Do 1999 roku, gdy w halach w Katowicach, Poznaniu i Pruszkowie był rozgrywany europejski czempionat, polskie koszykarki miały w dorobku cztery medale mistrzostw Europy. W 1938 roku wywalczyły brązowy medal, kolejny brąz zdobyły 30 lat później. W latach 1980-81 najpierw w jugosłowiańskiej Banja Luce, a rok później we włoskiej Anconie sięgnęły po tytuł wicemistrzyń Europy. W obu przypadkach lepszy od „biało-czerwonych” okazał się zespół Związku Radzieckiego. Dwukrotnie ze srebra w mistrzostwach Europy cieszyła się środkowa Włókniarza, Małgorzata Kozera-Gliszczyńska. Z tamtej drużyny w Pabianicach grała jeszcze Wiesława Piotrkiewicz.
W dwunastoosobowej reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy 1999 było aż pięć koszykarek, które miały w CV pabianicki epizod. Jako zawodniczki Polfy jechały na mistrzostwa Beata Binkowska (po turnieju odeszła do Gdyni) i Elżbieta Nowak (wówczas pod nazwiskiem Trześniewska). Kapitan zespołu Ilona Mądra grała w Pabianicach w sezonie 1997/98, a po mistrzostwach nad Dobrzynkę przeniosły się zawodniczki ŁKS: Sylwia Wlaźlak i Agnieszka Jaroszewicz. W latach 2005-2006 pracował w Pabianicach trener mistrzyń Europy, Tomasz Herkt.
Nieciekawy początek
Trener polskiej reprezentacji Tomasz Herkt zdecydował, że mecze grupowe Polki rozegrają w poznańskiej Arenie. Znał doskonale tę halę, bowiem kilka lat wcześniej do dużych sukcesów w Europie doprowadził poznańską Olimpię. Niestety, w mieście nad Wartą promocja mistrzostw kulała, mecze Polek oglądało niewielu kibiców, bowiem akurat był… dość upalny weekend, który wygonił ludzi z miasta. A „biało-czerwone” początek mistrzostw miały mocno nieciekawy. Z trzech pierwszych meczów wygrały ledwie jeden. W pierwszym spotkaniu przegraliśmy z silną Litwą 72:79, która broniła tytułu mistrzyń Europy. Polki wyszły na mecz spięte i ta nerwowość towarzyszyła im przez cały mecz. Nie miała lekko nasza najwyższa koszykarka (213 cm) Małgorzata Dydek, którą rywalki non stop szarpały, tarmosiły, popychały. Sędziowie nie widzieli lub udawali, że nie widzą fauli na „Ptysiu”. Z kolei ochoczo odgwizdywali faule Dydek. Przeciwko Litwinkom już w pierwszej połowie miała na koncie cztery faule, ale dotrwała do końca na boisku.
Kolejny mecz przeciwko Jugosławii zakończył się wygraną Polek 81:74. W naszym zespole znakomicie spisywała się Dydek, którą pod koszem świetnie uzupełniała pabianiczanka Trześniewska. Nasza środkowa rzuciła 13 punktów i zebrała 10 piłek. 14 punktów rzuciła Wlaźlak. Polki na pięć minut przed końcem wygrywały jedynie 70:69, ale w końcówce zachowały zimną krew i odniosły pierwsze zwycięstwo.
Z kolei mecz przeciwko Czeszkom zakończył się porażką po dogrywce 75:78, ale i sędziowskim skandalem. Na celownik wzięto hiszpańskiego arbitra Victora Masa, który w 25. minucie odgwizdał piąte przewinienie Dydek. Polki grały niezwykle ambitnie, znakomicie spisywała się Trześniewska (18 punktów, 17 zbiórek), ale w dogrywce nie potrafiły zatrzymać znakomitej Evy Nemcovej, która zapewniła wygraną Czeszkom. Dwa ostatnie spotkania grupowe zakończyły się zwycięstwem Polek – najpierw nie dały szans Bośni i Hercegowinie (73:53), a w ostatnim meczu Włoszkom (80:71). Polki weszły do ćwierćfinałów z drugiego miejsca w grupie – za Litwinkami.
Ela straciła włosy
Na decydujące mecze Polki przeniosły się do katowickiego Spodka. Atmosfera w wielkiej, wypełnionej po brzegi kibicami hali, wręcz unosiła polskie koszykarki nad parkietem. W ćwierćfinale Polki rozbiły Chorwatki (72:51). Na tablicach błyszczała Trześniewska, Wlaźlak oprócz świetnego rozgrywania wyłączyła z gry jedną z groźniejszych rywalek, Slavicę Preterger, z kolei Binkowska błyskawicznie wyprowadzała szybkie ataki. Wygrana oznaczała awans Polek nie tylko do półfinału, ale i na olimpiadę w Sydney. Zyskaliśmy awans, ale Trześniewska ścięła włosy. Taki był efekt zakładu z resztą drużyny: wizyta u fryzjera za kwalifikację na igrzyska. Słowa dotrzymała.
W półfinale czekała na nas reprezentacja Rosji, ówczesny wicemistrz świata.
- Dla nas jest tu tylko jedno miejsce. Pierwsze. Wszak podczas mistrzostw świata uległyśmy jedynie Amerykankom. Wierzę, że wygramy. Założycie się? – nie ukrywała na łamach rosyjskiej prasy Julia Skopa, cytowana przez „Przegląd Sportowy”.
