Przed Panią ostatnia prosta, a przed wyborcami czas ostatecznej decyzji. Jakie nastroje w sztabie?
- Bardzo dobre, a za mną wiele, wiele spotkań. Pabianiczanie są wyjątkowi, dlatego z przyjemnością słuchałam ich i dyskutowałam na każdy temat. Czasami słyszałam, że to wybór między „pisem” i „antypisem”. A to nieprawda, bo jest pięciu kandydatów na prezydenta Pabianic i każdy ma szansę na wygraną. Przede wszystkim samorząd powinien być obywatelski, a nie partyjny.
Niektórzy mówią, że jedyną wadą Anny Łosiak jest to, że nie mieszka w Pabianicach.
- A może to właśnie zaleta? Z perspektywy więcej się dostrzega i jest się bardziej obiektywnym. Chodząc po ulicach widzę dziury, krzywe chodniki, słyszę narzekanie pabianiczan i nie mogę uwierzyć, że włodarze tego miasta tego nie widzą i nie słyszą. Przykład - ich banery wyborcze wiszą nad tymi krzywymi chodnikami, dziurami i na odrapanych budynkach. Ja to widzę, a oni nie, bo ja mam świeże spojrzenie. Jest jeszcze jedna zaleta takiej sytuacji - osoba z zewnątrz nie wchodzi w układy, które zawsze są złem. Za podjęciem współpracy stoi wyłącznie fachowość i profesjonalizm osób, a nie przyjaźnie lub rodzinne powiązania.
Dlaczego warto oddać głos na Panią?
- Już kilka razy usłyszałam, że trzeba ludziom dużo obiecać, to zagłosują. Nasz Projekt Pabianice to drużyna, którą tworzą społecznicy, przedsiębiorcy, lekarze, nauczyciele... Pasjonaci. My nie obiecujemy. Program Projekt Pabianice da się zrealizować w 100 procentach w ciągu jednej kadencji. Jest to możliwe, bo jest realny, a my jesteśmy drużyną i chcemy razem zmienić Pabianice.
Rozglądając się po mieście, to ewidentnie ma Pani mniej banerów wyborczych niż obecny prezydent Pabianic. Dlaczego?
- Mnie też to dziwi. Prezydent, który rządził tyle lat aż tak się musi reklamować? Może jednak nie jest pewny wygranej, skoro wywiesił tyle banerów? Ja wiem jedno: dobry gospodarz nie musi się reklamować, bo wszyscy wiedzą, że jest dobrym gospodarzem. Na dodatek, ja wolę być z ludźmi, z drużyną. Bitwy nie wygrywa sam generał, bo przecież wygrywają ją żołnierze. A ja mam doskonałą ekipę. Są to ludzie, którzy kochają Pabianice.
Nie ma chyba kandydata w tym mieście, który nie będzie budował tunelu pod przejazdem kolejowym w Lutomierskiej lub nowej pływalni. Pani też?
- Tak, bo przejazd to prawdziwa bolączka pabianiczan, zwłaszcza tych mieszkających na Zatorzu. Ale to nie może być jedyny punkt w programie kampanii. Zresztą obiecał to w swoim programie poseł Habura. Chętnie pomogę mu zrealizować tę obietnicę. Jakoś nikt nie mówi np. o kosztach ogrzewania w mieście. Moim zdaniem, są za wysokie.
Mieszkania w blokach i niektórych kamienicach ogrzewa Zakład Energetyki Cieplnej…
- …Tak, a to spółka miejska, która podlega prezydentowi. Potrzebujemy dyskusji, a może nawet debaty, w którą stronę mamy iść. Dziś za ogrzanie mieszkania 62 m kw. i podgrzanie wody w kranie płacimy rocznie około 8.000 zł, a w domu o pow. 120 m kw. - 4.000 zł. A gdzie walka ze smogiem? Przecież ZEC spala miał węglowy. Pabianice powinny być w Klastrze Energetycznym i szukać ekologicznych rozwiązań, jak nasi sąsiedzi zza miedzy.
