Srogie mrozy to śmiertelne zagrożenie dla bezdomnych. Schronisko w Pabianicach w ostatnim tygodniu pękało w szwach. W placówce przy ul. Kościuszki jest miejsce dla trzydziestu osób.
- A każdej nocy przyjmujemy sześćdziesiąt. Układamy materace na stołówce, korytarzach, w każdym miejscu. Nikogo nie pozostawiamy bez opieki – opowiada Klaudiusz Majtka, kierownik schroniska brata Alberta.
Pabianice przez całą dobę przeczesują oddziały policji, Straży Miejskiej i wolontariuszy z ochotniczego sztabu ratownictwa. Znajdują ludzi w pustostanach i na placach. Wszystkich przewożą na Kościuszki, gdzie czeka na nich herbata, koc, ciepły posiłek i materac.
Sprawa jest poważna. Z powodu mrozów od 1 listopada w Polsce zmarło już ponad 50 osób.
Kłopot w tym, że oficjalnie placówka przy Kościuszki jest noclegownią, nie schroniskiem. Tak zdecydowały władze miasta. Na noclegownię można wydać mniej, niż na całodobowe schronisko. Zgodnie z prawem wszyscy mieszkańcy powinni w ciągu dnia opuścić budynek i wyjść na ulice.
- Ale nikogo nie wyrzucamy na mrozy. Działamy całą dobę – zapewnia Klaudiusz Majtka.
Władze miasta tłumaczą decyzję zmianą prawa.
Więcej w najnowszym numerze "Życia Pabianic"
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz