Oszczędzamy na jedzeniu i piciu
Kupujemy mniej wędlin, kiełbas i szynki.
- Ogólna ilość sprzedawanego przez nas towaru jest w kilogramach taka sama, ale niestety nie w przeliczeniu na pieniądze – przyznaje Joachim Nowak, prezes Zakładów Mięsnych Pamso. - Tradycyjne kiełbasy są wygodne w podawaniu, ale nie najlepiej się teraz sprzedają.
Coraz częściej wolimy sami upiec mięso w domu i na zimno podawać do kanapek.
- Dlatego sprzedajemy zdecydowanie więcej mięsa niż wędlin – dodaje prezes. - To wynika z tego, że jest nagonka na chemię w pożywieniu. W obawie przed nią, klienci rezygnują z wędlin.
Wiele osób robi to też z oszczędności. Taniej wychodzi kupić kawałek surowego mięsa niż kilogram baleronu lub szynki.
– Obroty w gastronomii maleją, przez co wiele restauracji czy pizzerii w Pabianicach zostało zamkniętych - zauważył Tomasz Pluciński, właściciel Quattro.
Plucińki nie narzeka na brak klientów w pizzeri przy ul. Grobelnej 7 i restauracji „Obiady domowe” przy ul. Zamkowej 4.
- W obu restauracjach odnotowuję wzrost liczby klientów. Mam jednak tę świadomość, że przypływ klienteli do mnie równa się z ich odpływem z innych miejsc – dodaje.
Pabianiczanie oszczędzają nawet na piciu alkoholu. Procentowe trunki zamawiamy w barach dopiero od godziny 22.00.
- Kilka lat temu piło się więcej piwa i dużo, dużo więcej wódki – przyznaje Kuba Nowak, właściciel JazzBassCafe przy 3 Maja. – Teraz klienci wolą piwa regionalne. Modne są drinki. Jak wódka, to gatunkowa.
Puby pustoszeją. Klienci siedzą tylko do północy, kiedyś opuszczali lokale o świcie. Zimą w pubach siedzą przy jednym, góra dwóch browarach. A jeszcze rok temu regularnie wypijali po cztery, pięć piw.
- Dlaczego mniej piją? Bo mają mniej pieniędzy – uważa Nowak. - Pamiętam jak piętnaście lat temu znalezienie w weekend wolnego miejsca w pubie graniczyło z cudem. A piwo też sporo kosztowało.
Od czterech lat bywalców w pubach zdecydowanie ubywa.
To jest najgorszy rok
- Klientów jest coraz mniej. Ci, którzy przychodzili regularnie, pokazują się coraz rzadziej. Coraz mniej wydajemy na kosmetykę i fryzjerstwo – wylicza Magdalena Szen, właścicielka salonu fryzjerskiego-kosmetycznego przy ul. Zamkowej 46.
Żeby zaoszczędzić jak najwięcej, klientki niezwykle dokładnie porównują ceny. Idą tam, gdzie jest tanio, a konkurencja dziś jest spora.
– W tym roku jest zdecydowanie gorzej niż w roku poprzednim – uważa pani Magda. - Obecnie przychodzi mało klientów z tzw. ulicy. Wszyscy są poumawiani na terminy.
Część z nas coraz częściej rezygnuje z części usług kosmetyczno-fryzjerskich, byle tylko zapłacić mniej.
- Tak złego roku w handlu nie było od 9 lat – ocenia Monika Grzybek, właścicielka sklepu z odzieżą dla pań Szafa przy Zamkowej. - Było źle od stycznia, ale dopiero tragedia smoleńska spowodowała, że rynek się zupełnie załamał.
W kwietniu niemal nie wychodziliśmy z domów i śledziliśmy tragedię narodową przed telewizorami. Markety były zamknięte z powodu żałoby.
- Potem była powódź i ludzie też nie mieli nastroju na zakupy, a jak przyszły upały, to nikomu nie chciało się wychodzić z domów – wylicza. - To sprawiło, że w Polsce siadł handel. Nie tylko u mnie. Tak jest w całym kraju.
Klientki nie omijają jednak sklepów.
