Tutaj można odpocząć i zrelaksować się. A o tej porze roku po prostu wyrwać się z domu i przeżyć przygodę w kolorowym, tętniącym życiem miejscu.
Już przy wejściu wita nas bajkowa sceneria z królową jesieni na pierwszym planie – dynią. Na terenie całego obiektu są ich tysiące (60 ton), prezentowanych na różne sposoby. Zdobią ścianki, wozy i domki, tworzą dyniowe piramidy.
– W tym roku to nasz rekord – opowiada Maria Wągrowska z Dobronianki. – Z sezonu na sezon udaje nam się tych dyni gromadzić coraz więcej. A mamy sporo miejsca na takie cuda, bo aż 10 hektarów terenu. Wiele osób właśnie jesienią szuka takiego miejsca na spacer i odpoczynek, żeby zobaczyć coś nowego, innego, ciekawego.
Dynie tworzą wyjątkową scenerię, zwłaszcza, że zaskakują rozmiarami i różnorodnością odmian.
– Mamy ich sporo, od malutkich ozdobnych, dynie hokkaido, po wielkie o niespotykanych kształtach i kolorze – zapewnia pracownica. – Są u nas dynie piżmowe, szaroniebieskie nelsony, długie, zielone dynie lunga. Do wyboru, do koloru. U nas dynie można też kupić, wiele z nich po sezonie rozdamy. Robimy też warsztaty dyniowe dla dzieci, które wycinają z nich i przygotowują dekoracje, a resztę ze smakiem zjedzą nasze zwierzęta.
Spacerując bowiem pomarańczowymi, dyniowymi alejkami przechadzamy się wśród zwierząt i to nie byle jakich. W Mini Zoo Dobronianka żyją wyjątkowe okazy, wszystkich jest ponad 30 gatunków, od rodzimych królików po egzotycznych mieszkańców dalekiej Australii. Są między innymi kangury – aż 4 gatunki, wielbłądy, osły, alpaki, skunksy, jeżozwierze. Imponująca menażeria.
– Nasze zwierzaki trudno już zliczyć – dodaje z uśmiechem pani Maria. – Najwięcej mamy alpak, ponad 50, a wśród nich wiele maluchów, które przychodzą na świat w naszym mini zoo. Są one rozmieszczone w wielu miejscach, na całym terenie i stanowią ogromną atrakcję. Przyjazne, oswojone, chętnie podchodzą do zwiedzających i nawiązują z nimi kontakt.
Chociaż potrafią się zdenerwować i to okazać. Wtedy mogą... splunąć. A powodem takiego „niegrzecznego” zachowania może być na przykład pominięcie którejś przy częstowaniu smakołykiem. Bo dlaczego sąsiadka dostała marchewkę, a ja nie?
– U nas można kupić specjalną karmę i wiele z naszych zwierząt dokarmiać – mówi pracownica. – Nie można dawać im nic innego z uwagi na ich zdrowie i bezpieczeństwo.
Można też zabrać alpakę na spacer po terenie zoo i na krótką wyprawę do lasu. Spacerowanie w alpakowym towarzystwie to ogromna przygoda. I to jedna z wielu. Wśród egzotycznego towarzystwa furorę robią wielbłądy. Są cztery, dwie wielbłądzice, z których jedna jest dwugarbną pięknością i dwa samce jednogarbne.
– Mamy też sporo kangurów – opowiada pracownica. – Są kangury rude, rdzawoszyje, kangury parma. Niedługo dołączą do nich kangury górskie. Wśród naszych okazów mamy też perełki – kangury albinosy, które wzbudzają spore zainteresowanie.
Atrakcją jest też stado reniferów, antylop czy kóz. Wszystkie są oswojone i nie stronią od kontaktów ze zwiedzającymi. Nie sposób przejść też obojętnie obok osłów, które potrafią donośnym ryczeniem i rżeniem dać o sobie znać.
Teren zoo zamieszkują również ptaki, m.in. pawie i strusie.
Z bardziej egzotycznych mieszkańców Dobronianki można wymienić fenki pustynne. To prześliczne, małe liski z ogromnymi uszami, w naturalnym środowisku zamieszkujące Afrykę. Odwiedzić można też serwala afrykańskiego. To drugi najszybszy po gepardzie kot.
– My mamy małą sprinterkę, kocicę Leosię – dodaje pracownica. – Na razie bez pary, ale to zwierzęta żyjące samotnie, więc nie stanowi to dla niej problemu. Nie wykluczamy jednak, że wkrótce dołączy do Leosi partner. Może doczekamy się małych serwali.
Ogromne emocje wśród zwiedzających budzą też jeżozwierze afrykańskie.
– Mieszkają u nas dwa gatunki wiewiórek i skunksy. Cała rodzinka – opowiada pracownica. – Chociaż tych ostatnich nie sposób zobaczyć za dnia. Wtedy najczęściej śpią, bo skunksy to nocne zwierzęta. Niedawno na świat przyszły małe skunksy, a wśród nich dwa albinosy.
Jesienna czy zimowa pogoda nie jest straszna mieszkańcom Dobronianki. Przywykły do europejskiego klimatu. Gatunki wymagające dodatkowego wsparcia mają stworzone wymarzone warunki, dogrzewane domki i schronienia.
Jest co zwiedzać, oglądać, obserwować. To zajęcie na ładnych kilka godzin, a nawet cały dzień. W czasie spaceru można odpocząć, zjeść i wypić ciepłą kawę, herbatę czy gorącą czekoladę.
– W weekendy mamy też strefę grillową – zachęca pracownica Dobronianki. – Nikt głodny od nas nie wyjdzie.
Teren zoo to nie tylko możliwość odwiedzania wybiegów ze zwierzętami. To też strefa rekreacyjna z placem zabaw dla dzieci, dmuchańcami, plażą i beach barem, oraz strefą food court. Dobronianka to miejsce, gdzie można złapać oddech od wielkomiejskiego zgiełku, poobcować z naturą. Ośrodek to raj dla wszystkich pragnących odpocząć – par, seniorów, rodzin z dziećmi. Każdy znajdzie tu coś dla siebie i złapie oddech od biegu dnia codziennego.
Komentarze do artykułu: "Mini Zoo" z niemałymi atrakcjami
Nasi internauci napisali 0 komentarzy