Uspokajamy. To nie jest teren zamieszkały przez sektę, ani miejsce spotkań satanistów. Rzut beretem od naszego miasta – w Woli Zaradzyńskiej przy ul. Starej – na terenie dawnego, milicyjnego ośrodka kolonijnego działa największy w Polsce pokój zagadek, a właściwie las zagadek. Można tam przeżyć około dwugodzinną przygodę, pełną zwrotów akcji, tajemnic oraz interaktywnych łamigłówek. Forest Escape (bo tak nazywa się to miejsce) prowadzą Rafał i Maciek.
- Po studiach mogliśmy pracować w korporacji, ale robiliśmy wszystko, żeby tego uniknąć - rzuca z uśmiechem Rafał.
W Pabianicach mieszkają od niedawna (Rafał pochodzi z Sieradza, a Maciek z Łodzi). Poznali się kilka lat temu na łódzkiej „polibudzie”, gdzie studiowali logistykę.
- Nie mieliśmy doświadczenia związanego z „pokojami ucieczek”. Przed stworzeniem pierwszego scenariusza byliśmy raptem w jednym. Stwierdziliśmy, że chcemy zrobić coś nowatorskiego i nie sugerować się innymi projektami – wyjaśniają.
Dlaczego wybrali akurat punkt pod Pabianicami?
- Szukaliśmy miejsca nietuzinkowego, bo wszystkie escape roomy, w momencie kiedy tworzyliśmy swój, mieściły się raczej w miastach, w kamienicach – mówi Maciek.
Scenariusze do swoich gier dopasowali do tego, co zastali na terenie ośrodka – kawał lasu, murowane, nadgryzione zębem czasu budynki, w których odbywa się około 70 procent gry.
Każde pomieszczenie jest odpowiednio zaaranżowane. Są tu m.in. tajemnicze zdjęcia na ścianach, stare meble i przejście w szafie. Scenografia podkręca atmosferę i potrafi przyprawić o gęsią skórkę.
- Sporo tych rzeczy – mebli, starych zegarów czy dywanów - dał nam mój dziadek. Część już tutaj była – opowiada Maciek.
- Szukaliśmy rekwizytów też na Olx-ie, aukcjach internetowych i skupach złomu. Przez lata współpracowaliśmy z wieloma specjalistami z różnych dziedzin zajmującymi się elektroniką, plastyką, informatyką, rekwizytami czy rękodziełem – dodaje Rafał.
W niektórych pokojach panuje totalna ciemność, dlatego zawodnicy muszą mieć przy sobie latarki.
Dopracowanie scenariusza od podstaw i dogranie jego wszystkich szczegółów jest bardzo czasochłonne.
- Każdy z nich tworzyliśmy średnio około dwa lata – mówi jeden z forestowiczów.
Płącą, żeby się bać
Forest Escape działa od 2016 roku. Od tamtej pory przewinęli się przez niego ludzie z różnych stron Polski. Nie tylko zapaleni amatorzy trzymających w napięciu rozgrywek.
- Nasi klienci organizują tutaj np. nietypowe wieczory panieńskie lub kawalerskie. Obsługiwaliśmy też firmowe wyjazdy integracyjne – opowiada Maciej. - Wbrew pozorom przyjeżdżają do nas nawet rodziny z dziećmi. Nie jesteśmy nastawieni typowo na straszenie. Mamy też scenariusze przygodowe.
W grze może wziąć udział drużyna licząca od 2 do 6 osób. Kluczem do ukończenia każdej z misji jest gra zespołowa, szybkie kojarzenie faktów, kreatywność i spostrzegawczość. W Forest Escape do wyboru mamy trzy scenariusze. Dwa z nich - „Prolog” i „Szepty” - są w klimatach thrillerowych i toczą się w latach 80-tych. Trzeci - „Postapo” - przeniesie nas do postapokaliptycznej rzeczywistości.
Gracze poruszają się po wyznaczonym terenie, szukając wskazówek do rozwiązania zagadek i kluczy do kolejnych pomieszczeń. Odkrywają też tajemnicze miejsca w lesie. Zabawę na powietrzu, wśród gęsto porastających drzew, podkręca pora – im ciemniej, tym większe emocje.
- Uczestnicy są zdani na siebie. Oczywiście na wszystko mamy podgląd przez monitoring. W razie problemów podpowiadamy przez krótkofalówki, na co powinni zwrócić uwagę, by przejść do kolejnego etapu – zapewnia Maciek.
Trumna w lesie
Forest Escape to nie tylko atrakcja turystyczna. Niemałą sensację wzbudza trumna leżąca między drzewami. Dostrzec ją można idąc ul. Graniczną. To jeden z elementów gry, który trzeba otworzyć. Niestety, nie każdy o tym wie. Zdarzyło się, że wystraszeni spacerowicze wzywali policję. Najemcy ośrodka musieli tłumaczyć się przez funkcjonariuszami.
- Trumna widoczna jest tylko zimą, gdy nie ma liści na drzewach. Załatwiliśmy ją od wujka Rafała, który zawodowo zajmuje się stolarką – uspokaja Maciek. - Płot był osłonięty płachtą, ale zerwał ją wiatr.
Trwają prace nad kolejnym scenariuszem. Specjalnie dla nas jego autorzy uchylili nieco tajemnicy.
- Tworzymy kontynuację „Postapo”. Zadaniem graczy będzie m.in. uzyskanie dostępu do bazy i pobranie danych dotyczących leku na chorobę popromienną, która po rozbłysku słonecznym zdziesiątkowała ludzkość – zdradzają. - Do właściwych lokalizacji w lesie będzie prowadzić aplikacja mobilna.
Opisy scenariuszy i inne informacje znajdziecie TUTAJ oraz na Facebooku.
Komentarze do artykułu: Trumny w lesie? Co kryje się nieopodal Pabianic?
Nasi internauci napisali 0 komentarzy