- Bogate klientki nadal przychodzą, bo wiedzą, że za rozsądną cenę dostaną u mnie dobrą jakość i rzeczy modne. Choć zauważyły z zadowoleniem, że teraz jest w moim sklepie taniej niż było kiedyś – wyjaśnia pani Monika. - Dla grona mniej zamożnych pań musiałam wprowadzić promocje.
Nie ma dnia, żeby nie obniżyła jakiejś ceny.
- Trzeba ciąć koszty, to pierwsza zasada w kryzysie. Dlatego wcześniej miałam kilka osób personelu, teraz sporo czasu spędzam w sklepie sama – mówi. - I dziś potrzeba bardzo dobrych sprzedawców. Wykształconych w tym kierunku, którzy znają się na psychologi handlu. Nie sztuka wepchnąć klientce cokolwiek i nabić na kasę. Trzeba doradzić tak, żeby super wyglądała i świetnie się czuła. To inwestycja w klienta. Zadowolony, wróci.
Będzie lepiej?
- Myślę, że rok żałoby minie i wiosną zrobi się ruch w sklepach z odzieżą – kończy optymistycznie.
Liczymy każdą złotówkę
- Zdecydowanie mniej kupują pabianiczanie kwiatów. Ale to nie tylko kryzys. To też moda – mówi Danuta Rybak, która prowadzi kwiaciarnię przy Starym Rynku.
Coraz więcej młodych par zamiast kwiatów, prosi o przyniesienie do kościoła na przykład karmy dla psów, maskotek, losów totolotka.
- To smutne, bo ginie kult piękna, jakiego dodają kwiaty takim uroczystościom – uważa. - A my nie zarabiamy.
Na szczęście są jeszcze imieniny. Tradycyjnie kwiaty idą od lat na Barbary w grudniu, Teresy i Jadwigi w październiku, a na Elżbiety w listopadzie. Marcowe panie Bożena i Krystyna też są dobrym okresem na handel kwiatami.
- Ale to nie tak jak kiedyś, że na sto procent wszystko schodziło. Można się niemiło rozczarować i zostać z wazonami pełnymi kwiatów – opowiada Rybakowa. - Dziś ludzie są praktyczni. Wolą kupić prezent zamiast kwiatów.
A jeśli już kupują, to nie chcą dużo wydać.
- Często słyszę, że chcą ładną i tanią wiązankę, tak do... 15 złotych – zdradza. - Dlatego sprowadzam tanie kwiatki, żeby takie też tanie wiązanki zrobić i zadowolić klienta.
Bywa, że ktoś chce wydać tylko 10 zł. Wtedy doradza klientowi, żeby kupił ładną różę. Do Rybakowej chodzi się też po storczyki w doniczkach.
- Od 3 lat nie rosną ceny storczyków. Może o 5 zł te największe poszły w górę – wylicza. - Mam klientki, które kilka razy w roku się pojawiają, by do domu kupić dużego, pięknego kwiatka. Wtedy nie oszczędzają.
W przypadku kwiaciarni służy reklama szeptana.
- Jak ktoś zobaczy pięknego storczyka, to pyta, gdzie kupił. Dlatego mimo kryzysu nie wolno schodzić z jakości. Może mniej zarabiamy, ale trzeba to przetrwać – uważa Rybakowa.
Mniej kupujemy telewizorów
- Nie wiem, czy to odpływ klientów do sklepów sieciowych, czy kryzys, ale sprzedajemy dużo mniej niż dwa lata temu, czy rok temu – mówi Marcin Dalkowski, współwłaściciel sklepów Dalkowski przy Traugutta i Dąbrowskiego.
Do Dalkowskich wciąż pabianiczanie przychodzą po pralki, kuchenki i lodówki.
- Dość dużo sprzedajemy sprzętu do zabudowy, zwłaszcza zmywarek, piekarników – wylicza. - My sobie radzimy, bo wygrywamy też przetargi w dużych firmach, ale wielu znajomych właścicieli szwalni, pracujących w usługach, bardzo narzeka na brak klientów.
Jeśli już kupujemy, to nie bierzemy rzeczy najtańszych.
- Sprzedajemy dobre telewizory, ale za rozsądną cenę. Klient dziś oczekuje konkurencyjnej ceny, więc musimy spełniać jego oczekiwania – mówi Dalkowski.
