Zamknij

Żegnamy Jubilatkę

10:40, 08.03.2025 Aktualizacja: 13:46, 08.03.2025
Skomentuj

Jadwiga i Andrzej Oborscy, ostatni restauratorzy z Jubilatki, przez 33 lata karmili i bawili pabianiczan i nie tylko. Gotowali dla indyjskiego księcia i chemików z Polfy. Karmili premierów, prezydentów i cały polski episkopat. Żywili piłkarzy kadry narodowej. Występowali tu piosenkarze Kasia Sobczyk, Krystyna Prońko, Andrzej Rosiewicz i kabaret OTTO. Każdy z pabianiczan był tu przynajmniej raz w życiu

Dziś Jubilatka jest rozbierana na części. Odkąd we wrześniu 2023 roku Jadwiga i Andrzej Oborscy zrezygnowali z prowadzenia restauracji, budynek stał i niszczał.

Dlaczego zrezygnowali?

– Przestało być opłacalne prowadzenie restauracji, mimo dużej pomocy ze strony Adamedu - tłumaczy Oborska.

W końcu właściciel, czyli Adamed Pharma, postanowił zburzyć budynek. Z wielkiej konstrukcji został szkielet, a wkrótce i on zniknie.

Co tu będzie? Co zamierza zrobić właściciel, czyli firma Adamed? Na nasze pytanie odpowiedziało Biuro Prasowe firmy z Warszawy:

„Adamed Pharma zdecydował o rozbiórce budynku przy ul. marsz. Józefa Piłsudskiego 12 ze względu na zły stan techniczny, który zagrażał zdrowiu i bezpieczeństwu osób w nim przebywających. Teren po rozbiórce zostanie zrewitalizowany”.

Jak to z Jubilatką było

Jadwiga Oborska miała w 1989 roku 38 lat i tytuł magistra inżyniera technologii żywienia, jej mąż Andrzej Oborski był z zawodu lekarzem weterynarii. Pani Jadwiga pracowała wówczas jako zastępca kierownika restauracji PSS Społem Jubilatka, gdy dostała propozycję „nie do odrzucenia” – przejęcie i prowadzenie największej restauracji w Pabianicach.

– Z duszą na ramieniu postanowiliśmy zmierzyć się z tym wyzwaniem – wspomina Jadwiga Oborska. – To były trudne czasy, ale wzięliśmy sprawy w swoje ręce, jak to się wtedy mówiło i podpisaliśmy umowę na dzierżawę z Polfą.

Pabianickie PSS Społem przez dwa lata prowadziło lokal, który wydzierżawiły im Pabianickie Zakłady Farmaceutyczne Polfa. Potocznie zwana „chemiczną”, firma z Piłsudskiego wybudowała go dla swoich pracowników z okazji 100-lecia istnienia. Obiekt miał 1.100 m kw., w tym sala główna i dwie sale bankietowe liczyły 350 m kw. Umowę z Polfą Oborscy podpisali w listopadzie 1990 roku. Przedtem, jak wspominają, nie spali kilka nocy, długo zastanawiali się nad decyzją. Zaczęli działalność z przytupem.

– Był to bal sylwestrowy na 300 osób – wspomina pani Jadwiga. – Grał zespół złożony z członków kapeli Dobrzanie.

Potem była codzienna praca, zaopatrzenie, gotowanie i wydawanie posiłków w ciągu tygodnia, a duże imprezy (wesela, studniówki, bale i zjazdy rodzinne) w soboty i niedziele. Oborscy zatrudniali na początku do 30 osób personelu (w kuchni i na sali). Dziennie wydawali po 600-700 obiadów abonamentowych. Karmili pracowników Polfy i okolicznych firm, jak „papiernia”, Środki Opatrunkowe, ZGKiM, nawet urzędników ZUS-u. Gotowali po polsku, na stołach królował schabowy z kapustą, rosół z makaronem lub pomidorowa. Za dwudaniowy obiad abonamentowy z kompotem pracownik płacił 4,50 zł!

