W zastępstwie Artura Dziuby Włókniarza poprowadził trener rezerw Grzegorz Gorący. I w swoim debiucie w lidze okręgowej zgarnął trzy punkty.

O pierwszej połowie śmiało można napisać, że się odbyła. Na boisku działo się tyle ciekawego, co kot napłakał. Swoje okazje miał Kamil Kozanecki, ale po jego trzech uderzeniach z pola karnego piłka w znacznej odległości mijała bramkę gości. W 8. Minucie po kornerze Patryka Wojtyniaka uderzenie głową Szymona Przyka z rogu bramki wybił bramkarz Zawiszy. Wreszcie w 40. minucie po strzale Szymona Szafoniego piłka ledwie doleciała do bramki rzgowian.

A goście? Oddali kilka strzałów, lecz na posterunku zawsze był Igor Kocik. Groźnie pod naszą bramką zrobiło się tylko raz – w 36. minucie – gdy gracz Zawiszy strzelał głową i piłka przeleciała tuż obok dalszego słupka.

Więcej działo się po przerwie. W 53. minucie zagrania Szafoniego z prawej strony nie sięgnął Artur Sobytkowski. Szkoda, bowiem nasz rezerwowy był ledwie… trzy metry od bramki. Minutę później po naszym kornerze, goście wyprowadzili błyskawiczną kontrę, po której strzałem przy bliższym słupku zaskoczyli Kocika. Było 0:1.

Włókniarz tłukł głową w mur, z naszych ataków na bramkę biła wielka niemoc. Przełamanie nadeszło w 74. minucie, gdy rajd na prawej stronie urządził sobie Kozanecki. Minął dwóch rywali i zagrał przed bramkę, a tam w tłoku w piłkę trafił (lub został trafiony piłką) Szafoni i doprowadził do remisu.

Chwilę później gracz Zawiszy na oczach sędziny bocznej zgarnął piłkę ręką w polu karnym, ale pani z chorągiewką nie zareagowała. Koleżanki, niczym niepodległości bronił główny arbiter głośno twierdząc, że… „zagranie ręką to nie jest przewinienie”. Ciekawa interpretacja przepisów, nieprawdaż?

Zdobyty gol sprawił, że pabianiczanie dostali wiatru w żagle. W 79. minucie obrońca Zawiszy skiksował przy wybiciu piłki sprzed bramki w taki sposób, że futbolówka niemal wpadła do siatki. Trzy minuty później Kocik uratował nas broniąc groźny strzał po ziemi.

Potem swoje dwie akcje miał Dawid Kosatka, po jego groźnych wrzutkach szansę miał Sobytkowski, który spudłował z bliska. W 85. minucie Sobytkowski już się nie pomylił i z kilku metrów zdołał pokonać golkipera Zawiszy. Wynik nie zmienił się do końca, choć boczna pani arbiter najpierw pokazała spalonego, którego wyraźnie zasugerował jej źle ustawiony obrońca Zawiszy, a później znów nie zauważyła jak piłkarz ze Rzgowa zagrywa piłkę ręką przed własnym polem karnym. Na szczęście błędy niewiasty z chorągiewką nie wypaczyły wyniku meczu.

Włókniarz: Kocik – Kosatka, Mendak, Mazur, Acela – Szafoni (87. Rokuszewski), Potrzebowski (46. Sobytkowski), Wojtyniak (90. Czerwiński), Dresler (58. Jarych) – Kozanecki (90. Kuchciak), Przyk (46. Kozak).