Naprawiamy stare
- Ludzie nie mają pieniędzy. Kredyty spłacają kolejnymi kredytami – zauważył Zbigniew Grabarz, właściciel sklepu Ferrum przy Wyspiańskiego 1.
W branży jest od 1993 roku. Dziś zatrudnia na etatach w sklepie 10 osób.
- Dziesięć lat temu jak popsuł się sedes typu kompakt, to kupowali nowy. Dziś szukają części, żeby go tanio naprawić. Niektórzy to nawet klej chcą kupić i skleić, byle tylko nie trzeba było wydać pieniędzy na nowy – zauważył. - Widać, że sami remontują, bo coraz częściej podpytują sprzedawców, jak to zrobić, jakie gwoździe kupić, łączniki czy kolanka. I my się przestawiamy na taki towar, jakiego potrzebuje dziś klient.
Od 2000 roku obroty w jego sklepie spadły o 60 procent. Przyczyniły się do tego też firmy, które upadły i przestały u niego robić zakupy. Niektórym sam podziękował, bo nie byli w stanie zapłacić za towar.
- Będzie jeszcze gorzej, bo w naszym mieście nie ma pracy. Małe firmy upadają jedna po drugiej. Od kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej wiele rodzinnych interesów nie daje rady – obserwuje Grabarz. - Nie mówię o kryzysie w Polsce, tylko o kryzysie w Pabianicach.
Według Grabarza, mogą uratować nas tylko Chińczycy.
- Trzeba stworzyć warunki, by weszli do Pabianic z produkcją, z hurtowniami. Oni mają pieniądze i rynki zbytu. Ale musimy wiedzieć, że Chińczyk nie będzie tak dobrze płacił jak Polak – ostrzega. - Trzeba będzie przygotować się na obniżenie jakości życia. Ale przynajmniej przeżyjemy.
Przyszłości nie widzi w różowych okularach.
- Na razie w Pabianicach nie widzę szans na poprawę. Nie mamy przemysłu, nie ma miejsc pracy – mówi pesymistycznie. - Jeszcze nie było tak źle, jak jest w tym roku.
Marketów się nie boją
- Trzy lata temu zatrudniałem 100 osób. Teraz mam na etatach 53 osoby – wylicza Zbigniew Tymiński, właściciel sieci sklepów Sława. - Obroty nam nie zmalały, ale mamy dużo mniejsze marże.
Tymiński własny biznes otworzył w 70. latach – handlował warzywami na ryneczku przy dworcu kolejowym. Dziś ma pięć potężnych sklepów przy ul.: Łaskiej, Moniuszki, Warszawskiej, Waryńskiego i Orlej.
- Najlepsze czasy były w 1995 roku. Wtedy się na wszystkim zarabiało – wspomina. - Dziś jest czas, żeby przetrwać. Chciałbym jedynie, żeby pracownicy lepiej u mnie zarabiali.
Tymiński wprowadził do firmy duże oszczędności. Na wymianie żarówek i ograniczeniu pracujących chłodni zaoszczędził miesięcznie 10.000 zł. Cała jego 5-osobowa rodzina dziś pracuje w firmie. Część z nich stoi za ladą z pracownikami. Dowozem towaru zajmuje się sam. Pomaga mu syn i jeden z pracowników. Pracują po 7 dni w tygodniu.
- Zaoszczędzić mogę tylko na ludziach, czyli ich zwalniając – mówi. - Nie chcę tego robić, bo mam armię świetnych pracowników. Najlepszych w mieście.
Powoli wprowadza ograniczenia godzin pracy sklepów. Najpierw zamknął sklepy w niedziele. Teraz ten przy Łaskiej (dawny Murzynek) jest czynny o dwie godziny krócej.
- Obroty nie spadły, a ja mam mniej pracowników, więc koszty utrzymania firmy mi się zmniejszyły – wylicza. - Marketów się nie boję, bo mam takie same ceny jak one. Problemem jest to, że nie ma pracy w mieście i ludzie nie mają pieniędzy.
Czy kupujemy mniej?
- Wędliny sprzedajemy tak, jak kiedyś, ale dużo mniej schodzi mięsa – zauważył. - Warzywa mam najlepsze i najtańsze w mieście, to się nie boję konkurencji. Cytrusy sprowadzam niemal prosto z Grecji, więc cenę na nie mam jak w markecie.