- Wyjdziemy na boisko z szacunkiem dla znakomitego przeciwnika, ale bez kompleksu – zapowiadał trener Herkt.
Polki walczyły jak lwice o każdy centymetr parkietu. Ozdobą meczu były pojedynki Trześniewskiej z Natalią Zasulską oraz Dydek z klubową koleżanką z Utah Starzz, Jeleną Baranową. Do przerwy był remis 29:29. Trzy minuty po zmianie stron Polki wyszły na prowadzenie 36:35, którego już nie oddały. Trener Rosjanek wprowadzał na parkiet kolejne znakomitości, ale niewiele to pomogło. Polska wygrała 66:61. W drugim półfinale Francja zdeklasowała Słowację 66:39.
Złoto dla nas!
Wielki finał mogli zobaczyć tylko kibice, którzy dostali bilety na mecz w Spodku. Nie pokazała go bowiem żadna telewizja w Polsce. Polki szybko wyszły na prowadzenie 12:2, w czym była spora zasługa Krystyny Szymańskiej-Lary oraz Wlaźlak. Francuzki uaktywniły się jeszcze przed przerwą, w czym prym wiodła Audrey Sauret, wspierana przez mającą polskie korzenie Isabelle Fijalkowski. Trener „Trójkolorowych” Alain Jourdel żonglował składem, poszukując optymalnego ustawienia, które zatrzyma Polki.
Do przerwy było 35:31 dla nas. Po zmianie stron groźny upadek zaliczyła Dydek, która uderzyła głową o parkiet. Okładana lodem przez dobrych kilka minut, na nasze szczęście wróciła na boisko. Na dwie minuty przed końcem wygrywaliśmy 58:50, by po agresywnym kryciu Francuzek zrobiło się 58:56. Jeden rzut osobisty wykorzystała Szymańska-Lara, a gdy wybrzmiała końcowa syrena Sylwia Wlaźlak wyrzuciła piłkę w górę. Polska była mistrzem Europy!
Mistrzostwo Europy w 1999 roku wywalczyły:
Małgorzata Dydek (ur. 1974, Fota Porta Gdynia) – 154 punkty, 75 zbiórek, 17 asyst
Elżbieta Trześniewska (Nowak) (ur. 1972, Polfa Pabianice) – 107 punktów, 75 zbiórek, 3 asysty
Krystyna Szymańska-Lara (ur. 1969, Wisła Kraków) – 101 punktów, 26 zbiórek, 26 asyst
Sylwia Wlaźlak (ur. 1973, ŁKS Łódź) – 57 punktów, 21 zbiórek, 26 asyst
Joanna Cupryś (ur. 1972, Aix-en Provence, Francja) – 50 punktów, 14 zbiórek, 10 asyst
Patrycja Czepiec (ur. 1973, Wisła Kraków) – 36 punktów, 16 zbiórek, 18 asyst
Beata Binkowska (ur. 1971, Polfa Pabianice) – 35 punktów, 9 zbiórek, 11 asyst
Dorota Szwichtenberg (ur. 1972, Fota Porta Gdynia) – 32 punkty, 19 zbiórek, 4 asysty
Katarzyna Dydek (ur. 1970, Fota Porta Gdynia) – 4 punkty, 2 zbiórki, 2 asysty
Katarzyna Dulnik (ur. 1968, Polonia Warszawa) – 2 punkty, 1 zbiórka
Ilona Mądra (ur. 1966, Wisła Kraków) – 2 punkty, 2 zbiórki
Agnieszka Jaroszewicz (ur. 1971, ŁKS Łódź) – 2 zbiórki, 2 asysty.
Jako jedni z pierwszych z gratulacjami pospieszyli polscy… koszykarze, którzy przerwali zgrupowanie w Tarnowie i przyjechali dopingować koleżanki po fachu.
Z parkietu do pałacu
Sukces koszykarek odbił się szerokim echem w kraju. Kilka dni po sukcesie, rano skoro świt musiały zerwać się z łóżek, bowiem gościły w programie TVP 1 „Kawa czy herbata”. Później w swojej kancelarii przyjął je ówczesny premier Jerzy Buzek, wręczając koszykarkom kwiaty i odznaczenia. Otrzymały też pamiątkowe wazony z wygrawerowanym orłem. Na koniec dnia koszykarki taksówką pojechały do… Pałacu Prezydenckiego, gdzie czekał na nie prezydent Aleksander Kwaśniewski. Nie wszystkie zawodniczki dotarły jednak na spotkanie z prezydentem – Małgorzata Dydek, Krystyna Szymańska-Lara, Joanna Cupryś i Katarzyna Dydek musiały lecieć do USA, a Agnieszka Jaroszewicz miała wykupiony urlop na Ibizie.
Warszawski taksówkarz, gdy dowiedział się, kogo wiezie, nie wziął ani złotówki za kurs. Przed wejściem do Belwederu koszykarki musiały przejść kontrolę pracowników Biura Ochrony Rządu. Mistrzynie Europy zostały odznaczone Złotymi Krzyżami Zasługi, otrzymały też kwiaty. Na pytanie, czy są usatysfakcjonowane obiecanymi nagrodami, odpowiedziały:
- Bardziej niż pieniądze interesuje nas olimpiada.
źródła: „Przegląd Sportowy”, „Życie Pabianic”
Komentarze do artykułu: To były nasze „złotka”!
Nasi internauci napisali 0 komentarzy