Jak tak słucham, to chyba Anna Łosiak zna się na wszystkim?
- Nie znam się na wszystkim. Moje doświadczenie i szacunek do wiedzy podpowiadają mi, że zawsze trzeba słuchać ludzi, w tym specjalistów, jak najszerzej sięgać po pieniądze z Unii Europejskiej oraz korzystać ze sprawdzonych doświadczeń innych osób. Dlatego chciałabym przywrócić budżet obywatelski i wprowadzić budżet zielony. Muszą być przeprowadzane konsultacje z mieszkańcami i przedsiębiorcami. Urząd powinien być otwarty na pabianiczan. Trzeba mieszkańcom pomagać w wypełnianiu wniosków i dokumentów. Dlatego chcemy wprowadzić aplikację, która na początek od razu ułatwi ten kontakt.
Pabianice to miasto biegaczy, piłkarzy, koszykarek, zapaśników, tenisistów, piłkarzy ręcznych… Dziś rodzice dbają o sportowy rozwój dzieci, ale to zaczyna być coraz droższa inwestycja w ruch i zdrowie pociechy.
- Nie może tak być, że pabianiczanie utrzymują miejskie kluby sportowe, opłacając zajęcia dzieciom. Na jednym ze spotkań dowiedziałam się, że najstarszy klub sportowy w Pabianicach PTC dostaje z Urzędu Miejskiego 160.000 zł dotacji na utrzymanie dwóch obiektów, a 127.000 zł podatku od nieruchomości płaci do tego samego urzędu. Przecież te 33.000 zł nie wystarczą nawet na wykoszenie trawy na boisku. Przedstawiliśmy ten problem w filmiku, który umieściliśmy w mediach społecznościowych. Można w nim zobaczyć, w jakim stanie jest obiekt PTC. Dlatego chciałabym przeznaczać na sport dwa razy więcej pieniędzy niż obecnie, bo to powinien być wkład miasta w usportowienie pabianiczan, w tym najmłodszych.
Chyba po raz pierwszy w wyborach na radnych startuje para niewidomych osób. To Marta Woźniak i Paweł Ejzenberg. Jak oni postrzegają problemy naszego miasta.
- To rzeczywiście niesamowici młodzi ludzie, którzy na własnej skórze przekonali się, jak urzędy nie są dostosowane dla osób z niepełnosprawnościami. Załatwienie spraw w USC czy Wydziale Spraw Obywatelskich przy św. Jana 4 jest możliwe, jeśli otworzysz wielkie i ciężkie drzwi. Dla osoby, która nie widzi albo jest wiekową seniorką to problem nie do przejścia. Kolejny to opłaty w kasie ratusza przy Zamkowej 16, która jest na… piętrze. Od ponad 20 lat nie udało się jej przenieść na parter. Dlaczego?
Złośliwi wciąż przypominają, że mieszka Pani w Łodzi.
- To prawda. Często jednak zdarzało mi się pracować w innej miejscowości niż mieszkałam. Tak jest też teraz i było, kiedy pracowałam jako skarbnik w Pabianicach. Moje myśli i działania koncentrują się na miejscu, w którym pracuję. I w pracę na rzecz tego miasta wkładam całą swoją energię i serce. Bo to w nim spędzam większość dnia. Pabianice znam bardzo dobrze, tak jak i znam wiele osób, które tu mieszkają.
