W ich szeregach jest 33 strażaków. Mają dwie panie. W ubiegłym roku wyjeżdżali 17 razy, w tym już 13. Wspominają taki rok sprzed kilku laty, kiedy to nie mieli żadnego wezwania.
- To był szczęśliwy rok. Nie chcemy mieć wezwań i alarmów, bo każdy wyjazd to krzywda ludzka. To albo wypadek, albo odpompowanie wody, walka z naturą. My jeździmy do tych nieszczęść – opowiada Paweł Jurek, naczelnik OSP Mogilno.
W tym roku tylko raz gasili pożar. Byli dwa razy na poszukiwaniu zaginionych. Zabezpieczali lądowisko dla śmigłowca, który przyleciał do wypadku.
Rok temu walczyli z nawałnicą, która nie ominęła gminy Dobroń. Przy usuwaniu skutków wichury pracowali 48 godzin.
- Nie mieliśmy już siły, byliśmy wykończeni. Jest nas jednak sporo, więc daliśmy radę posprzątać do końca. Mieliśmy wrażenie, że władze gminy zdały sobie wtedy sprawę z tego, jak bardzo jesteśmy im potrzebni. Przez dwa dni, bez przerwy i w trudnych warunkach pomagaliśmy ludziom. Zupełnie bezinteresownie – opowiadają.
W tym roku pojechali pomagać pabianiczanom, ktorym w sierpniu w wyniku ulewy zalało komórki i domy.
Sami sobie
Pracują społecznie, bo to lubią. Sami dbają o swój kawałek ziemi, o swoje auta i doposażenie jednostki.
- Trudno jest znaleźć pieniądze na remonty i na inne potrzeby straży. Czasem trzeba się nachodzić, ale są efekty – dodaje naczelnik.
Najbardziej skorzystali na budowie drogi S8 w okolicy Mogilna. Napisali kilka pism do firm, które budowały drogę. Dwie z nich odpowiedziały i pomogły. Trafili na ludzi, którzy byli sympatykami ochotniczych straży pożarnych i podobało im się to, że ktoś potrafi działać i robić tak dużo za darmo.
Strażacy z OSP Mogilno dostali od firmy Drog – Bud wóz strażacki. Kosztował 50.000 zł. Jeżdżą nim do dziś. Od innej firmy dostali drzwi do garażu o wartości 16.000 zł. Z pieniędzy sołeckich zakupiono im kostkę. Resztę musieli zrobić sami, bo na robociznę nie wystarczyło. Kostka jest już gotowa. Na jasnym tle ułożyli napis „OSP Mogilno”.
- Jak kończymy jedno, to już zastanawiamy się, co tu zrobić kolejnego. Teraz przed nami remont sali i kuchni. Pozyskaliśmy pieniądze na materiały, reszta to już nasza charytatywna praca. Nie narzekamy. Lubimy to – mówi Michał Pik, zastępca naczelnika.
Podobnie jest ze sprzętem. W tym roku ich wniosek złożony do Ministerstwa Sprawiedliwości został pozytywnie rozpatrzony. Dzięki temu dostali torbę medyczną PSP R1 z deską oraz defibrylator. Potrzebne im jeszcze aparaty powietrzne.
- Staramy się o pozyskanie funduszy na ten cel od czterech lat. Przydałyby się chociaż dwa. To wydatek rzędu 10.000 zł. Dla nas to bardzo ważna rzecz, bo to ratuje strażaka. W przypadku dużego zadymienia masz tlen na plecach – apelują strażacy z Mogilna.
Długie i wyczerpujące akcje
Gabryjel Jurek wspomina wielki pożar lasu sprzed 20 lat. Paliło się w miejscowości Czarny Las. To były podpalenia. Opowiada, że na miejscu było ok. 50 jednostek straży pożarnej ściągniętych z całego województwa. Podczas gaszenia pożaru w jednym miejscu za moment podpalenie było kilka kilometrów dalej.
- To była najdłuższa akcja gaśnicza w jakiej brałem udział – mówi Gabryjel Jurek.
Inny pożar lasu, który wspominają, miał miejsce 3 lata temu. Paliła się powierzchnia ok. 70 arów. Pojechali w piątkę.
- Dostaliśmy w kość. Nie dość, że ogień, to jeszcze na dworze było wtedy 35 stopni. Nie można było złapać powietrza. A wodę piliśmy litrami – mówią uczestnicy tej akcji.
