mój brat. Uczył mnie mówić. Nie pozwalał rozczulać się nad sobą.


Egzamin maturalny Katarzyna zdawała w domu. Wanda Lelonek, dyrektorka liceum w Ksawerowie, pofatygowała się do niej wraz z komisją egzaminacyjną.


– To był niezwykły egzamin – opowiada Katarzyna. – Wypracowanie z polskiego musiałam opowiedzieć. Zadania z matematyki rozwiązywałam na głos.


Wkrótce zapisała się do Wyższej Szkoły Zarządzania i Marketingu w Łodzi. Zdobyła licencjat.


– Nie traktowaliśmy jej ulgowo. Była dobrą studentką. Napisała świetną pracę końcową – zapewnia profesor Szczepan Miłosz, właściciel szkoły.


– Potem poszłam na studia wieczorowe na uniwersytet – opowiada Katarzyna. – W nauce pomagali mi koledzy. Oni szybciej notowali wykłady. Korzystałam z ich notatek, gdy uczyłam się do egzaminów.


Pracę magisterską obroniła w październiku 2001 roku. Pisała o strategii marketingowej rodzinnej firmy.

Teraz marzy o własnej rodzinie.

***

Szymon Sobczyk ma dziś 32 lata i dyplom ukończenia studiów w Szwecji (skandynawistyki). Właśnie rozpoczął kolejne studia - informatykę.

- Po wypadku byłem inwalidą. W Polsce czekała mnie co najwyżej nauka wyplatania koszy albo robienie szczotek – mówi. - Na szczęście czuwały dobre duchy, a zwłaszcza jeden: lektorka szwedzkiego, Anette.

Dzięki niej Szymon wyjechał do Szwecji.


Gdy w wakacje 1996 roku na ulicy 20 Stycznia uderzyła go ciężarówka, był studentem drugiego roku skandynawistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Diagnoza medyczna była wyrokiem: uszkodzenie mózgu i kręgosłupa. Lekarze mówili, że jeśli Szymek przeżyje, będzie roślinką. Przeżył. Kręgosłup miał zgruchotany w trzech miejscach, w 90 procentach stracił wzrok. Do domu wrócił po miesiącu. Uczył się na nowo chodzić, nazywać przedmioty. Obrazy składał jak puzzle, z kawałków. W mózgu zostało mu trochę szwedzkich słów. Chciał wrócić na uczelnię.

- Ale polskie uczelnie nie są przystosowane do potrzeb niepełnosprawnych – uważa.

Dzięki lektorce Anette dostał stypendium w szkole ludowej Asa w Skoldinge, gdzie Szwedzi przygotowują się do nauki na wyższych uczelniach. Miał pokój, komputer i skaner. O nic nie musiał się martwić. Przez 9 miesięcy wkuwał słówka szwedzkie i angielskie, wiedzę o społeczeństwie i kulturze skandynawskiej. Znów był najlepszy. Dostał skierowanie na Uniwersytet Malardalen w Vasteras.

- Musiałem pokryć koszty pobytu w Szwecji, bo studia były bezpłatne – opowiada. - Zacząłem szukać sponsorów.

Znalazł koncern Ericsson. W Vasteras poznał Marie i wkrótce poprosił o jej rękę. W lipcu 2000 roku urodził się ich syn Joakim. Zamieszkali w rodzinnym mieście Marii - Örebro.

- To był trudny okres – wspomina Szymek. - Długo bezskutecznie chodziłem za pracą, korzystając jedynie ze szczodrobliwości szwedzkiego systemu socjalnego. W końcu zapisałem się na studia informatyczne w Örebro.

Jesienią zeszłego roku Szymona znowu dopadło nieszczęście. Miał wypadek rowerowy - skomplikowane złamanie prawego barku. Rehabilitacja wciąż nie jest zakończona, a lekarze nie są zbytnimi optymistami.

- Musiałem przerwać studia, ale przyszedł mi do głowy inny pomysł: otworzyłem własną firmę – opowiada Szymon. - Nic więcej na razie nie powiem, żeby nie zapeszyć…

(Grabowska Grażyna)
Dalszy ciąg materiału pod wideo ↓

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu zyciepabianic.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%