W Dobrzynce znów pływają ryby! – 92 lata temu doniosła lokalna gazeta. Dotychczas brudna woda w rzece truła wszystkie ryby. Ostatnio, po uregulowaniu rzeki i oczyszczeniu wody, Magistrat wpuścił do Dobrzynki kilka tysięcy czerwonych rybek. Aby rzeka miała zapewniony stały dopływ świeżej wody, niedaleko brzegów wykopano głęboką studnię artezyjską, od której kanałem sprowadzana jest woda do koryta rzeki. W ten sposób Dobrzynka po bardzo długim czasie zabrudzenia znów ma ryby.

„Republika”, październik 1930

 

Kpiny z pasażerów!

Pasażerowie przyjeżdżający nocnymi pociągami na pabianicki dworzec zmuszeni są do maszerowania ze swymi ciężkimi bagażami aż 2 kilometry, często w deszczu, do miasta. Dworzec nasz usytuowano bowiem poza miastem. Trudno też pojąć, dlaczego nie udaje się w żaden sposób załatwić sprawy obowiązkowych dyżurów przy dworcu chociaż jednej dorożki konnej lub taksówki samochodowej, czekającej na nocny pociąg. Gorzej, że ostatni tramwaj nocny urządza sobie kpiny z przyjeżdżających podróżnych.

W ubiegłym tygodniu, jak nam opowiada jeden z czytelników, tramwaju już nie było, gdy przybył nocny pociąg z Warszawy. Z kolei w tym tygodniu, zaledwie pociąg warszawski stanął na dworcu w Pabianicach, a tramwaj najspokojniej odjechał, nie bacząc na wyścigi przybyłych pasażerów z bagażami. Uważamy, że najwyższy czas, aby władze wyznaczyły dyżury dorożek, a panowie konduktorzy tramwajów powinni zrozumieć, że tramwaje są dla pasażerów, a nie odwrotnie.

„Gazeta Pabjanicka”, czerwiec 1936

 

Bo wyrostki bazgrolą na murach

Zarządzeniem Starostwa Powiatowego, wszystkie nieotynkowane jeszcze domy w Pabianicach są tynkowane ze względu na estetyczny wygląd miasta. Właściciele domów, którzy nie zastosowali się do zarządzenia, są karani wysokimi grzywnami. Dzięki temu stare kamienice, naruszone już zębem czasu, o pokruszonych i zaczerniałych od starości reglach, odróżniają się od domów nowo budowanych, co w znacznym stopniu poprawiło wygląd miasta.

Niestety, to, co obecnie obserwujemy, ze wszech miar zasługuje na publiczne potępienie. Piękni ładne i gustownie świeżo otynkowane ściany w centrum miasta porysowane zostały w okropny sposób przez rozwydrzone dzieci i źle wychowanych wyrostków. Zygzaki, wszelkiego rodzaju esy floresy, wulgarne napisy i znaki kredą lub ostrym narzędziem kreślone ręką dziecka lub wyrostka pokryły dosłownie wszystkie nowe ściany i są dowodem zdziczenia wśród młodzieży. Zaledwie murarze dom otynkowali i zdążyli odstawić rusztowania, jakaś niewidzialna młodociana ręka rysuje, maże i niszczy świeży tynk, zohydzając nieskazitelny wygląd muru.

Właściciel domu, który zastosował się do rozporządzenia i na otynkowanie wyłożył sporę sumę pieniędzy, wyrywa sobie włosy z głowy, bo cała praca i pieniądze poszły na marne i dom znów jest szkaradny. Władze miejskie i policyjne, rodzice i wychowawcy szkolni oraz przechodnie i wszyscy winni zwrócić uwagę, aby raz wreszcie położyć kres wandalizmowi młodocianych „rysowników”. Wszak szkoła nie tylko kształci, lecz i wychowywać winna młodzież. Rodzice również winni zwrócić uwagę swym „milusińskim”.

Należałoby, aby policja każdego wyrostka złapanego na rysowaniu ścian lub płotów odprowadzała do komisariatu, gdzie sprowadzonym karnie rodzicom spisywano by odpowiednie protokóły. Nikt kilka razy do roku nie będzie tynkował swych murów!

„Echo”, październik 1937

 

Skąd te urny na Bugaju?

Mieszkaniec Pabianic Wacław Feliks, zamieszkały przy ul. Bugaj 5, podczas rozkopywania ziemi na terenie swej posesji natrafił na ślady cmentarzyska

prehistorycznego. Jak wiadomo, w miejscu obecnej ulicy Bugaj, leżącej nad rzeczką Dobrzynką, w odległych czasach pierwotni mieszkańcy pogańscy tych okolic mieli swój „Święty Gaj”. Chowali w nim urny z prochami spalonych zmarłych, stąd też ulica ta nosi taką nazwę, co jest faktem stwierdzonym przez ludzi nauki. Obecnie co pewien czas odnajdywane są w tych miejscach ślady starych cmentarzysk, które otoczone są opieką państwową. Pan Fiks o odnalezieniu cmentarzyska doniósł policji oraz władzy miejskiej, która z kolei powiadomiła o tym konserwatora wojewódzkiego w Łodzi.

„Echo”, październik 1937

 

Moniuszki: koniec potopu

Zarząd Miasta przystąpił do kanalizowania najczęściej zatapianego odcinka ulicy Moniuszki – między ulicami Południową i Grabową. Skanalizowanie tak krótkiego odcinka to jednak nie koniec problemu, gdyż wylewy wody dają się we znaki mieszkańcom aż do ul. Zielonej. Podczas deszczu ulica tonie w wodzie głębokiej na pół metra, tamując wszelki ruch i zatapiając posesje. Daje się tam również we znaki stan higieniczny przed posesją, w której mieści się szpital dla umysłowo chorych. To dlatego, że nieczystości z dołów kloacznych wypuszcza się bezpośrednio na ulicę, zatruwając powietrze w promieniu kilkudziesięciu metrów. Jak się dowiadujemy, 17 września delegacja obywateli z ul. Moniuszki, którzy zainteresowani są w skanalizowaniu tej ulicy, interweniowała u wiceprezydenta miasta Antoniego Szczerkowskiego. Delegacja przedstawiła słuszne swe postulaty, które, mamy nadzieję, zostaną uwzględnione.

„Gazeta Pabjanicka”, wrzesień 1939

 

Była u nas Maria Dąbrowska

Maria Dąbrowska, jedna z najwybitniejszych literatek Polski współczesnej, od dawna wykazuje gorące zainteresowanie ruchem spółdzielczym. Owocem tych zainteresowań pisarki jest kilka doskonałych broszur spółdzielczych jej pióra. 29 sierpnia Maria Dąbrowska zwiedziła  Pabianice, gdzie przeprowadziła szereg rozmów z miejscowymi działaczami spółdzielczymi oraz starymi spółdzielcami, interesując się żywo działalnością Stowarzyszenia „Społem”.

„Gazeta Pabjanicka”, wrzesień 1939