- Znalezienie takiej kapsuły czasu, po tylu latach, to dla mnie sensacja. Jestem szczęśliwy, że mam ją w swojej kolekcji – chwali się pabianiczanin. - Wiem też, że nie wszystko, co w niej było, jest u mnie, ale nie ma to znaczenia. Cieszę się, że cenne dokumenty firmy zostały uratowane od zapomnienia, a nie wyrzucone na śmieci.
Legenda okazała się prawdą
Seweryn Grambor ponad 20 lat temu usłyszał historię „kapsuły czasu” ukrytej przez właścicieli przedsiębiorstwa Krusche i Ender. Była na tyle nieprawdopodobna, że uznał ją za jedną z pabianickich legend opowiadanych przez najstarszych mieszkańców miasta.
- Dla takiego poszukiwacza pabianickich „perełek” jak ja, to był taki trochę „święty Graal” - przyznaje Seweryn. Dowiedziałem się kiedyś, że na początku XX wieku właściciele firmy ukryli w jednym z budynków, firmowym lub prywatnym jednej lub drugiej rodziny, „kapsułę czasu”. Kto by nie chciał takiej znaleźć?
Pabianiczanin przez lata snuł domysły, co fabrykanci mogliby w niej schować.
- Plotki niosły, że kilku robotników remontujących któryś z budynków pofabrycznych na taką „kapsułę” trafiło. Niestety, nie dowiedziałem się, w którym. Sprawa jest owiana tajemnicą.
Wyobraźnię podsyciły przeczytane w starej gazecie informacje, jakoby Kruschowie wiedzieli o zbliżającej się wojnie i ukryli najcenniejsze przedmioty w jakimś „magazynie nad Dobrzynką”. Dociekliwość Seweryna nie dawała mu spokoju. Podczas spotkań ze starszymi pabianiczanami wypytywał o pamiątki po fabrykantach. Niestety, nikt o nich nie słyszał. Aż pewnego dnia zadzwonił telefon…
- „Panie Sewerynie, mam puszkę ze starymi dokumentami z PZPB”, usłyszałem od miłego, starszego pana. Pomyślałem, że to pewnie powojenne papiery. Mimo to pojechałem na spotkanie. Jak zobaczyłem, co na mnie czeka…
Z pozoru zwykła, miedziana puszka (była już otwarta), o długości 21 cm, szerokości 13,5 cm i grubości 1,9 cm, zawierała, coś, co wprawiło pabianiczanina w osłupienie.
Co skryła „kapsuła czasu”
Były w niej dokumenty pabianickiej fabryki sporządzone ponad 100 lat temu. Napisano je w językach niemieckim, rosyjskim oraz francuskim. Metalowy pojemnik zalutowano w 1908 roku.
- Do rozszyfrowania ich użyłem internetowego translatora. Według tłumaczenia, puszka została przymocowana do „szafki lub regału na książki”, ale nie podano gdzie – wyjaśnia kolekcjoner.
Datę zamknięcia „kapsuły” potwierdza pismo w firmowej kopercie. Napisano w nim:
"Ten uzupełniający wniosek powstał w jednym z naszych warsztatów, w czasie od 20 czerwca do 4 grudnia 1908, pod kierownictwem mistrza ślusarskiego Jana Wielowicza, przywódcy partii mechanika Rudolfa Harbosa i Witalisa Lechowskiego z pomocą 4 ślusarzy, którzy zbudowali szafkę na książki i przylutowali tą blaszaną puszkę." Pabianice 4 grudnia 1908.
W kopercie był również cennik Towarzystwa Akcyjnego Pabianickich Fabryk Wyrobów Bawełnianych Krusche i Ender z października z tego samego roku.
Kolejnym dokumentem jest maszynopis z 4 grudnia 1908 roku. W dokumencie tym włodarze fabryki informują o swoich osiągnięciach, ile mają maszyn włókienniczych i jakie, ilu zatrudniają pracowników (pracownicy fabryczni 4434 + ręczni 603). Podają, jakie koszty fabryka poniosła w 1907, np. całkowita pensja wypłacona w 1907 to 2.039.868.59. W dokumencie są też informacje utrzymania fundacji fabrycznej za rok 1907. Wydatki dotyczą: szkoły fabrycznej, szpitala fabrycznego, ubezpieczenia i wsparcie pracowników, kosztów biblioteki, zakładu kąpielowego czy dotacji do sprzedaży węgla dla pracowników. Na końcu dokumentu wyszczególniono nagrody dla firmy, a było ich aż 11. Jest też spis całego zarządu Fabryki Krusche Ender: Theodor Ender prezes i dyrektor generalny, jego zastępca i dyrektor techniczny Felix Krusche, dyrektor handlowy Theodor Hadrian, dyrektor techniczny Louis Knothe oraz szef głównego oddziału w Łodzi dr Alfred Scholz.
