W pojedynkach z ligową czołówką tej jesieni wyraźnie ksawerowianom nie idzie – w trzech meczach z mocarzami: Włókniarzem, Stalą Głowno i Borutą zdobyli ledwie punkt, remisując w Pabianicach. W sobotę w Zgierzu Boruta był zdecydowanie lepszym zespołem. O dominacji gospodarzy świadczy fakt, że GKS właściwie nie zatrudnił bramkarza ze Zgierza.

Z kolei wracający do bramki ksawerowian Adrian Olejnik musiał aż czterokrotnie wyjmować piłkę z bramki.

Strzelanie rozpoczął w pierwszej połowie lider klasyfikacji strzelców Mateusz Misiak, który w 26. minucie wykorzystał prostopadłe podanie od Oskara Błocha i uderzeniem obok wychodzącego bramkarza zapewnił zgierzanom prowadzenie. Czy w tej sytuacji był spalony? Kibice GKS siedzący na trybunach twierdzą, że strzelec był na pozycji spalonej, natomiast sędziowie ofsajdu nie widzieli.

Półtorej minuty po przerwie było już 2:0. Defensywa GKS wyraźnie zaspała. Najpierw na lewej stronie hektar miejsca miał doświadczony Patryk Pietrasiak, który zagrał na środek pola karnego do Joachima Pabjańczyka. Z kolei ten miał dużo czasu, by wypatrzyć wbiegającego z prawej strony Błocha, który mocnym strzałem z bliska nie dał szans Olejnikowi. I choć defensorzy GKS reklamowali spalonego, gwizdek arbitra znów milczał…

Na 3:0 podwyższył w 58. minucie Misiak, kapitalnie trafiając z woleja przy słupku. Ozdobą meczu był z pewnością gol numer cztery dla zgierzan. Stali za nim zawodnicy, którzy rozegrali łącznie rozegrali 85 meczów w ekstraklasie. Z kornera na bliższy słupek zacentrował Paweł Zawistowski, a Artur Gieraga głową sprytnie tę wrzutkę przedłużył, pakując piłkę pod poprzeczkę bramki GKS.

GKS: Olejnik – Kaźmierczak, Ziółkowski, Pierzyński (76. Bogdan), Kołodziejczyk – Krakowski (65. Papuga), Papież, Włodarczyk (76. Cukierski), Podkoń (76. Domowicz), Zagórski (90. Szulc) – Kucharski (90. Kołodziej).