Bywa, że handlarze kupują u niego kilka skrzynek mandarynek, by potem handlować nimi na rynku.
- Lepiej nie będzie. Gdy wejdzie w styczniu wyższy VAT, wszyscy to odczujemy. Zwłaszcza z kieszeni najbiedniejszych ta kasa zostanie wyciągnięta – obawia się. - Ja sklepów zamykać raczej nie będę, ale będą krócej czynne. To będzie jedyny ratunek, by przetrwać ciężkie czasy.
Kto ma pieniądze, ten inwestuje
- Teraz opłaca się kupować nieruchomości – mówi Dariusz Pietrzak, właściciel firmy budowlanej. - Są tańsze o 10-20 procent niż rok temu.
Staniały działki, domy i mieszkania.
- Jeszcze rok temu za fajną działkę w mieście lub okolicy trzeba było dać u nas 170.000 zł. Dziś kupimy równie dobrze położoną działkę za 70.000 zł - wylicza.
Kto sprzedaje? Ci, którzy szybko potrzebują gotówki. Ale nie wszyscy narzekają na brak pieniędzy.
W blokach budowanych przy ulicy Siennej pojawiają się nowi lokatorzy. W ciągu tygodnia kupili trzy mieszkania. To bardzo dużo, bo za metr kwadratowy najtańszego trzeba tu zapłacić 4.500 zł.
O tym, że będzie lepiej, są przekonane osoby na kierowniczych stanowiskach i specjaliści z wyższym wykształceniem. Według sondaży Centrum Badań Opinii Społecznej, tak uważa 49 procent z nich. Pozytywnie o przyszłości myśli 44 proc. kadr technicznych i 43 proc. prywatnych przedsiębiorców.
W Pabianicach mieszka 69.198 osób. W tym roku 15 wyemigrowało zagranicę. Migracji w Urzędzie Miejskim zanotowano 825.
- To są osoby, które wyprowadziły się, ale też są takie, które przeniosły się do nas – wyjaśnia Wojciech Poros, naczelnik w Urzędzie Miejskim. - Nie można wysunąć tezy, że z Pabianic ludzie uciekają.
Potwierdza to Dariusz Pietrzak.
- Wielu mieszkańców Łodzi kupuje nowe mieszkania w Pabianicach. Bo u nas mieszka się bezpieczniej, spokojniej i mieszkania są tańsze - wylicza.
Biedy boją się biedni
Aż 72 procent z rodzin najuboższych twierdzi, że sytuacja w kraju zmierza w złym kierunku – wyliczył CBOS. Podobnie myślą osoby religijne (69 procent), bezrobotni (68 proc.), renciści (65 proc.) i osoby o dochodach poniżej 500 zł na osobę (61 proc.).
Satysfakcję ze stanu polskiej gospodarki dwukrotnie częściej odczuwają mężczyźni (30 proc.) niż kobiety (15 proc.) - sondaż CBOS
Co na to eksperci:
Jest dobrze. Będzie lepiej
Mówi Adma Łącki - prezes Krajowego Rejestru Długów:
- Wskaźnikiem, który pozwala porównywać, jest Indeks Należności Przedsiębiorstw (INP). Jest on wyliczany w skali całej Polski. W badaniu przeprowadzonym w październiku INP wzrósł po raz trzeci z rzędu. Wyniki wskazują na jednoznaczną poprawę sytuacji w obszarze należności. Również bardzo istotnie do zwiększenia się wartości INP przyczyniło się zmniejszenie zagrożenia powstawaniem zatorów płatniczych. Udział firm deklarujących problemy ze spłatą swoich zobowiązań na skutek problemów z otrzymywaniem należności jest najmniejszy w dwuletniej historii badania i wynosi 36,8 proc. Na pozytywny obraz sytuacji w obszarze należności dobrze wpływa zmniejszenie się odsetka firm, w których problemy z należnościami rosną. Drugi kwartał z kolei obserwujemy przewagę przedsiębiorców, którzy deklarują, że ich sytuacja finansowa w ciągu ostatnich trzech miesięcy poprawiła się (w Polsce 28,6 porc., w regionie centralnym – 29,1 proc.). Pomimo słabnącego nieznacznie optymizmu, wciąż zdecydowanie więcej przedsiębiorców oczekuje dalszej poprawy sytuacji finansowej w swoich firmach.