Kapsuła zawierała też cennik Towarzystwa Akcyjnego Pabianickich Fabryk Wyrobów Bawełnianych Krusche i Ender z października 1908 roku. Wydany jest w dwóch językach, rosyjskim i polskim. Wrażenie robi secesyjna szata graficzna okładki. W 10-stronicowym cenniku jest spis wszystkich towarów oferowanych przez miejscową fabrykę.
Tak prezentuje się (na zdjęciu poniżej) sprawozdanie z działalności Pabianickiej Manufaktury Krusche Ender za 1907 rok. Są to przychody, konta wydatków, zysk i rachunek strat oraz bilans. Jest to oficjalny dokument wysłany do całego zarządu i wszystkich placówek firmy zatwierdzony przez walne zgromadzenie w dniach 1-14 maja 1908 roku. Ciekawostką jest, że sprawozdanie zostało wydrukowane w drukarni Stanisława Stefana, która niegdyś mieściła się przy ul. Zamkowej 11.
„Perełkami” w kapsule czasu, według Seweryna Grambora, są kopie dokumentów firmowych z podpisami wszystkich, ówczesnych członków zarządu. Jeden z nich można znaleźć w książce „Kruschowie” Marii Elizabeth Steinhagen. Dokumenty takie były drukowane przy zmianie zarządu firmy i wysłane do wszystkich placówek, aby pracownicy mogli porównać oryginalność podpisu.
Dokument ze zdjęcia informuje o wycofaniu się z działalności firmy Rudolfa Scholza i Hermana Scholza i oświadcza o przyjęciu do wspólnoty KE syna Rudolfa Scholza, doktora Alfreda Scholza na stanowisko kierownika.
Godną szczególnej uwagi jest również książeczka z maja 1900 roku z krótkim opisem firmy i produkcji. Stan dokument jest wręcz gabinetowy. Napisano go w dwóch językach - rosyjskim i francuskim. Rosyjskim, bo takie czasy były. Po francusku, bo prawdopodobnie pabianicka fabryka prezentowała wówczas swoje wyroby podczas targów w Paryżu.
Wisienka na „torcie”
Dokumenty fabryki sprzed ponad 100 lat to nie jedyna „perełka” po fabrykantach.
- Mateusz, mój dobry kolega, musiał posprzątać komórkę i co nieco z niej wyrzucić. Wiedział, że zbieram różne, pabianickie „śmieci”. W stercie zdjęć, niestety niepodpisanych, dyplomów, legitymacji i dokumentów znalazł coś niesamowitego - świadectwo dojrzałości Karola Endera z 1909 roku, jednego z najbardziej znanych fabrykantów Pabianic – opowiada podekscytowany pabianiczanin.
Karol Ender urodził się 8 października 1891 roku. Ukończył szkołę komercyjną w Warszawie. Oceny na świadectwie są imponujące.
- Wartość dokumentu dla rodziny, która ma je w swoich zbiorach jest bezcenna. Dla zbieraczy, takich jak ja, to świetna ciekawostka historyczna – podkreśla Seweryn.
Świadectwo zostało zeskanowane i oddane właścicielom rodzinie .
- Bardzo ważne jest uświadamianie młodych ludzi, że jak sprzątają mieszkania po rodzicach czy dziadkach, warto przejrzeć dokładnie zdjęcia, dokumenty, pudełka. Do tych starszych osób mam prośbę, by opisywali fotografie, kto na nich jest i gdzie zostały zrobione. Najlepiej usiąść z dzieckiem czy wnukiem i opowiedzieć o swoich pamiątkach, rzeczach, które chowacie na dnie szuflady – apeluje kolekcjoner.
Seweryn Grambor dzieli się swoją pasją na Facebooku. Na stronie „Pabianice – ocalić od zapomnienia” publikuje zdjęcia swoich kolekcji, okraszone ciekawymi opowieściami i opisami. Największą popularnością wśród internautów cieszą się stare zdjęcia i pocztówki, dokumenty, medale czy pamiątki dotyczące naszego miasta.
Komentarze do artykułu: „Kapsuła czasu” pabianickich fabrykantów
Nasi internauci napisali 1 komentarzy
komentarz dodano: 2024-01-15 15:21:29
A ja myślę, że ze względu na to, że na początku XX wieku byliśmy pod rosyjskim zaborem i rosyjski był językiem urzędowym.