Czy można w dziewięć dni przejechać ponad 600 kilometrów, pokonać 10 tysięcy metrów przewyższeń i nadal mieć siłę, żeby się szczerze uśmiechać?
Okazuje się, że tak. Pod warunkiem, że droga wiedzie przez Serbię, kraj krętych serpentyn, zaskakujących przełęczy, rakiji pitej „na odwagę” i ludzi, którzy zagadują Cię nawet wtedy, gdy walczysz o każdy obrót korby. Opowie o tym Kamil Lisiewicz.
Już wkrótce uczestnicy spotkania będą mogli przenieść się na puste, górskie drogi zachodniej Serbii. Na slajdowisku zobaczymy miejsca, w których przyroda potrafi odebrać mowę, a podjazdy… czasami resztę sił. Ale właśnie w tych chwilach- jak twierdzi autor wyprawy- pojawia się coś, co trudno wywołać w codziennym życiu: czysta serotonina. Taka, którą najlepiej mierzyć nie w tabletkach, tylko w metrach przewyższeń.
Opowieść będzie nie tylko o rowerowych wyczynach. Usłyszymy o logistyce wyprawy, którą dopracować trzeba trochę inaczej, gdy rower wspina się wolniej, niż jedzie pociąg. Będzie też o walce z własnymi słabościami, o pięknie zmęczenia i o tej wyjątkowej radości, która pojawia się, gdy jest się po prostu „w drodze”- przez góry, ale i przez życie.
To zapowiedź wieczoru pełnego śmiechu, dobrej energii i historii, które pachną kurzem szos, świeżo zaparzoną kawą i gościnnością serbskich gospodarzy.
Jeśli chcesz usłyszeć, jak naprawdę smakuje szczęście zdobywane pedał po pedałku — warto tam być.

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz