ad

Jeszcze 10 lat temu w okolicach Pabianic było co najmniej 7 miejsc, w których żyły bobry. Można było spotkać je w Mogilnie koło Dobronia. Skarżyli się też na nie rolnicy z Rydzyn, bo przez żeremie, które wybudowały, rzeka rozlewa im się na pola.

W 2014 roku te zwierzęta zabrały się nawet za budowę zapory na rzece Dobrzynce, w pobliżu ul. Świetlickiego.

- Teraz też cała rodzina bobrów mieszka w okolicach Lewityna przy Dobrzynce – mówi Krzysztof Sulej, dyplomowany łowca dzikich zwierząt na terenie Pabianic. - Widziałem ślady ich żerowania.

Kolejna rodzinka żyje przy Dobrzynce na zarośniętym terenie od mostu przy ul. „Grota” Roweckiego.

- Do niedawna mieszkało tam stado dzików, ale najwidoczniej się wyprowadziły. Kto wie, może z powodu działalności bobrów, które sprawiły, że ten teren jest podmokły, zalany – dodaje pan Krzysztof.

Jak zapewnia łowca dzikich zwierząt, pabianiczanie i okoliczni mieszkańcy nie zgłaszają szkód czy problemów związanych z bobrami. A my nie mamy wałów czy wzmocnień przy rzece.

- Bobry osłabiają je kopiąc w nich nory, ale to samo dotyczy lisów czy jenotów - dodaje pan Krzysztof. - Z bobrami raczej nie wchodzimy sobie w drogę. To płochliwe zwierzęta. Owszem, wydają się powolne i ociężałe, jednak w chwili zagrożenia mogą zaskoczyć, być szybkie i groźne. Mają spore zęby, a dorosłe osobniki dochodzą nawet do 20 kilogramów wagi. Dlatego, gdy spotkamy bobra, lepiej zejść mu z drogi.

W dzień nie sposób natknąć się na te gryzonie. One żerują w nocy i nad ranem.

Bobry w nierównej walce z psami

Te piękne i chronione zwierzęta upodobały sobie też stawy przy ul. Grobelnej, a dokładnie drzewa rosnące wokół nich.

- Mocno przerzedziły nasz drzewostan – mówi Mieczysław Przystał, prezes Klubu Wędkarskiego „Dobrzynka” i pełnomocnik właściciela stawów. - Co roku ubywało nam po kilka drzew. Były zwalane do stawów, wycinane przez bobry. Kupiliśmy już siatkę i zabezpieczamy nią cenniejsze okazy przed ich zębami.

Dodatkowo bobry kopały nory od strony wody. Tak robiły komory, których „sufity” często załamywały się pod ciężarem człowieka. Można było do nich niespodziewanie wpaść.

- Jeszcze cztery lata temu namierzyliśmy na stawach dwie sztuki – opowiada prezes Przystał. - W tamtym okresie znaleźliśmy też pierwszego martwego bobra. Rozszarpały go psy wolno biegające na bulwarach. Drugi stracił życie, najprawdopodobniej w tych samych okolicznościach, jakieś trzy miesiące temu.

To smutne konsekwencje wieczornych spacerów domowych pupili. Kiedy spuszczone ze smyczy psy, żeby się „wybiegały”, często wyczuwając bobry czy wydry żerujące w okolicy, przechodzą przez rzekę i dostają się na teren stawów.

- A my w nocy tam nie siedzimy. Wieczorem zamykamy bramy i teren jest pusty – dodaje pan Mieczysław. - Zatem obecnie bobrów u nas nie ma. W sezonie letnim jest też spory ruch na stawach i na pobliskim polu golfowym więc nowe bobry jeszcze się nie sprowadziły. To płochliwe zwierzęta.

Nasz sąsiad bóbr

Bóbr stał się zwierzęciem, którego możemy spotkać coraz częściej w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, a w ostatnim czasie nastąpił wzrost ich populacji.

- Przybywa ich i są niemal na każdym cieku wodnym – mówi Michał Falkowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Kolumna. - Mamy sporo interwencji z bobrami w roli głównej. Gdybym miał wskazać takie miejsce, to najwięcej jest ich chyba w gminie Dłutów, ale pamiętam też, gdy bobry zaczęły ścinać drzewa i urzędować przy głównej trasie między Dobroniem a Łaskiem.

Jedna z większych „bobrowych” interwencji miała miejsce w Czyżeminie (gm. Dłutów).

- Tam bobry zaczęły niszczyć drzewa w sadzie i budować tamy w rowie melioracyjnym – opowiada nadleśniczy. - Żeby w takiej sytuacji zainterweniować, nie możemy działać jednak na własną rękę i po prostu zniszczyć żeremi.

Bóbr jest pod częściową ochroną i zgodnie z prawem, na rozbiórkę tamy może zezwolić wyłącznie Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.

- Niszczenie tam bobrowych i żeremi jest bez tego zezwolenia zabronione i stanowi wykroczenie, a temu, kto je niszczy, grozi kara grzywny, a w skrajnych przypadkach nawet areszt – zapewnia Michał Falkowski.

Jeśli powstająca tama stwarza zagrożenie zalaniem pól uprawnych lub czyjejś posesji, należy skontaktować się z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Łodzi. Tamę można rozebrać wyłącznie po uzyskaniu stosownego zezwolenia.

Z bobrem trzeba delikatnie

Rozbiórka tam to nie taka prosta sprawa. Może być ona prowadzona tylko w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia powstania poważnych szkód. Robi się to ręcznie oraz przy użyciu sprzętu mechanicznego, którego działanie minimalnie oddziałuje na środowisko. Tamy można rozebrać w całości od 1 sierpnia do 30 listopada. W ciągu całego roku można rozbierać je częściowo na odcinku nie większym niż pół metra w układzie poziomym lub poprzez obniżenie wysokości tamy do pół metra.

Bobry zasiedlają rzeki duże i małe, strumienie, rowy melioracyjne, bagienka, torfowiska, stawy. Na małych ciekach budują tamy z gałęzi w celu spiętrzenia wody oraz żeremia – konstrukcje ochronno-lęgowe, które w zależności od właściwości terenu mogą być zlokalizowane w jamie wyrytej w stromym brzegu. Częściej jednak bywają one lokalizowane na podwyższeniach, w obszarach zabagnionych. Żeremia osiągają 1 do 3 metrów wysokości z średnicą do 12 metrów. Są budowane z gałęzi drzew, miękkiej roślinności i mułu. Do ich wnętrza bobry dostają się podwodnymi wejściami.

Bóbr jest gatunkiem terytorialnym, monogamicznym i tworzy grupy rodzinne, w skład których wchodzi rozradzająca się para dorosłych, tegoroczne młode tej pary oraz młode tej pary urodzone w roku poprzednim. Bóbr jest aktywny przez cały rok, ale przy temperaturze poniżej zera stopni Celsjusza bobry ograniczają mocno swoją aktywność, a przy temperaturze -10 nie wychodzą na zewnątrz.

- Mówiąc o szkodach powodowanych przez bobry, należy także powiedzieć o ich pozytywnym wpływie na środowisko – mówi nadleśniczy. - Zalewanie terenów przez tamy bobrowe sprzyja powstawaniu nowych, mokrych terenów, dzięki temu zwiększa się różnorodność biologiczna, zarówno flory i fauny.