Strzały padły w nocy z piątku na sobotę.
- O tej porze było sporo gości. Na szczęście nikt nie został zraniony - mówi Radosław Jóźwik, właściciel pubu, przed którym gęsto padały kule z pistoletu.
Przed północą do pubu Halloween urządzonego na piętrze byłej tkalni Pamoteksu przy ul. Zamkowej 4 weszło dwóch młodych mężczyzn.
- Jeszcze na schodach jeden z nich wdał się w awanturę ze spotkanym gościem - mówi Jóźwik. - Doszło do szarpaniny i wymiany ostrych zdań. Interweniowali moi pracownicy.
Ochroniarze poprosili obu mężczyzn, by wyszliz baru. "Pomogli im" zejść na dół. Gdy sprowadzali gości na parter, wyprzedził ich młody mężczyzna. Biegł. Na ulicy wsiadł do samochodu i odjechał. Ochroniarze wyprowadzili gości przed pub, stanęliw drzwiach, rozmawiali.
Sześć kul w ścianach
Chwilę później przed barem zahamował samochód. Wyskoczył z niego ten sam mężczyzna, który chwilę wcześniej wybiegł z pubu. Wyjął pistolet i strzelał do ochroniarzy.
- Padło sześć strzałów - mówi aspirant Dariusz Karpecki z pabianickiej policji. - Kule trafiły w mur, przebiły na wylot drewniane drzwi, rozbiły szklane okienko nad wejściem.
Z muru policjanci wydłubali 3 pociski. Były to ostre naboje kaliber 9 mm. Z podłogi korytarza zebrali 6 łusek.
- Wszczęto śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa - mówi aspirant. - Sprawca nie ma zezwolenia na broń.
Policja zna nazwisko strzelającego. Był to 20-letni Jakub K. Kilka godzin przed strzelaniną patrolzatrzymał samochód, którym Jakub K. podróżował wraz z trzema kumplami. Wtedy spisano ich dane personalne.
- Jeszcze się ukrywa, ale jego ujęcie to tylko kwestia czasu - zapewnia Karpecki. - Dla niego byłoby lepiej, gdyby sam się do nas zgłosił.
Niebezpieczny interes
Radek Jóźwik - szef pubu Halloween, jest załamany. Obawia się, że wieść o strzelaninie odstraszy mu klientów.
- Nie mam szczęścia do prowadzenia interesów w Pabianicach.Kiedyś mój lokal odwiedzili bandyci żądając haraczu, teraz ta strzelanina - żali się. - Zrezygnowałem z prowadzenia pubu przy ul. Wyszyńskiego. Miałem nadzieję, że stara fabryka to lepsze miejsce na lokal. Wokół nie ma domów, głośna muzyka nikomu nie przeszkadza.
W lipcu ubiegłego roku na Jóźwika, który prowadził Korner-pub przy ul. Wyszyńskiego, napadli dwaj bandyci. Przyszli w nocy z soboty na niedzielęi zażądali pieniędzy. Jóźwik nie chciał dać. Pobili go i sami wzięli z kasy 3.500 zł. W niedzielę znów się zjawili. Wybili szybę w oknie. W poniedziałek nie zdążyli narozrabiać. Kierownik wezwał ochroniarzy. Skutych bandziorów zabrano na komendę policji. Jeden z nich - 20-letni Norbert K. z Łęczycy, siedzi w więzieniu.
Strzały w knajpach
Kwiecień 1997 roku, bar Agatka przy ul. Waryńskiego: Ochroniarz strzelił do Cygana, z którym pił.
Marzec 1997 roku, bar Markus, ul. Zamkowa 11: Podczas awantury ochroniarz strzelił do chłopaka. Piotr S. zmarł w szpitalu. Ochroniarz twierdził, że działał w obronie własnej, bo grożono mu pobiciem.
Marzec 2001 roku, pub Remiza, ul. 20 Stycznia: Dwaj mężczyźni pobili policjanta, który przyjechał po żonę. Funkcjonariusz próbował ich powstrzymać, strzelając w powietrze. Napastnicy nie przestraszyli się. Zabrali mu broń.
Komentarze do artykułu: Na zamkowej jak na wojnie
Nasi internauci napisali 0 komentarzy