Zamknij

Chory podopieczny "Granicy" bez pomocy... "Chcieli go zostawić pod bramą ośrodka" [list do redakcji]

13:18, 08.01.2025
Skomentuj

Treść maila szokuje i wymaga wyjaśnienia. Poprosiliśmy o nie Pabianickie Centrum Medyczną. Czemaky na odpowiedź. 

„Dziś miało miejsce dla nas szokujące zdarzenie!

Nasz długoletni podopieczny Tomek, w piątek wieczorem przewrócił się na kolano, które wcześniej było po operacji. Z bólu mówił, że nie może jeść i pić. Ledwo się podnosił z pomocą swojego współlokatora. W sobotę zadzwoniliśmy na pogotowie i usłyszeliśmy, że to nie jest nagły wypadek więc do niego nie przyjadą. Zatem pomagaliśmy mu jak mogliśmy. Niestety sytuacja się przedłużała. W poniedziałek odwiedził nas nasz zaprzyjaźniony ratownik medyczny i po wysłuchaniu historii oraz obejrzeniu naszego podopiecznego stwierdził, że w takim razie zadzwoni do lekarza świątecznej pomocy medycznej. Lekarz po wysłuchaniu powiedział kategorycznie, że trzeba dzwonić na pogotowie. Ratownik medyczny zadzwonił na pogotowie, które to po paru minutach przyjechało do naszego podopiecznego. Po krótkim badaniu stwierdzono, że wezmą go na badania na pogotowie a następnie zdecydują co dalej. Około godziny 15.00-15.30 zadzwonił do ośrodka lekarz dyżurny twierdząc, że przywiozą naszego podopiecznego, bo on nie wymaga hospitalizacji. Szok i niedowierzanie. Jakim cudem tak szybko pacjent wyzdrowiał! Czyżby stał się "cud" !

Jako osoba zarządzająca ośrodkiem nie mogłam się zgodzić, gdyż po paru minutach na telefon stacjonarny zadzwonił nasz podopieczny mówiąc, że nie chcą go przyjąć na odział. Po godzinie znów lekarz zadzwonił i powiedział, że przywiozą nam Tomka. Kategorycznie odpowiedziałam, że nie mogę przyjąć podopiecznego, który nie jest sam się obsłużyć i że rozmawiałam z nim parę minut temu. 6 stycznia między godziną 11.00 a 12.30 na teren ośrodka podstępem wszedł pracownik socjalny szpitala pabianickiego (pani Agata, nie przedstawiła się, a imię usłyszałam od towarzyszącego jej ratownika medycznego). Chciała na siłę zostawić chorego człowieka wraz z towarzyszącymi ratownikami medycznymi. Sprawa otarła się o naszą pabianicką policję. Usłyszałam szantaż i straszenie, że będą na mnie nasyłać kontrole, że mi się odechce wszystkiego. Pani Agata wielokrotnie próbowała samowolnie wpuścić ratowników medycznych na teren ośrodka. Policja po wysłuchaniu obu dwu stron zezwoliła chorego człowieka zostawić pod bramą ośrodka pomimo tego, że on nie był w stanie samodzielnie wstać z wózka o własnych siłach. Początkowo ratownicy wystawili pacjenta z takim zamiarem, po czym po paru minutach wstawili Tomka z powrotem do karetki pogotowia. Cały czas uparcie tłumaczyłam, że nie wolno mi przyjąć pacjenta w takim stanie. Nasza placówka nie posiada statusu placówki z usługami opiekuńczymi. Nie mamy lekarza ani pielęgniarki na miejscu. Człowiek, który do nas trafia czy to z powodu bezdomności czy też z powodu uzależnienia musi być w stanie się sobą zająć.

Jesteśmy zszokowani tym, że policja po wysłuchaniu stron (funkcjonariusze widzieli, że pacjent jest leżący) powiedzieli, że spiszą notatkę służbową i nałożą na naszą placówkę mandat. Za co?? Czy za to, że szpital, który powinien przyjąć pacjenta na odział i wesprzeć go w leczeniu urazu chciał pana Tomka cudownie uzdrowić. Jesteśmy całą tą sytuacją oburzeni.

Tomka zabrano z powrotem do szpitala."

Elżbieta Skrzymowska

Dyrektor ośrodka

Łódzkie Centrum Pomocy Bliźniemu "Granica"

(an)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%