Poza tym w swoim życiu przeprowadzałam się już dziewięć razy, więc niewykluczone, że zrobię to po raz dziesiąty (śmiech). Chodzę z moimi ulotkami po Pabianicach i najbardziej zaskoczyło mnie skrzyżowanie ulic Juliusza Słowackiego i Adama Mickiewicza, gdzie potrzebny jest asfalt. A ulica Boczna wyłożona płytami jumbo, po przejechaniu której ręce drżą jeszcze kilka minut? Ulica św. Jana przy Karniszewickiej też się prosi o asfalt na tym ostatnim odcinku. Albo dojście od parkingu marketu Carrefour przez ulicę Bugaj do Lewitynu, gdzie po deszczu wszyscy toną w błocie. Ja te miejsca widzę i notuję, bo trzeba je wreszcie przebudować. Ja to wiem, że Pabianice to nie tylko ulica Zamkowa. Wiem też, że wszystkie ulice trzeba porządnie obejrzeć i sprawdzić, w jakim są stanie.
Co jeszcze będzie Pani sprawdzać, gdy zostanie prezydentem Pabianic?
- Jeśli zostanę wybrana, to zrobię też audyt schronów. Niektórzy mi mówią, że nie ma co sprawdzać, bo dwa najlepsze są w prywatnych rękach, czyli ten pod dawnymi Tkaninami Technicznymi i budynkiem po zakładzie „Pabia”. Trzeba sprawdzić, czym miasto dysponuje. Np. piwnice szkół były kiedyś budowane jako schrony. Czy dziś się do tego nadają? Prezydent miasta powinien pilnie się tym zająć i przygotować miejsca na wypadek koniecznej ochrony pabianiczan.
Każdego dnia można spotkać Annę Łosiak na ulicach Pabianic. O czym rozmawia z mieszkańcami?
- Na przykład kobiety mówią mi, że pora, żeby po 30 latach samorządu w Polsce wreszcie tym miastem zarządzała kobieta. Zdecydowanie widać po tych rozmowach, że kobiety są bardziej wyczulone na estetykę. Widzą brud, odrapane ściany, dziury. Dlatego drogie Panie, jeśli chcecie mieć kobietę na stanowisku prezydenta, proszę o wasz głos. Ja składam jedną obietnicę. Będę sprzątać to miasto regularnie, a nie tylko z okazji kampanii wyborczej. I nie będzie betonozy, tylko zieleń i jeszcze raz zieleń. Często spotykam na ulicach seniorów i z nimi prowadzę naprawdę długie rozmowy.
Czego brakuje naszym seniorom, skoro już mają Centrum Seniora i trzy domy kultury w Spółdzielni Mieszkaniowej?
- Brakuje im wielu rzeczy, dlatego chciałabym, żeby z budżetu wyodrębnić część, którą będzie zarządzała Rada Seniorów. To oni najlepiej wiedzą, gdzie brakuje ławeczki, gdzie kosza na śmieci, gdzie są niebezpieczne przejścia dla pieszych... Że czują się samotnie w tych swoich czterech ścianach. Słyszałam o potrzebie powstania siłowni dla seniorów, ale też o braku toalet. I nie mówili o tym tylko seniorzy.
Najbardziej przykre zdarzenie z kampanii?
- Zrywanie banerów i ich kradzież. Telefony do osób, które je wywiesiły na własnym płocie i ich zastraszanie. Ja pierwszy raz biorę udział w kampanii i to mnie bardzo zaskoczyło, ale przede wszystkim zasmuciło. To przecież tylko wybory samorządowe, nie wojna.
Drużyna Anny Łosiak to 31 osób, które chcą zostać radnymi miejskimi. Jacy oni są?
- Jesteśmy drużyną, więc głos oddany na każdą z osób na listach Projekt Pabianice nie jest straconym głosem.
Zachęcam do zapoznania się z naszym programem i kandydatami na radnych miejskich na stronie internetowej www.projketpabianic.pl.
Po co?
Żeby 7 kwietnia wybrać właśnie drużynę Projekt Pabianice.
Dziękuję za rozmowę
Komentarze do artykułu: „Jesteśmy drużyną i chcemy zmienić Pabianice”
Ten artykuł ma wyłączoną opcję komentarzy