Po trzech latach ogromnego wysiłku film Knapika wreszcie trafił na duży ekran. Produkcja została przyjęta z ogromnym wzruszeniem. Sala w kinie Narodowego Centrum Kultury Filmowej w EC1 w Łodzi wypełniona była po brzegi. Publiczność oklaskiwała „Proces” na stojąco.
- To wszystko zrobiło na mnie ogromne wrażanie, nawet samo to miejsce – opowiada Robert. - Na premierę przyjechałem prosto z podróży do RPA. Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. 170 osób publiczności. Wśród nich moi bliscy, przyjaciele.
Robert z całą ekipą twórców zasiadł w pierwszym rzędzie.
- Nie widzieliśmy reakcji ludzi, którzy siedzieli za nami. Ja ten film widziałem ze sto razy na etapie montażu, ale pomimo to byłem poruszony projekcją na dużym ekranie – opowiada pabianiczanin.
Gdy skończył się seans i zapaliły się światła, rozległy się oklaski.
- Zobaczyłem, że publiczność wstała – wspomina twórca filmu. - Sporo osób było wzruszonych, ocierali łzy. Ja byłem w szoku. Chociaż wzruszenie mnie też nie ominęło. Musiałem też coś powiedzieć od siebie o filmie.
Na widowni było również wiele osób, które znają Roberta od lat i widziały przemiany zachodzące w jego życiu. Wielu z nich przyjechało na premierę z zagranicy lub drugiego końca Polski.
- Doceniam ich wysiłek. Poświęcili swój czas, żeby zobaczyć ten film – dodaje pabianiczanin. - Dzięki temu wszystkiemu spojrzałem też na swoje życie z innej perspektywy. Byłem na dnie, byłem uzależniony, ale odbiłem się. Dziś mogę stwierdzić, że miało jakąś wartość. Nazajutrz po premierze wsiadłem już do samolotu do Danii.
„Proces” to fascynująca podróż przez etapy życiowych zmian. Produkcja, stworzona przez rapera Roberta Knapika (Knapsa) oraz utalentowany duet producentów Ensoul (Jakub Ptaszyński, Jakub Galant), skupia się na dwuznacznym znaczeniu słowa „proces” – jako symbolu życiowych wyzwań oraz procesu sądowego.
O czym jest „Proces”?
Film opowiada historię głównego bohatera, rapera Knapsa, który wciela się w różne role – od sędziego, przez prokuratora, adwokata, aż po oskarżonego. Sam siebie oskarża, osądza i tłumaczy.
Muzyka prezentuje różnorodne style muzyczne i teksty, które poruszają emocjonalną stronę życiowych przemian. Filmy natomiast stanowią wizualną interpretację tych samych emocji, opowiadając bardziej złożone historie poprzez interpretację postaci.
W pierwszych scenach do pabianickiego mieszkania głównego bohatera pukają agenci. Robert uciekając, wyskakuje z okna na pierwszym piętrze. Ścigają go. Nie ucieka daleko.
- Zostałem pojmany i doprowadzony przed sąd – opowiada. - Wynajęliśmy salę Sądu Rejonowego dla Łodzi Widzewa, żeby nakręcić tę scenę. Zostałem wprowadzony jako oskarżony na salę. Sędzią też byłem ja, prokuratorem - ja, adwokatem również ja. To trochę jak w życiu, taka metafora. Kto z nas czasami się nie osądza, prokurator jest wewnętrznym krytykiem, rzadko kiedy się bronimy i wybaczamy sobie.
W procesie są dialogi, które nawiązują do tekstów teledysków z płyty Roberta, które przeplatają się w filmie ze scenami.
Jedna z „mocniejszych” scen została nakręcona na pabianickim cmentarzu.
- To był mój pogrzeb – opowiada Robert. - Zaprosiłem na niego znajomych i również mamę. Tak pochowałem starego siebie.
To moment kulminacyjny filmu. Nie słychać w tle muzyki, jest tylko 6-minutowa rozmowa. Pytania zadaje mu przyjaciółka. Robert ich nie znał, odpowiadał na żywo.
- To było bardzo naturalne i wstrząsające, zwłaszcza dla mojej mamy, która widziała mnie w trudnych momentach i nie wiedziała, jak mi wtedy pomóc – wspomina. - To była taka metafora odnowienia duchowego.
Kręcenie zdjęć trwało niemal trzy lata.
- Schudłem do roli prawie 20 kilogramów, zapuściłem włosy i brodę – opowiada Robert. - Zmieniałem się do każdego teledysku.
Na początku projekt tworzony był we współpracy z łódzką filmówką. Ale szybko dołączył do niego raper Krzysztof ESTE Łyszkowski, wspierając Roberta pomysłami i realizując produkcję.
- Chciałbym wyjść z tym filmem do młodzieży – mówi Robert.
33-latek rapuje od 2007 roku. Wydał już trzy płyty. Inspiracją do filmu była jego płyta „Jad”, opowiadająca o osobistym, życiowym procesie. Chciał muzykę ubrać w obraz.
- Warto żyć dla idei, a nawet za nią umierać – zapewnia Robert.
Dlaczego warto go obejrzeć?
„Proces” nie tylko bawi i wzrusza, ale także stawia pytania i inspiruje do refleksji nad życiowymi wyborami oraz wyzwaniami, z jakimi każdy z nas się boryka.
- Nasz projekt ma na celu zachęcić do zmiany sposobu myślenia o pokonywaniu przeszkód, które napotykamy każdego dnia oraz do zastanowienia się nad istotą procesów, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych, które kształtują nasze życie – dodaje Robert.
Kino Tomi
30 stycznia
godzina 20.00
Koszt biletu: 20 zł
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz