Zamknij

Zna wszystkie sekrety róż i kilkoma się z nami podzielił. Łukasz Rojewski, współtwórca Afloparku

11:26, 12.06.2025 Aktualizacja: 12:34, 12.06.2025
Skomentuj

Drakula” i „Córka Drakuli”, „Tańczące rusałki”, „Cukrowa wata”, „Zapach podstawówki”, „Leśne elfy, czy „Smocze zęby” to imiona kwiatów, i to nie byle jakich. Twórcą tych królowych piękności jest Łukasz Rojewski hodowca nowych odmian róż z Konstantynowa Łódzkiego.

Całkiem niedawno z Japonii napłynęła niezwykle radosna wiadomość dla miłośników ogrodnictwa i mieszkańców Pabianic. Podczas międzynarodowego kongresu World Federation of Rose Societies, który odbył się w mieście Fukuyama, prestiżowy tytuł Award of Garden Excellence trafił do Afloparku – niezwykłego ogrodu różanego stworzonego przez Grażynę i Andrzeja Furmanów. (pisaliśmy o tym TUTAJ) Tym samym pabianicki park został oficjalnie zaliczony do grona najpiękniejszych ogrodów różanych na świecie.

Ten wyjątkowy sukces nie byłby możliwy bez zaangażowania wielu osób, które przyczyniły się do rozwoju i rozkwitu tego miejsca. Jedną z kluczowych postaci jest Łukasz Rojewski, wybitny hodowca nowych odmian róż z Konstantynowa Łódzkiego, projektant ogrodu różanego w stylu wiktoriańskim w Afloparku

- Ta bardzo prestiżowa nagroda to wyróżnienie nie tylko dla Afloparku, ale dla całego kraju – zapewnia pan Łukasz. - Staraliśmy się o nią już od trzech lat. Między innymi sędziowie międzynarodowi musieli przyjechać wcześniej i wydać zgodę na to, że możemy wziąć udział w takim konkursowym wyścigu.

Ogrody z całego świata biją się o tę nagrodę.

- Decyzja sędziów jest w pewnym sensie zaskakująca, bo nasz ogród jest bardzo młody – dodaje hodowca róż.

Co się stało, jaka „magia” zadziałała, że zdobył takie uznanie?

- Po pierwsze, trzeba zacząć od ogromnego wyczucia w projektowaniu zieleni. Jest wiele ogrodów, do których się wchodzi i „zalicza” kolekcję jak w muzeum: przechodzimy, oglądamy, odhaczamy kolejne punkty. A tutaj... tutaj wchodzimy, nabieramy powietrza i zaczynamy się resetować. Jest coraz przyjemniej. Dostajemy zastrzyk endorfin – zapewnia pan Łukasz. - Jest tylko kilka takich ogrodów, które znam, które potrafią niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienić nasze nastawienie. Nasz taki jest. Postawiliśmy również na bardzo młodą kolekcję róż. To róże wyhodowane w tym ogrodzie. Są młode, nowe, lepsze, odporniejsze, ładniejsze, bardziej pachnące. To przesądziło o wyjątkowości naszej kolekcji, nie wspominając już o walorach estetycznych.

Co jest najpiękniejsze w różach?

- Kolorystyka płatków, jej cieniowanie. To jak się układają. Wszystko to na nas działa. Ale mówiąc o różach, nie wolno zapominać, że róża to królowa zapachu – przypomina fachowiec. - To właśnie zapach nas uwodzi, bierze w niewolę i... zaprasza do różnego rodzaju aktywności życiowej.

Gdy wchodzimy w głębsze nuty zapachowe, okazuje się, że częste wąchanie potrafi budować nowe połączenia neuronowe, poprawia koncentrację, ułatwia naukę, wspomaga zapamiętywanie. Jeśli zapach sprawia nam przyjemność, wiadomo uwalniają się endorfiny. A to z kolei wpływa na ciśnienie krwi. Czyli samo zdrowie.

- Róże mają różnego rodzaju nuty zapachowe. I wcale nie jest tak, że róża pachnie po prostu różą. To nie tylko klasyczny różany aromat.- Mamy nuty zielone, w których jest obecna skoszona trawa, morska bryza, bluszcz, liście, siano. Mamy też nuty drzewne, zapachy drewna, orzechów, oleju lnianego…- wylicza hodowca nowych odmian. Są też nuty owocowe i wiele innych zaskakujący kombinacji zapachów.

Żeby wyhodować nową odmianę róży trzeba liczyć się z tym, że może to zająć nawet 10 lat. To długi proces obserwacji i selekcji.

- Średnio, by wypuścić różę na rynek, potrzeba 8–10 lat – mówi pan Łukasz.

W ogrodzie Afloparku jest ponad 550 odmian róż, a kolekcja cały czas rośnie.

- Mamy największą kolekcję róż, które wyszły spod ręki polskich hodowców. I to naprawdę cieszy. W różanym ogrodzie w stylu wiktoriańskim, który zaprojektowałem jest 130 odmian z czego 70 procent to „moje dzieci”. Nie bałem się obsadzić tego ogrodu różanego swoimi odmianami – opowiada pasjonat. - Niektóre z nich mają jeszcze numery, dopiero zostaną nazwane.

Odmian i pomysłów na kolejne odmiany hodowcy nie brakuje, mógłby opowiadać o każdej z nich godzinami. Nam wspomniał o „Córca Drakuli” pięknej fioletowej róży z radosnym rozświetleniem wewnątrz.

