Nasze wicemistrzynie Europy przystępowały do turnieju drużynowego rozstawione z piątego miejsca. Zaczęły od razu od ćwierćfinału, gdzie rywalkami były szóste w rankingu Japonki. Przed pojedynkiem szanse obu ekip oceniano pół na pół.

Wychowanka Zjednoczonych, Julia Walczyk-Klimaszyk świetnie zaczęła, pokonując Serę Azumę 5:2. Po walce Martyny Jelińskiej z Yuką Ueno było 7:6 dla Polek, ale Hanna Łyczbińska przegrała z Karin Miyawaki 5:9 i przegrywaliśmy 12:15.

Potem było już tylko gorzej. Pabianiczanka nie dała rady Miyawaki i na początku szóstej rundy przegrywaliśmy już 15:27. Ostatecznie Japonia wygrała 45:30 i to ona walczyła o medale. Nam został turniej pocieszenia, czyli walki o miejsca 5.-8.

- Gdyby Polki awansowały do półfinału, wtedy byłyby prawdziwe emocje, walka o coś – mówi Przemysław Pawłowski, pierwszy trener Julii Walczyk-Klimaszyk w Zjednoczonych. – Niestety, nasza drużyna nie była… równa. Jedna zawodniczka traciła, druga nadrabiała. To było za mało, by powalczyć o medal. Szkoda.

Polki w turnieju pocieszenia najpierw rozbiły najsłabszy w stawce Egipt 45:21 (bilans walk pabianiczanki 15:5), a w meczu o 5. miejsce rywalizowały z gospodyniami igrzysk, Francuzkami.

- One też były rozczarowane, bowiem liczyły na walkę o medale – dodaje Pawłowski. – Julka walczyła w tym pojedynku bardzo dobrze.

Wychowanka Zjednoczonych zdobyła aż 19 punktów, m.in. rozbijając Anitę Blaze aż 8:1. Pabianiczanka zamykała starcie o piąte miejsce, walcząc z Ysaorą Thibus, mistrzynią świata sprzed dwóch lat. Tą samą, którą pokonała w turnieju indywidualnym.

Walczyk-Klimaszyk przystępowała do decydującej walki przy stanie 40:39. Zadała pierwsze trzy trafienia, potem prowadziła 44:43. Najpierw wyszła za planszę i straciła punkt, później wydawało się, że będzie trafienie równoczesne, ale sędziowie przyznali punkt Thibus.

- To trafienie Francuzki było bardzo dyskusyjne – uważa Pawłowski. – Niemniej inaczej wyglądałaby ta walka, gdyby była o brąz, a inaczej wyglądała, gdy była tylko o piątą lokatę.

Ostatecznie Francja wygrała 45:44 i zajęła piąte miejsce. Polki są szóste. Florecistki wracają do Polski bez medalu. Honoru polskiej szermierki dzielnie broniły szpadzistki, które sięgnęły po brązowy medal.

- Sądzę, że szkoleniowcy kadry wiedzą, czego zabrakło do podium na igrzyskach. Ale muszą przeprowadzić wnikliwą analizę występu Polek – podsumowuje trener Zjednoczonych.