„Ja się nigdy nie poddam. Nie znam słowa kapitulacja”- oświadczył premier Donald Tusk na spotkaniu w Pabianicach.
Donald Tusk był dzisiaj w naszym mieście. To jego trzecia wizyta w Pabianicach. Na spotkanie do hali sportowej przy ul. św. Jana przybyły tłumy zwolenników KO, jak się okazało, nie tylko z Pabianic, ale i bardziej odległych zakątków kraju.
Przed salę sprawdzano listy obecności, a przed głównych drzwiach policjanci skanowali torby pań i badali detektorami wykrywającymi metal każdego wchodzącego. Dookoła hali i na sąsiednich ulicach rozstawiono umundurowane patrole policji. W sali były też Służby Ochrony Państwa.
W samo południe powitano premiera Donalda Tuska oklaskami na stojące. Skandowano jego imię. Donald Tusk w ten gorący dzień wystąpił w dżinsach, białej koszuli z podwiniętymi rękawami i znaczkiem – serduszkiem .
Przyjechał do Pabianic, by jak powiedział - wyspowiadać się trochę z tego, co zdarzyło się przez te kilkanaście miesięcy od czasów wyborów i by „opowiedzieć i wytłumaczyć na nowo Polskę po 15 października”. Zaznaczył, że wciąż trwa odbudowa demokratycznego państwa. W pierwszych słowach mówił o zagrożeniach, przed którymi stoimy.
Ujawnił, że kilkanaście godzin wcześniej spotkał się z głównodowodzącym sił NATO Alexusem Grynkewichem, z którym w piątek rozmawiał o bezpieczeństwie Polski i Europy.
- Dostałem precyzyjną informację, że według ocen NATO i USA, Rosja i Chiny będą gotowe do konfrontacji w skali globalnej już w 2027 roku. Musimy być gotowi na różne zdarzenia w ciągu najbliższych 2 lat - ostrzegał Tusk. - Przed nami dwa lata bez wyborów w Polsce, które można wykorzystać do stabilizacji i budowy silnego państwa oraz przygotowanie Polski na wyzwania przyszłości.
Wskazał, że w najbliższych latach będziemy musieli skupić się na zagrożeniach międzynarodowych, na możliwej potencjalnej konfrontacji z Rosją i Chinami. Trzy główne zagrożenia, jakie stają przed Polską jego zdaniem, to bezpośrednie zagrożenie ze strony Rosji. Drugim jest destabilizacja polityczna w kraju, a trzecim jest ewentualna destabilizacja obozu rządzącego.
Stwierdził, że 15 października „zdarzył się cud”. Udało się odsunąć PiS od władzy. Niektórzy uznali, że problem się skończył. Nic bardziej mylnego.
- 15 października zaczęliśmy, a nie skończyliśmy dzieło naprawy. Nie trzeba opuszczać rąk – mówił premier.
Odniósł się też do słów marszałka Hołowni, który mówił, że proponowano mu „przeprowadzenie zamachu stanu”. Tusk przywołał przykład dziecka, którego rodzice wysyłają na wakacje i proszą, by nie robiło głupot, „bo głupoty mogą zmienić się w dramat”.
- Będę prosił wszystkich l, by się ogarnęli i zrozumieli, że polityka to poważna gra. Że tu nie może być miejsca na wyścigi zdrajców, głupców, ludzi bez wyobraźni – mówił Tusk. - Ja się nigdy nie poddam. Nie znam słowa kapitulacja.
Celem na dwa najbliższe lata jest utrzymanie równowagi politycznej i kontynuacja reform.
Gorąco było podczas serii pytań z sali i odpowiedzi premiera Tuska.
Janusz Nagiecki, lider pabianickiego KOD-u zarzucał szefowi PO brak komunikacji. Jego zdaniem „od 10 lat dostajemy z tego powodu lanie od prawicy”.
- Proszę powołać fachowców, a nie polityków do tej roboty – nawoływał Nagiecki.
Tusk odparł mu, że jeszcze nigdy eksperci nie wygrali wyborów”. W polityce liczy się siła, odwaga głoszenia poglądów, determinacja i przebojowość”.
Ktoś inny z sali stwierdził, że demokracja jest w kryzysie, skoro policja na granicy nie potrafi wyegzekwować prawa i poszanowania dla munduru”.
- Dosyć żartów – stwierdził premier.- Kto podnosi rękę na służby zostanie ukarany.
Emeryt prosił premiera o większą rewaloryzację emerytur i rent. Młody człowiek wskazywał na „ekonomię według Mentzena”, która mąci w głowach młodym ludziom.
Wyraźnie stremowany mężczyzna wskazał na Romana Giertycha, jako polityka "sprawczego". „To on był w PiS-ie, a teraz napisał pismo - protest w sprawie wyborów prezydenckich .Za nim i za Ewą Braun poszedłbym jak w dym” – stwierdził i zaraz odkrył swoją pomyłkę, bo premier na nazwisko Braun zakrył uszy. „Chodziło mi o prokurator Ewę Wrzosek” – przepraszał zdenerwowany człowiek.
Padło też pytanie o ponowne liczenie głosów w wyborach prezydenckich. -Dlaczego tego nie zrobiono - pytała socjolożka. - Ja bym wszystkie głosy przeliczyła.
- Kto to miałby zrobić – pytał premier i sam sobie odpowiedział.- Policja? Nie, nie. Nie chcę takiego państwa, w którym policja liczyłaby głosy w wyborach.
5 0
Temu Panu podziękujemy
6 0
zabrakło Joaśki a ten nieudacznik widać ma chęć ją zastąpić ? Nie tedy droga,są śmieszni i są żałośni.Ględzenie o jakoweś kapitulacji ,przeca ona ,ta KAPITULACJA ,trwa.Podziwiam tych wszystkich którzy polezli na ten spęd.Za niedługo fotki z ich facjatami na tym jarmarku bezmyślności będą w krainie obsuwy.
5 0
W jaki sposób ten udający Polaka osobnik chce pozyskać poparcie większości narodu w trakcie bieżącej kadencji, skoro każde jego słowo to FAŁSZ, KAMSTWO i OBŁUDA? 😠 Aż dziw bierze, że jeszcze się trzyma w siodle, skoro nawet najbliżsi sojusznicy mają go coraz bardziej dość. Przedłuża tylko agonię tej naprędce skleconej "koalicji", na czym cierpią zarówno Polacy jak i cały kraj.
PRECZ Z POLSKI, i to jak najszybciej!!
2 0
parodia