Nie każdy ma w pracy taki luksus jak klimatyzacja, czy chociaż zwykły wentylator.

O to, jak pracuje się w taki upał, jak dziś, zapytaliśmy Mariusza Dybkę, właściciela budki Max Kurczaki przy SDH-u.

Mężczyzna dosłownie pracuje w pocie czoła, by klienci mogli zjeść świeżego i gorącego kurczaka z rożna już od rana. Jedyną „wentylacją” są tu otwarte drzwi i okienka.

– U mnie zwykle temperatura jest wyższa o około 20 stopni niż na zewnątrz – przyznaje pan Mariusz.

Położyliśmy na blacie termometr. W kilka minut wskazał 40 stopni. Już po kilkunastu mogłoby zabraknąć na nim skali. A właściciel spędza tu od kilku do kilkunastu godzin dziennie.

– Teraz mogę mieć tu około 50-60 stopni – mówi. – A jeszcze nie są to wcale godziny szczytu. 

Budka czynna jest od poniedziałku do soboty. Właściciel o godzinie 7.00 wstawia na rożen pierwsze kurczaki. Około 9.30 są gotowe. I tak kręci je czasem do wieczora.

Czy jest sens, skoro w taki upał mniej osób spaceruje po mieście? Jak się okazuje, ruch przy budce wcale nie jest mały. Podczas naszej krótkiej wizyty klienci wpadli po dwa udka, czy po pół kurczaka.

–  Od rana przychodzą klienci, niektórzy zjedzą na miejscu. Większość zabiera do domu na obiad – mówi sprzedawca.

Jak pan Mariusz radzi sobie w takich warunkach?

–  Przyzwyczaić się raczej nie da. Ja piję 3 litry wody dziennie – mówi.

W niektórych zakładach pracy ze względu na wysokie temperatury skrócono godziny pracy. A jak jest u Was?