- „Trupie” kolory nagle zostają rozświetlone – opowiada pan Tomasz. - Jej zapach jednak mocno zaskakuje. Wcześnie rano przypomina koński obornik. Ale to się zmienia. Z upływem dnia i wzrostem temperatury pojawiają się nuty przyprawowe.

„Zapach podstawówki” to kolejna zaskakująca nazwa i odmiana. Każdy, kto ją powącha, a ma powyżej 45 lat, mówi: „skądś to znam…”.

- Szukaliśmy źródła tego zapachu i w końcu doszliśmy do wniosku, że chodzi o… linoleum z pastą do podłogi – dodaje z uśmiechem hodowca. - Ma lekko irytujący zapach lizolu. Niby niefajny, a jednak chce się wąchać.

 

Współczesne odmiany róż kwitną przez cały sezon, od końca maja do pierwszych przymrozków. Nie zawsze jednak tak było.

- W 1600 roku w Europie mieliśmy róże, które nie powtarzały kwitnienia. Były bardzo proste, również w kolorystyce – wyjaśnia pasjonat. - Mieliśmy róż, lekki róż i biel. Cała ta feeria barw, którą dziś podziwiamy, oraz powtarzalność kwitnienia to zasługa krzyżowania róż, które dotarły na kontynent z Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Mamy teraz pomieszane geny. Róże łatwo się krzyżują i dają ogromne możliwości wariacji.

 

Najpiękniejsza wśród piękny?

- Moja ulubiona? To ta, która w tym roku zdobyła już 8 medali, między innymi w Barcelonie i Madrycie – mówi pan Łukasz.

To „Pachnidło” i jak zapewnia jej twórca nazwa była inspirowana tytułem filmu z 2006 roku, w reżyserii Toma Tykwera. To pełna rozetowata róża. Jej twórca tak ją opisuje: „Doceniono wyjątkowo uwodzący, słodko deserowy zapach. Aromat jest niczym egzotyczna sałatka owocowa. Czuć intensywne mango, liczi i dojrzały melon. Całość przeszyta zapachem wina Sauvignon Blanc.”

Ale w konkursowych wyścigach nie tylko zapach się liczy. Żeby wygrać złoto, róża musi mieć wybitną zdrowotność i długość kwitnienia.

- W krzyżowaniu nie ma zbyt wiele miejsca na przypadek. Potrzebna jest ogromna wiedza – uważa Rojewski. - Nie ma tu mowy o modyfikacji genetycznej. Duże firmy używają specjalnych markerów genetycznych, na ich podstawie wyłapują pożądane geny, np. te odpowiedzialne za kolor. Dzięki temu nie muszą robić miliona siewek, wystarczy kilka tysięcy. Selekcja jest wtedy prostsza.

Kolejne partie siewek odpadają na przestrzeni wielu lat.To skomplikowany proces

- Ja z około 500 tysięcy siewek wybieram… 5 – zdradza hodowca. - Tyle zostaje po na przykład po 10 latach. Czasem utrzymuję daną różę przez kilka, nawet 10 lat, i nadal nie jestem do niej przekonany. A czasem, jest „bum” i wiem od razu – to ta jedyna.

Na świecie jest około 140 gatunków róż. Jak zapewnia Rojewski, do tego, co dziś oglądamy, wykorzystano może 15. Ogromna pula genowa pozostała nietknięta!

20 lat z różami.

– Jestem młodym hodowcą – zapewnia pan Łukasz. Zacząłem bardzo wcześnie. Ale pierwszą krzyżówkę zrobiłem w wieku 20 lat, w Burgundii na południu Francji. Tam róże są wszędzie, wszystko kwitnie. Kiedyś, na niskim murku, zobaczyłem różę w pąku, długa łodyga, a na końcu mały kwiatuszek. W pąku był poukładany, równoległy. Gdy się otworzył przypominał totalny chaos .To był kontrast. Myślę: „Co to jest?”. Obudziłem się rano z myślą: „Muszę wrócić, bo zaraz przekwitnie. Muszę wiedzieć, jak się nazywa.” To była „Cécile Brünner” – bardzo rzadka u nas róża. Skrzyżowałem ją z inną odmianą. Jednak los sprawił, że nie zebrałem nasion, po prostu musiałem opuścić to miejsce. Zawsze chciałem do tego wrócić. Kiedy udało się opanować sytuację życiową wróciłem od razu.

Tradycji rodzinnych w hodowli kwiatów u Rojewskich nie było.

- Sam z wykształcenia jestem leśnikiem, po prostu kocham naturę, przyrodę – wyznaje pasjonat.

Dlaczego róże?

- To najstarszy symbol znany ludzkości. Róża jest wielowymiarowa, to symbol nie tylko miłości i piękna, ale też przemijania, trwania – opowiada hodowca.

Preferowane cechy?

- Przede wszystkim zdrowotność. Róża musi być odporna na dzisiejsze warunki – zapewnia pan Łukasz. - Musi być praktyczna, nie możemy się z nią cackać, trwałość kwiatu i użyteczność to podstawa.

A kolor?

- Najbardziej zależy mi na fioletach. Zapach też jest bardzo ważny, ale on jest mniej przewidywalny przy krzyżowaniu odmian – zdradza pasjonat.

Kiedy róża z hodowli pana Łukasza dostaje imię?

- Niektóre przy fleszach aparatów, w świetle kamer. Inne w domowym zaciszu – opowiada hodowca. - Róża na imię musi sobie zasłużyć. Czasem ktoś chce coś uczcić nadając określone imię danej odmianie. W takich sytuacjach można się do mnie zwrócić. Jeśli imię nie jest zastrzeżone jest to możliwe.

(an)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%