Czy mistrzowski wyścig był trudny?
– To były kolarskie szachy. Plany pokrzyżował odjazd czterech zawodników. Wyścig był bardzo ciekawy, a walka trwała do samego końca.

Ucieczka, w której Ciebie nie było, mogła się powieźć, a na rundach w Dolsku niemal zdublowała peleton.
– Rzeczywiście. Gdyby do tego doszło, to bardzo trudno byłoby dojść ucieczkę. Nie wiadomo, jak zareagowaliby na to sędziowie. Na szczęście na rundy wjechaliśmy przed ucieczką. Najbardziej na doścignięciu uciekinierów zależało zawodnikom zagranicznych ekip: Marcinowi Sapie, Maciejowi Bodnarowi i Bartoszowi Huzarskiemu.

Dlaczego?
– Bo każda z polskich grup miała w ucieczce swojego zawodnika i nie miała interesu gonić odjazdu.

Stałeś w roli faworyta?
– Przed startem wiele osób mówiło, że jestem mocny i powinienem wygrać. Sam nie czułem się faworytem.

Jaka była taktyka na wyścig?
– Ekipa miała jechać na sprinterów, czyli na mnie i na Tomka Smolenia.

Czułeś się mocny?
– Czułem się dobrze. Wiedziałem, że jestem jednym z szybszych zawodników i będę mógł powalczyć na finiszu.

Teraz będzie jeszcze trudniej...
– Myślę, że zdobycie tytułu Mistrza Polski to jedno, a drugie to godne noszenie koszulki. Trzeba włożyć wiele pracy w to, aby ją nosić. Każdy będzie chciał próbować pokonać mistrza i wygrać ze mną. Ja będę musiał się bronić i wciąż udowadniać, że jestem najlepszy.

Marzyłeś o złocie?
Tak. Marzenia się spełniają. Chciałbym z całego serca podziękować kolegom z drużyny, bo dzięki nim zdobyłem złoto. To sukces całej ekipy.

Dziękuję za rozmowę.