Jesienią 1984 roku podopiecznym Czesława Fudaleja szło – delikatnie mówiąc – średnio. Kibice mieli jeszcze w pamięci miniony sezon, który Włókniarz zakończył na piątym, najlepszym w historii, miejscu w lidze.
Do starcia z Jagiellonią, „zieloni” przystępowali po serii sześciu (!) spotkań bez zwycięstwa. Czarę goryczy przelała porażka z Igloopolem w Dębicy – na urlop wysłany został trener Fudalej, a jego następcą został niewiele starszy od niektórych zawodników, Andrzej Dobroszek.
Ostatni raz Włókniarz wygrał w 3. kolejce z bytomską Polonią 1:0. Pabianiczanie kręcili się zatem wokół ogona ligowej tabeli i mecz z „Dumą Podlasia” mógł zadecydować o tym, czy włókniarze na dobre ugrzęzną w dole tabeli, czy choć trochę uciekną spod topora.
Goście z Białegostoku pokazali w Pabianicach wszystkie te atuty, z których byli znani: nienaganną technikę, szybkość, popartą dobrą kondycją i zdecydowanie w boiskowych pojedynkach. To wystarczyło, by kilka razy przedrzeć się w pobliże bramki Krzysztofa Stefańczyka i zagrozić gospodarzom. Na szczęście nasz golkiper spisywał się bez zarzutu.
Po pierwszej połowie Włókniarz powinien prowadzić, bowiem „zielonym” należał się rzut karny. Ale sędzia z Katowic Klaus Kubanek nie podyktował ewidentnej „jedenastki”. To nie był jedyny zarzut w kierunku pana z gwizdkiem, który swoim brakiem zdecydowana dopuścił do nerwowej atmosfery na murawie. W przerwie do arbitra ze Śląska poszedł kwalifikator – Alojzy Jarguz. Ponoć w pokoju sędziowskim było bardzo głośno…
Kto jak kto, ale Jarguz znał się na sędziowskiej robocie – sześć lat wcześniej jako pierwszy sędzia z Polski prowadził mecz na mundialu (1978), a kilka dni wcześniej został uhonorowany Kryształowym Gwizdkiem za całokształt kariery.
Po zmianie stron Włókniarz odważniej ruszył do przodu. Mogły się podobać zwłaszcza rajdy Zbigniewa Ciesielskiego. Jeden z nich w 68. minucie skończył się przewinieniem jednego z defensorów Jagiellonii. Tym razem pan Kubanek podjął właściwą decyzję i sam poszkodowany zamienił karnego na gola, a Włókniarz wygrał dopiero drugi mecz na jesień.
Jednak od tego spotkania coś drgnęło – do końca piłkarskiej jesieni pabianiczanie nie ponieśli już żadnej porażki.
10. kolejka II ligi – sezon 1984/85
Włókniarz Pabianice – Jagiellonia Białystok 1:0 (0:0)
Gol: Ciesielski 68., karny
Włókniarz: Krzysztof Stefańczyk – Andrzej Kukieła (58. Leszek Rosiński), Janusz Komorowski, Zbigniew Ciesielski, Marian Sotyń – Sławomir Wojciechowski, Włodzimierz Bąkiewicz, Jerzy Rutkowski, Janusz Skibiński (46. Przemysław Młynarczyk) – Dariusz Sowiński, Witold Nowak.
Jagiellonia: Mirosław Sowiński – Jarosław Bartnowski, Mariusz Lisowski, Andrzej Kulesza, Antoni Cylwik- Janusz Szugzda, Mirosław Tiszkow, Henryk Mojsa, Wiesław Romaniuk – Jarosław Michalewicz (72. Andrzej Ambrożej), Jarosław Nowicki.
***
Wiosna 1985 roku dla pabianiczan nie była zbytnio udana. Co prawda na inaugurację rundy pokonaliśmy 2:0 Górnika Knurów, ale potem zdarzały się remisy po bezbarwnej grze i porażki w kiepskim stylu (0:3 z Avią w Świdniku). Promyczkiem nadziei była skromna wygrana 1:0 z Igloopolem po golu Rosińskiego.
Do Białegostoku pabianiczanie jechali bynajmniej nie jako faworyci. W dodatku osłabieni brakiem Sowińskiego (żółte kartki), chorego Sotynia i kontuzjowanych Krzysztofa Górskiego, Komorowskiego oraz Skibińskiego. Zastąpili ich 17-latkowie z drużyny juniorów Piotr Urbaniak i Dariusz Teodorczyk. W trakcie meczu wszedł na boisko ich rówieśnik, Dariusz Perydzyński. Z trzema debiutantami w składzie „zieloni” pokazali dużą klasę.
Zmobilizowali się starsi piłkarze. Defensywą pewnie dyrygowali Jarosław Bardelski i Andrzej Kukieła, w środku pola dzielił i rządził Rutkowski. Świetnym ruchem trenera Dobroszka okazało się powierzenie Pawłowi Szałeckiemu opieki nad liderem Jagi, Henrykiem Mojsą. Ten doświadczony piłkarz, mający za sobą grę w ekstraklasie dla Zawiszy Bydgoszcz i Bałtyku Gdynia, był skutecznie odcinany od podań. W efekcie sfrustrowany pomocnik otrzymał żółtą kartkę.
Sposób na golkipera z Białegostoku znaleźli Rosiński (w pierwszej połowie) i Wojciechowski (w drugiej). Było to pierwsze zwycięstwo „zielonych” na wyjeździe od 13 spotkań. Pokonali wówczas na stadionie przy ulicy Kałuży w Krakowie, inną wielce zasłużoną firmę, Cracovię.
Po meczu w Białymstoku powody do radości miał Przemysław Młynarczyk. 18-letni wówczas napastnik dostał kolejne powołanie do reprezentacji Polski juniorów, tym razem na turniej do Francji. „Biało-czerwoni” mieli się tam zmierzyć m.in. z Holendrami i Portugalczykami.
Włókniarz zakończył sezon na 9. miejscu, a do 4. Górnika Knurów zabrakło trzech punktów. Piąta w tabeli była Stal Stalowa Wola, która w ostatniej kolejce zlała „zielonych” przed pabianicką publicznością aż 4:0!
25. kolejka II ligi – sezon 1984/85
Jagiellonia Białystok – Włókniarz Pabianice 0:2 (0:1)
Gole: Rosiński 13., Wojciechowski 58.
Jagiellonia: Mirosław Sowiński – Henryk Mojsa, Jarosław Gierejkiewicz, Andrzej Kulesza (68. Ireneusz Piesecki), Antoni Cylwik – Jarosław Bartnowski, Janusz Szugzda (62. Stefan Brewczyk), Dariusz Czykier, Mirosław Tiszkow – Mariusz Szulżycki, Jarosław Michalewicz.
Włókniarz: Krzysztof Stefańczyk – Andrzej Kukieła, Jarosław Bardelski, Zbigniew Ciesielski, Dariusz Teodorczyk – Piotr Urbaniak (76. Włodzimierz Bąkiewicz), Jerzy Rutkowski, Paweł Szałecki, Sławomir Wojciechowski – Przemysław Młynarczyk (64. Dariusz Perydzyński), Leszek Rosiński.
0 0
Artykuł, wspomnienie ciekawe, ale to szukanie pestek w gównie,.. Jagielonia jest mistrzem Polski, a Włókniarz 6 liga, licząc od ekstraklapy,... przed Włókniarzem Ludowy Zespół Sportowy z Różycy :)) ...