Szkoła, która od sześćdziesięciu lat jest świadkiem tysięcy dziecięcych marzeń, pierwszych przyjaźni i codziennych radości, przez dwa dni świętowała swój niezwykły jubileusz. Korytarze wypełniły się nie tylko obecnymi uczniami, ale i całymi pokoleniami absolwentów, dawnych nauczycieli i sympatyków.
Świętowanie rozpoczęło się w niedzielę, 21 września, kiedy w szkolnej sali gimnastycznej odbył się koncert pt. "My na zakończenie lata". Publiczność wysłuchała występów Jakuba Sarzyńskiego i Laury Brzezińskiej, a także byłych uczennic Julii Grendy i Magdaleny Czestkowskiej-Biernackiej. Gromkie brawa zebrał również chór szkolny pod batutą Katarzyny Suwald.
Po koncercie absolwenci i inni goście ruszyli na szkolne korytarze. Ci, którzy wrócili tu po wielu latach, spoglądali z niedowierzaniem na zmienione wnętrza, próbując odnaleźć miejsca, w których spędzili swoje dzieciństwo.
Wspomnienia, które pachną dawnymi czasami
Poniedziałkowa uroczysta akademia była kulminacją jubileuszu. W szkolnych murach znów spotkali się ci, którzy tworzyli jej historię – byli i obecni nauczyciele, samorządowcy oraz przyjaciele szkoły. Nie zabrakło anegdot i ciepłych opowieści.
Prezydent Pabianic Grzegorz Mackiewicz, a jednocześnie absolwent „Siedemnastki”, z uśmiechem wspominał lekcje chemii, podczas których uczniowie z rozbrajającą szczerością zapytali, czy mogą… wyprodukować alkohol. – „Chęci były, ale zgody dyrektorki już nie” – żartował, wywołując salwy śmiechu.
Była dyrektor Ewa Bosiak, historyczka Ada Widz i wuefistka Danuta Koralewska przywoływały obrazy szkoły sprzed lat.
Kroniki, zdjęcia i duch, który pozostał
Uśmiech na twarzach byłych uczniów wywołały obrazy sprzed wielu lat, ale wciąż są żywe, jakby wydarzyły się wczoraj. Pamiętali dzienniki przechowywane na półce w pokoju nauczycielskim, do których można było zajrzeć tylko wtedy, gdy ktoś z nauczycieli wysłał ucznia z prośbą o przyniesienie ich na lekcję. Sala techniki, gdzie uczyli się majsterkowania, korzystając nawet z imadła, co dziś wydaje się prawie nie do pomyślenia. Na lekcjach wychowania fizycznego obowiązkowe były ćwiczenia z „kozłem” i „skrzynią”, które dla jednych były sportowym wyzwaniem, a dla innych – źródłem przyspieszonego bicia serca. Obok szkoły, gdzie dziś jest boisko, był tzw. lasek. To tam, spędzało się często przerwy. Na boisku z kolei, w latach 90., królowała gra w "palanta".
Nie mogło zabraknąć także opowieści o szkolnym sklepiku. Kolejki ustawiały się jeszcze przed dzwonkiem, a zasada była prosta: kto miał dłuższą rękę, ten szybciej sięgał po upragnioną oranżadę w foliówce i ze słomką. Ten drobny, codzienny rytuał – czekanie w tłumie kolegów i koleżanek, przepychanie się, śmiechy i żarty – powrócił w opowieściach z niezwykłą siłą, jakby czas wcale nie minął.
Ogromnym skarbem jubileuszu okazały się kroniki szkolne i albumy pełne starych fotografii. Zestawienia „przed i po” przypominały, że choć ściany i korytarze zyskały nowe oblicze, coś pozostało niezmienne – duch tej szkoły. To właśnie on sprawił, że spotkanie stało się tak niezwykle wzruszające.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz