Czterech naszych strażników już wie, że jeża poza sezonem zimowym nie należy zabierać na komendę. Bo błąkający się zwierzak mógł zostawić swoje młode i ruszyć miasto w poszukiwaniu jedzenia. Wiedzą też, jak postąpić z młodym jerzykiem, który wypadł z gniazda. Dowiedzieli się, że ratowanie psiego życia odbywa się podobnie jak ludzkiego.

W komendzie SM w Łodzi uczyli się na fantomie psa, jak uciskać klatkę. Okazuje się, że w grę wchodzi metoda usta-pysk (przy użyciu specjalnej maseczki) i masaż serca w proporcjach 2:30.

- Z tym, że te uciski muszą być szybsze niż u ludzi – wyjaśnia Tomasz Makrocki, szef pabianickich strażników. - A tętno psa sprawdza się w pachwinie.

Tych i wielu innych rzeczy pabianiccy strażnicy dowiedzieli się od łódzkich kolegów po fachu. Przez trzy dni jeździli z nimi i brali udział w akcjach. W Łodzi od dawna działa Animal Patrol, a pracujący w nim strażnicy profesjonalnie zajmują się na co dzień ratowaniem zwierząt. Domowych, ale i dzikich. To wszystko dlatego, że nasza Straż Miejska wreszcie też taki patrol tworzy u siebie.

Zobacz też: Animal Patrol w Straży Miejskiej – Mieszkańcy: „potrzebne”, prezydent: „nieopłacalne”

Na razie odbyły się pierwsze szkolenia. Teraz strażnicy będą gromadzili specjalistyczny sprzęt.

- Musimy zbudować klatkę do samochodu, odpowiednią do przewożenia zwierząt i najlepiej wyjmowaną. Do tego musimy kupić m.in. plastikowe pojemniki na mniejsze zwierzęta, chwytaki, rękawice – wymienia komendant.

Póki co, Animal Patrolowi służyć będzie stara Dacia, którą dostosują do nowych zadań. Na podstawowy sprzęt środki ma przekazać im miasto. Szkolenia będą powtarzane co jakiś czas.

- Mamy bardzo dobrą relację z komendantem z Łodzi. Dzięki czemu możemy liczyć na ich doświadczenie i wsparcie – dodaje Makrocki.

Na razie traktowany jako dodatek, Animal Patrol będzie działał równolegle z innymi firmami. Strażnicy będą mogli sami reagować na zgłoszenia dotyczące zwierzaków, nie zawsze czekając na firmę. Czas pokaże, czy będą w stanie w pełni przejąć obowiązki.