Jest źle. Będzie jeszcze gorzej
Mówi Karol Klimek – były sekretarz miasta i powiatu, szkoleniowiec ds. zamówień publicznych:
- Sporządziłem własny rankingu dochodów oraz wydatków 30 miast i gmin z terenu województwa łódzkiego. Okazuje się, że najwyższe dochody ogółem w przeliczeniu na jednego mieszkańca ma gmina Szczerców w wysokości – 3.930,86 zł. Drugi jest Konstantynów (3.564,62 zł). Natomiast z przykrością stwierdzam, że Pabianice mają tylko 1.931,52 zł dochodu na jednego mieszkańca. To świadczy o tym, że mieszkańcy mają niskie dochody, więc płacą niskie podatki. Jeżdżę po Polsce ze szkoleniami i równie zaniedbanego miasta jak Pabianice trudno znaleźć. Dlaczego? Bo my nie mamy strategii rozwoju. Nie ma limitu pozyskiwania środków z Unii Europejskiej. W przypadku wydatków majątkowych zdecydowanym liderem województwa jest gmina Ujazd, której wydatki majątkowe wynoszą – 2.100,76 zł. Miasto Pabianice z wydatkami majątkowymi wynoszącymi 250,85 zł jest na szarym końcu. Pokonała nas nawet gmina Pabianice (741,06 zł), Lutomiersk (515,44 zł), Dobroń (499,07 zł). Najwyższy wskaźnik wydatków ogółem w przeliczeniu na jednego mieszkańca zanotowała gmina Szczerców – 4.662,26 zł, a Pabianice z wydatkami wynoszącymi 2.007,74 zł zajmują ostatnie, 30. miejsce. Jest źle. Ale może być jeszcze gorzej.
Przybywa firm w mieście
Mówi Paweł Piechota – były naczelnik w Urzędzie Miejskim:
- Mamy w Pabianicach 5.900 prywatnych firm. W tym roku zostało zlikwidowanych 479, ale zarejestrowało się 596 nowych. Wśród tych, które się zlikwidowały, 95 działało ponad piętnaście lat. Ale to nie jest tragedia, bo w zeszłym roku zlikwidowało się też 479 firm, a postało 626 nowych. Od dwóch lat bardzo dużo firm rejestrują osoby, które dostały dotację z Powiatowego Urzędu Pracy na własną działalność. Najwięcej otwierają sklepów i hurtowni, dlatego powstało u nas w rok aż 50 sklepów internetowych. Sporo jest nowych firm budowlanych, sklepów spożywczych i producentów odzieży.
Komentarze do artykułu: Czy Pabianice są w szponach kryzysu?
Nasi internauci napisali 9 komentarzy
komentarz dodano: 2010-12-22 14:12:55
komentarz dodano: 2010-12-22 10:06:36
komentarz dodano: 2010-12-21 19:10:29
Prosta kwestia coraz gorzej prowadzi firme, a ma decydować o losach mojego miasta?
99 % osób prowadzących działalność gospodarczą zawsze będzie narzekać. Gdyby mówili mamy super interes, jest coraz lepiej, to zaraz mieliby skarbówkę, podnieśli by im czynsz, a klienci mogliby się odsunąć.
Pamiętam sytuację jak pewien człowiek, który prowadził mały rodzinny sklepik spożywczy jeździł dużym fiatem kombi. Ten samochód sypał się dosłownie. Interes temu panu bardzo dobrze szedł, było to kilkanaście lat temu, wówczas nie było marketów. Ten pan wówczas zmienił swojego starego, wysłużonego fiata, na nowego opla. Wiecie ile klientów się odsunęło od niego?
Bardzo dużo. I sam teraz nie wiem czy jest kryzys czy trzeba narzekać bo tak wygodniej.
komentarz dodano: 2010-12-21 18:33:52
komentarz dodano: 2010-12-21 16:30:53
komentarz dodano: 2010-12-21 14:48:18
komentarz dodano: 2010-12-21 11:42:56
komentarz dodano: 2010-12-21 10:03:03
komentarz dodano: 2010-12-21 08:38:07