W komendzie Straży Miejskiej działa centrum monitoringu. Przez całą dobę obrazu z 48 kamer strażnicy nie spuszczają z oka. Co ciekawe, w większości miejsc kamery są obrotowe, a operatorzy mogą sobie zdalnie nimi sterować – obracać i przybliżać obraz. Jakość tego obrazu jest naprawdę dobra.

– Technicznie jestem z nich bardzo zadowolony – przyznaje Tomasz Makrocki, komendant SM.

11 kamer znajduje się w Parku Słowackiego, 8 jest kamer przy Urzędzie Miejskim i wewnątrz, podobnie ulokowanych jest po 6 kamer przy ul. Narutowicza i św. Jana. A od niedawna działa jeszcze 17 kamer na 6 obszarach: Kilińskiego/ Zamkowa (5 kamer w tym 1 obrotowa), Kapliczna (3 kamery), Stary Rynek (1 kamera stała i 1 obrotowa), Gawrońska/ Mokra (1 obrotowa), Łaska (1 obrotowa i 3 stałe), Szarych Szeregów (1 obrotowa).

– Trwają jeszcze rozmowy dotyczące kamery na Lewitynie. Stamtąd mielibyśmy jeszcze obraz m.in. na kąpielisko, pump track – mówi Makrocki.

Stanowisko monitoringu obsługują 3 osoby na zmiany – rano, popołudniu i w nocy. W nocy zajmuje się tym dyżurujący strażnik. Jako że nasza Straż Miejska nie ma nocnych patroli, to każde niepokojące zdarzenie, uchwycone na monitoringu, operator przekazuje policji.

– Po zmierzchu kamery także się sprawdzają i obraz jest dokładny – dodaje komendant.

Za dnia na stanowisku jest inna osoba. Dyżurny nie byłby w stanie zająć się obserwacją, bo zajmuje się odbieraniem zgłoszeń i wysyłaniem patroli, więc zbyt dużo mogłoby umknąć jego uwadze.

Obraz z kamer jest przechowywany przez miesiąc. Strażnicy mogą przechować go dłużej jedynie na polecenie policji, prokuratury lub sądu.

– Czasem na wniosek policji zabezpieczamy fragmenty nagrań. Są one wykorzystywane podczas czynności operacyjnych – mówi. – Osobom prywatnym nie jest udostępniany obraz.

Biada tym, którzy są nieświadomi, że aż tyle miejsc w mieście jest pod stałą kontrolą. Złamanie zakazu parkowania, picie alkoholu w miejscu publicznym i inne wykroczenia nie ujdą już na sucho. Strażnicy widzą i jadą na miejsce. Wypierać się, to już nawet nie ma sensu.

– Zapis z monitoringu może być już podstawą do ukarania kogoś mandatem – tłumaczy Tomasz Makrocki.

Przygotowanie monitoringu przez firmę Toya kosztowało miasto 308.600 złotych. Głównym jego celem jest zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom. To dlatego miejsca, w których zamontowane zostały kamery, były wcześniej skonsultowane i wybrane także z policją. Komendant SM chciałby też rozszerzyć ich zasięg.

Zobacz też: Pabianiczanie chcą Animal Patrolu. Za jest 85,7 proc. głosujących

– Zależy mi na miejscach wjazdowych i wyjazdowych z miasta. Dobrze by było gdybyśmy mogli się kiedyś podłączyć dalej aż do Łodzi – dodaje.

Komendant liczy, że wtedy skuteczniejsze byłoby łapanie przestępców opuszczających nasze miasto lub przejeżdżających przez nie.