Latem ktoś zakosił cztery zraszacze murawy. Wcześniej zniknął jeden zraszacz. Złodziei nie schwytano. 1 września ubiegłego roku na stadionie zamontowano nowiutkie ławki dla rezerwowych. Ich ustawienie oraz demontaż starych ławek kosztował 37.000 złotych. Boksy w stanie idealnym wytrwały niespełna miesiąc. Wówczas nastolatki z pobliskiej szkoły urządziły sobie spacer po dachu jednej z ławek. Niestety, panel z pleksi nie udźwignął „spacerowiczki” i załamał się pod jej ciężarem.

- Udało nam się namierzyć sprawczynię i jej mama zapłaciła za naprawę uszkodzeń – mówi Dariusz Kopa, prezes PTC.

W starciu ze złoczyńcami klub doprowadził zatem do remisu. Taki wynik był do ubiegłego poniedziałku. Wtedy prezes skontrolował stan boisk i odkrył zniszczenia.

- Jedna ze ścianek była mocno zdewastowana. Trzy dni później pojawiły się kolejne uszkodzenia: jakby ktoś ponacinał panele nożem – opisuje prezes.

Klub oraz wykonawca własnym sumptem naprawili część zniszczeń.

- Przydałoby się jeszcze wymienić kilka paneli – przyznaje Kopa. – Zamierzamy zgłosić sprawę policji, bo naprawa i elementy sporo kosztują. Mamy nadzieję, że sprawcy zostaną namierzeni.

Dzięki działaniom ludzi z PTC oraz pracowników wykonawcy można było bez przeszkód rozegrać mecze drugiej ligi kobiet i A Klasy piłkarzy. Klub cały czas liczy na założenie monitoringu, który hamowałby zapędy potencjalnych wandali.

- W projekcie na dofinansowanie remontu stadionu PTC, jaki miasto złożyło do Urzędu Marszałkowskiego, jest wniosek o monitoring obiektu – informuje prezes.

MOIM ZDANIEM

Plastikowa ławka nie odda za kopniaka, krzesełko nie walnie z główki, a kostka brukowa nie zastosuje zapaśniczego chwytu i nie rzuci na glebę. Stadion PTC jest zatem wdzięcznym obiektem do wyładowania młodzieńczych frustracji. Klub wybrnął z tej sytuacji z klasą. Na swoim profilu w portalu społecznościowym zaprosił sprawców zniszczeń na treningi sekcji zapaśniczej. Tam będą mogli wyżyć się do woli.

Pół biedy, jeśli delikwenci trafią na zajęcia do „chodzących” w wadze lekkiej trenerów Grzegorza Szyszki czy Przemysława Kłębowskiego. Prawdziwym wyczynem będzie konfrontacja z kolosami pokroju Sebastiana Grzelczyka czy Jakuba Pietrzaka. Wówczas wandale mogą wyjść z nich w gorszym stanie niż zniszczone ławki dla rezerwowych. Może wtedy pójdą po rozum do głowy i przestaną niszczyć klubowe mienie?!

Grzegorz Ziarkowski