Po naszym artykule - „Nieludzkie” życie pana Tomasza - ponownie zgłosiła się do nas Elżbieta Skrzymowska, dyrektorka ośrodka Łódzkiego Centrum Pomocy Bliźniemu „Granica”. Chciała odnieść się do gorzkich słów, które padły z ust byłego już podopiecznego
Przypominamy - pan Tomasz po upadku i urazie kolana nie był w stanie chodzić. Pogotowie zawiozło go do szpitala. Mężczyzna nie wymagał jednak hospitalizacji. Gdy ambulans odwiózł go do ośrodka, pani Elżbieta już go nie przyjęła. Podopieczny „Granicy” trafił z powrotem do szpitala. Od tygodnia przebywa w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym PCM i czeka na miejsce w Domu Pomocy Społecznej.
Pan Tomasz z ogromnym żalem wypowiedział się na łamach ŻP o „Granicy”. „Zostałem potraktowany jak pies. Dopóki byłem na chodzie, to byłem potrzebny, a zrobiło się tak, że nie mogę wstawać, to szefowa się mnie pozbyła”.
Mężczyzna, jak nam się zwierzył, jeszcze niedawno wykonywał drobne prace w ośrodku. Dlaczego zatem nie mógł tam zostać?
- Zgodnie z ustawą nie mogę już przyjąć Tomasza, bo on przestał chodzić. Jest „nieobsługowy”. Ja się nim zaopiekowałam, wezwałam pogotowie – tłumaczyła Skrzymowska. - Ja go nie mogę przyjąć. On się nie nadaje do naszego ośrodka.
Pan Tomasz spędził na „Granicy” ponad 20 lat. Niestety o samym ośrodku nie mówił nic dobrego. „Tam są straszne warunki. Pluskwy, myszy… wszystko tam było. Tam jest zimno. W piecu palone jest patykami, śmieciami… gazetami, starymi butami… Niech ktoś tam wejdzie. Odchody myszy, smród… Niech ktoś tam wejdzie do łazienki, smród, syf… wytrzymać nie można”.
Elżbieta Skrzymowska była zszokowana, że jej były podopieczny podał tyle negatywnych informacji o ośrodku. Zaprosiła nas do „Granicy”, oprowadziła i przedstawiła sytuację ze swojej perspektywy. Byliśmy tam we wtorek, 14 stycznia w południe. W budynku, w którym mieszkają podopieczni (obecnie 3 mężczyźni), było zimno. Mężczyźni siedzieli w kurtkach.
Dlaczego jest tak niska temperatura w pomieszczeniach?- W piecu wygasa nocą, ale codziennie rano po godz. 9.00 jest w nim rozpalane – wyjaśniła dyrektorka. - Proszę zobaczyć, grzejniki już są letnie…
Przed godz. 12.00 nadal było zimno. W kotłowni przy piecu c.o. siedział jeden z podopiecznych.
- Tutaj mają drewno i węgiel – pokazywała Skrzymowska miejsce składowania opału. - Mogą z niego korzystać.
Oglądanie obiektu zaczęłyśmy od domu podopiecznych. W kuchni było posprzątane. Tutaj mężczyźni sami przygotowują sobie posiłki i sami dbają o czystość. Po prawej stronie od wejścia jest łazienka. Dwie toalety i natrysk. To miejsce domagało się gruntownego sprzątania. Smród delikatnie maskował silny zapach środków czyszczących i chloru. Niestety, nawet to nie wystarczało. Bardzo stare, niedoczyszczone z kamienia ubikacje po prostu śmierdziały. Bateria od natrysku, pokryta rdzą, z pożółkłym gumowym wężem, nie zachęcała do kąpieli. Czy działała? Trudno stwierdzić. Straszyły brudne płytki i sprawiająca wrażenie lepkiej z brudu, plastikowa kotara.
W pokojach u podopiecznych było zimno, niemal jak na zewnątrz, ale czysto. Mieszkańcy przyłożyli się do sprzątania.
- Nie jest idealnie. To nie są luksusy, ale warunki do życia mieszkańcy mają zapewnione – przekonywała dyrektorka. - Ja też robię wszystko, żeby podopiecznym pomagać. Jeżeli ktoś potrzebuje, to jeżdżę z nim do lekarza. Tomkowi też pomogłam, ale on nie był w stanie iść nawet do ubikacji. To co ja miałam zrobić? U nas muszą być osoby pełnosprawne fizycznie i do tej pory Tomek taki był. Ja nie zrobiłam nic przeciwko prawu. Chciałam mu pomóc, żeby lekarze postawili go na nogi.
Zadaniem ośrodka przy Granicznej, jak mówi Skrzymowska, jest wsparcie i pomoc osobom uzależnionym; postawienie ich „na nogi”, żeby sami radzili sobie w życiu.
- Te trzy osoby, które są u nas, nie odeszły. Nie mogły, nie były w stanie – dodaje. - Nie wszyscy też chcą stąd iść.
Niestety, jak w przypadku pana Tomasza, sytuacja zdrowotna mieszkańca może wymusić inne formy wsparcia i opieki. Dlaczego dyrektorka ośrodka nie starała się wcześniej załatwić dla pana Tomka miejsca w DPS-ie?
- A czy DPS to jest sposób na usamodzielnienie się – odpowiada Skrzymowska. - U nas podopieczni mają możliwość wyjścia do ogrodu. Wiosną jest u nas pięknie. Każdy może swój kąt znaleźć. Tomek nie potrzebował DPS-u, on nie chciał nigdzie iść. Dobrze się czuł.
Dlaczego 70-latek się nie usamodzielnił, nie poszedł na swoje?- Nie był w stanie… - dodaje dyrektorka. - Ale dawał sobie radę. Osoby, które do nas trafiają, też muszą coś od siebie dać. Trzech naszych podopiecznych jest u nas od wielu lat. Na swoje już raczej nie pójdą. Im się tu podoba, oni nie chcą iść do DPS-u. Jak chorują, jeżdżę z nimi do lekarza. Przykro mi z powodu Tomka i tego, że z takim rozgoryczeniem wypowiedział się na temat ośrodka. Był tu ponad 20 lat, miał opiekę… wcześniej nie narzekał.
Pan Tomasz, jak zapewnia dyrektorka, co miesiąc za pobyt w ośrodku płacił 1.300 zł, dokładał się również do rachunków za prąd z uwagi na dodatkowe urządzenia elektroniczne, z których korzystał.
- Gdy podopieczni potrzebowali, to w ramach tych środków woziłam ich na zakupy czy do lekarza – zapewnia dyrektorka. - Utrzymanie ośrodka i podopiecznego sporo kosztuje. Za sam prąd płacę 1.500 zł miesięcznie. Wszystkie koszty to około 4.000 do 5.000 zł.
Nie wszystko jednak „rozbija się” o pieniądze… Ośrodek był „domem” podopiecznego. Gdzie miał wrócić?
- Nie byłam w stanie teraz mu pomóc, u mnie nie ma pielęgniarki… Ja nie powiedziałam, że nie przyjmę Tomka, tylko, żeby on doszedł do siebie, żeby go w szpitalu postawili na nogi. My niesamodzielnych osób nie powinniśmy trzymać. Zrobiłam wszystko, żeby mu opiekę zapewnić. Ja nie chciałam się go pozbyć. Gdyby tak było, wysłałabym go do innej placówki, a nie do szpitala. Chciałam mu pomóc.
Ormowiec16:08, 25.01.2025
Pinindzy niema i nie byndzie,poszly na Owsiaka .
JanPabianiczanin18:43, 25.01.2025
Takim gadaniem to sobie za dużo nie ugra.
Wystawila czlowieka w styczniu na zewnątrz i tyle po 20 latach.
Nie chorowal od miesiąca tylko od dluższego czasu i powinien mieć zalatwiany dps a nie robiono nic w tym kierunku do póki gotówka się zgadzala.
Duży minus dla miasta ,że nikt nie kontroluje tych placówek.
A jak pani odniesie się do tego ,że coraz więcej osób jest w krs do tej calej granicy?
Adamowicz21:42, 25.01.2025
Już od lat ten ośrodek budził wątpliwości co do sytuacji mieszkańców.
Xenia 10:19, 26.01.2025
Dlaczego jest tam brudno?
To chyba brak dobrej woli..
JanPabianiczanin 00:24, 27.01.2025
To poszlo w zlym kierunku i dzialanie tej placówki od dluższego czasu jest ukierunkowane na zysk a nie na pomoc.
Rozumiem ,że trzeba zarabiać aby to utrzymać ale liczba osób ,które zaczely się pojawiać w krs od niedawna oraz wiele komentarzy osób ,które mialy bliższy kontakt z tą placówką wskazują na motywacje finansowe a nie pomoc osobom w potrzebie.
Dziwne ,że nikt z urzędu miasta nie kontroluje tej placówki lub z urzędu wojewódzkiego ale z drugiej strony oni są zajęci dbaniem o swoje posady a nie interesuje ich szary czlowiek.
AnyJa18:12, 25.01.2025
6 7
Twoim wpisem pokazałeś jakim jesteś maluczkim człowieczkiem.