– To były takie czasy, kiedy zakłady pracy dokładały swoim pracownikom do obiadów abonamentowych - wspomina restauratorka.

Książę nakarmiony i zadowolony

Mieli także bardziej wybrednych gości. W latach 90. hinduski książę robił interesy z pabianicką Polfą, przyjeżdżał do nas po leki. Zabierał ze sobą służbę. Gdy przyjechał pierwszy raz, słudzy dźwigali kuferki, a w nich wschodnie przyprawy. Starannie przyprawiali nimi dania serwowane księciu w Jubilatce.

– O wizycie księcia byliśmy informowani na kilka tygodni wcześniej. Dzięki temu był czas na zamówienie i sprowadzenie świeżych warzyw, owoców i przypraw – wspomina Jadwiga Oborska.

Podczas następnej wizyty księcia jego służący niczego do potraw już nie dosypywali. Byli zdziwieni, że dania zamówione przez ich pana smakują równie dobrze, jak w Indiach. Jak to się stało?

Oborscy nawiązali kontakt z siostrami zakonnymi - Hinduskami, które były w parafii Chrystusa Króla u ówczesnego proboszcza księdza Chyckiego na Zatorzu. To one podpowiedziały, jak gotować po hindusku i sprowadziły odpowiednie przyprawy. A jedna z pracownic Jubilatki przeszła u sióstr parotygodniowy kurs gotowania z kuchni hinduskiej.

Trąby i tuby na ścianach

Początkowo gości restauracji obsługiwało 30 osób, w 1999 było ich 23, a kuchnią rządziła niepodzielnie Janina Ryba. Jadwiga Oborska w garnki jej nie zaglądała. Wolała pracę papierkową i organizacyjną, a zaopatrzeniem zajmował się Andrzej Oborski.

On też zadbał o nowy wystrój lokalu. 17 lat temu lokal przeszedł remont i metamorfozę.

Pamiętacie pabianiczanie instrumenty wiszące na ścianach świeżo odmalowanej Jubilatki. Skąd się wzięły?

– Jeździliśmy na przetargi mienia wojskowego. Oferowano różne rzeczy, zdarzały się instrumenty wojskowych orkiestr dętych – tłumaczy pani Jadwiga. – Niektóre były jeszcze gotowe do użytku. Można było na nich grać.

Lista gości

Stałymi gośćmi byli pabianiczanie, pracownicy zakładów pracy.

- Od czasu do czasu gościliśmy ważne osobistości państwowe – wspomina Oborska. – Karmiliśmy Tadeusza Mazowieckiego, Hannę Suchocką, Leszka Balcerowicza. Gościem Jubilatki był ostatni prezydent RP na wygnaniu Ryszard Kaczorowski. Z kuchni Jubilatki pojechały potrawy na stół do parafii św. Maksymiliana podczas erygowania świątyni.

Ówczesny proboszcz parafii ks. Ryszard Olszewski gościł cały episkopat z prymasem Józefem Glempem i prezydentem RP Lechem Wałęsą.

Najbardziej wyszukane potrawy serwowała Jubilatka piłkarzom narodowej reprezentacji Polski, którzy trenowali w Pabianicach.

– Życzyli sobie surówki z pędami bambusa – wspomina Oborska.

Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Dziś Oborscy z łezką w oku wspominają „stare dzieje”.

– Byliśmy jedną z pierwszych, nielicznych w tym trudnym okresie restauracji w Pabianicach. Zorganizowaliśmy setki wesel, wiele przyjęć komunijnych czy studniówek, a także sylwestrów i balów środowiskowych. Odwiedzali nas politycy, bywali artyści i sportowcy – wspomina Jadwiga Oborska.

Dziś Pabianice wspominają „Jubilatkę”, która niedługo zniknie z mapy miasta.

- To smutny moment, ale zrozumiały… - dodaje Jadwiga Oborska. 

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

KonsumentKonsument

0 0

Pani Oborska powiedziała, że na posiłki dla hinduskiego księcia sprowadzane swierze warzywa i owoce. To dla polskiego wydawano nieświerze warzywa czy stare. owoce

06:06, 10.03.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%