Zamknij

Uzależniony od latania

15:28, 11.02.2008 Aktualizacja: 11:34, 16.06.2010
Skomentuj redakcyjny zespół redakcyjny zespół

Od osiemnastu lat wakacje i urlopy miał mało egzotyczne, bo… na lotnisku.

- Już jako dzieciak śniłem, że latam niczym ptak - opowiada. - Chciałem ziemię oglądać z góry.

W powietrzu „zaliczył” już 1.700 godzin. Do narodowej kadry szybowników zakwalifikował się po świetnych wynikach w mistrzostwach Polski w 2006 roku. Trener kadry zdecydował wtedy, że Przemek pojedzie na mistrzostwa Europy w klasie światowej do Pociunai na Litwie.

- Wyzwanie było ogromne - dodaje Przemek.

Na Litwę pojechali tydzień przed zawodami. Chcieli poznać teren i polatać razem z drugim reprezentantem Polski w tej klasie - Krzysztofem Herczyńskim.

Pierwszym zadaniem zawodów mistrzowskich był lot po trasie trójkąta - 183 km.

- Krzysiek wpadł na metę pierwszy, a ja minutę po nim - opowiada Przemek. - Konkurenci przylecieli dwadzieścia minut później.

W kolejne dni pogoda ich nie rozpieszczała.

- Podczas trzeciej konkurencji lecieliśmy przez wałek burzowy - opowiada pilot. - Lało, nic nie było widać. Szybowcem rzucało na wszystkie strony. Lądowaliśmy w polu.

Polacy zwyciężyli w czterech z pięciu konkurencji. Krzysiek Herczyński został mistrzem, a Przemek Bartczak wicemistrzem Europy.

Przemek pochodzi z Chechła. Nie jest pierwszym lotnikiem w rodzinie. Latał jego tata, wujek jest kapitanem boeingów 767 w PLL LOT.

- Ja wybrałem szybowce - mówi. - W nich można się utrzymać w powietrzu nawet kilkadziesiąt godzin i przelecieć do trzech tysięcy kilometrów.

Gdy jest ładna pogoda i słońce nagrzeje ziemię, Przemek z radością obserwuje, jak tworzą się słupy powietrza wznoszącego.

- My nazywamy je kominami - tłumaczy. - Na szczycie komina powstaje chmura cumulus. Jeśli wiosną lub latem ujrzycie na niebie białe baranki, to możecie być pewni, że gdzieś tam w górze latamy razem z ptakami.

Cumulusy to dla Przemka znak, że pora wyruszać na lotnisko.

- Gdy je widzę, a jeszcze jestem w pracy, czuję się lekko rozdrażniony - dodaje z uśmiechem. - Myślami już jestem w kabinie szybowca.

Co ze strachem?

- Każdy go odczuwa w sytuacjach niebezpiecznych - zapewnia pilot. - Taką sytuacją jest lądowanie poza lotniskiem. Trzeba być wtedy pewnym swych umiejętności i nie pozwolić, by górę wzięły emocje.

Groźnie może być również w górach.

- Trudno tam o kawałek placu do lądowania - mówi Bartczak. - Adrenalina skacze również, gdy wleci się nisko między dwa pasma, kilkadziesiąt metrów od zbocza, a trzeba się do niego przykleić, by wykorzystać prądy wznoszące. To jednak nadaje lotowi kolorytu.

Przemek lubi sportową rywalizację. A zwłaszcza ściganie się na trasie, którą pilot musi pokonać w jak najkrótszym czasie. Wygrywa ten, który osiągnie największą średnią prędkość.

- Gdy na Szybowcowych Mistrzostwach Europy zagrali mi Mazurka Dąbrowskiego, łza zakręciła mi się w oku - dodaje.

Latanie to okazja podziwiania przepięknych widoków.

- Do dziś wspominam wyprawę szybowcową do Saint Auban, ośrodka szybowcowego w Alpach francuskich - opowiada lotnik. - Latałem też w górach polskich, słowackich i czeskich. Marzę o argentyńskich Andach i nowozelandzkich Alpach.

Na lotnisku znają go jako Żółwia. Skąd ten pseudonim?

- Trzeba by spytać Krokodyla - uśmiecha się. - Krokodyl to kolega, którego poznałem podczas szkolenia, dziewiętnaście lat temu. On tak mnie nazwał. Pewnie dlatego, że czasami potrafię daleko odpłynąć myślami i wtedy mój kontakt z otoczeniem jest ograniczony.

Latanie to dobra szkoła życia.

- Ukształtowało mój charakter - uważa Przemek. - Nauczyło wytrwałości, odpowiedzialności, odporności na stres.

Teraz Przemek planuje loty nad Bychlewem i Pabianicami. Wraz z Jerzym Błochem, rolnikiem z Bychlewa i działaczami Polskiego Stowarzyszenia Szybowcowego, chcą urządzić lądowisko pod miastem.

- Z końcem lipca wszystko będzie gotowe - zapowiada rolnik. - Moje pole jest długie na tysiąc metrów, będziemy więc mieli spory zapas. Pole nie utraci przy tym swej roli w gospodarstwie i dalej będzie uprawiane.

Będzie tylko wyrównane i uwałowane. Potrzeba jeszcze wiaty dla wyciągarki do szybowców.

Wszystkich chętnych pomóc entuzjastom lotnictwa prosimy o kontakt z Przemysławem Bartczakiem. Tel. 0-691-236–504. E-mail: [email protected].

Przemysław Bartczak z zawodu jest informatykiem. Kurs szybowcowy ukończył w 1989 roku w Aeroklubie Łódzkim. Dwa lata później zdobył licencję pilota szybowcowego. Rok później - pierwszy diament do złotej odznaki. Od 1992 roku regularnie startuje w zawodach szybowcowych. W zeszłym roku dostał powołanie do szybowcowej kadry narodowej. W tym roku wystąpi na Szybowcowych Mistrzostwach Świata, które odbędą się we Włoszech.

(Namysł Agnieszka)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

FrantFrant

0 0

Mądry chłopak, lata na szybowcach, a nie na LSD.

11:13, 12.02.2008
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%