Wielu druhów z OSP Mogilno prowadzi gospodarstwa rolne. Gdy dostają powiadomienie o wyjeździe, rzucają wszystko tak jak stoją i biegną lub jadą.
- Zostawiamy np. ciągnik w polu. Nikt nie myśli wtedy o niczym innym, jak tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się na miejscu - mówią.
Michał Pik jest kierowcą. Nie jest bezpośrednio przy pożarach, a jego rolą jest podawanie potrzebnego sprzętu. On najlepiej wie, gdzie co leży. W tej straży jest dwóch ochotników, którzy mają ukończony kurs prowadzenia samochodów uprzywilejowanych. Do tego są przeszkoleni na ratowników medycznych.
- Co jest potrzebne, to niosę. Wołają piłę, torbę ratunkową czy defibrylator, to moim zadaniem jest jak najszybciej im to podać – opowiada Pik.
Mają w swoich szeregach jednego strażaka spoza Mogilna. Dojeżdża z Terenina. Dlatego rzadko stawia się na wezwanie w strażnicy. Dojeżdża na miejsce zdarzenia i również bierze udział w akcji. Zakłada zapasowy kombinezon strażacki, który wożą w aucie.
Imprezowa załoga
Lubią wyjazdy, które nazywają „wesołymi”. To są spotkania strażaków z okazji jubileuszy, Dnia Strażaka czy ślubów druhów – ochotników. Do tego organizują imprezy razem z Kołem Gospodyń Wiejskich z Mogilna, takie jak: andrzejki, opłatek, 11 listopada i 3 maja.
- Kiedyś robiliśmy zabawy dla mieszkańców okolic. Z tego tytułu można było pozyskać pieniądze na dalszą działalność. Te czasy jednak już minęły, bo zrobiło się bardziej niebezpiecznie – opowiada Gabryjel Jurek. - Z dyskotek zrezygnowaliśmy.
Są zaradni. Wpadli na pomysł corocznego przygotowywania kalendarza. Mieszkańcy okolicy kupując kalendarz wykupują symboliczną cegiełkę. Co roku jest inny. Są na nim zdjęcia strażaków lub inne okolicznościowe. Najbardziej podoba im się ten z 2016 roku, na którym widnieją piękne, strażackie wieńce dożynkowe zrobione przez panie z Koła Gospodyń Wiejskich.
W tej straży jest kilka rodzin od czterech pokoleń. Najwięcej jest Jurków. Obecnie ma tak na nazwisko 8 strażaków, ale bywały lata, że było ich jeszcze więcej. Kiedyś pojawili się w składzie złożonym z siedmiu Jurków na zawodach. Sędzia poprosił ich o wyjaśnienie tej pomyłki.
- Takich zabawnych sytuacji związanych z tym nazwiskiem jest wiele – mówią.
Do stulecia zostało im jeszcze 7 lat. Liczą, że wtedy dostaną nowy wóz. Na razie mają na stanie samochód lekki do drobnych zdarzeń i wóz średni o pojemności 3.000 litrów wody.
Wszystko jest spisane w kronice. Pierwsza remiza została namalowana przez nieżyjącego już druha, Wacława Skorka. Jest on autorem również innych obrazków przedstawiających wozy strażackie, czy obrazu przedstawiającego postać św. Floriana, opiekuna strażaków. Dzieło wisi w garażu na jednej ze ścian.
Obecny zarząd: prezes – Gabryjel Jurek, naczelnik – Paweł Jurek, z-ca prezesa – Seweryn Kania, z-ca naczelnika – Michał Pik, skarbnik – Marek Jurek, gospodarz – Łukasz Jurek, sekretarz – Marek Wójt.
Historia: W 1925 roku z inicjatywy społecznej mieszkańców wsi Mogilno Małe i Mogilno Duże utworzono jednostkę OSP. Na czele jako komendant stanął druh Andrzej Dąbski. Było 21 członków. Teren pod budowę strażnicy przekazał ówczesny leśniczy – Stefan Michalski. Drewniana remiza stanęła tutaj w 1934 roku. Po wojnie, w 1950 roku zakupiono pierwszy wóz bojowy. Z okazji jubileuszu 60-lecia nadano jednostce sztandar.
Komentarze do artykułu: W tej straży królują Jurkowie
Nasi internauci napisali 0 komentarzy