- Dowiedzieliśmy się o tym, że w Jadwininie jest 5-osobowa rodzina, która boryka się na co dzień z dużymi problemami finansowymi. Zbliżały się święta, więc tym bardziej otworzyły się nasze serca – tłumaczy Andżelika Zawadzka z Niepublicznego Przedszkola „U Lolka”, które zorganizowało zbiórkę dla rodziny.
Pani Kamila z Jadwinina sama wychowuje czwórkę dzieci, w tym dwoje przysposobionych. To właśnie dla niej przedszkole zorganizowało akcję. Do pomocy włączyli się rodzice dzieci uczęszczających do przedszkola i żłobka. Kto mógł, dał pieniądze, kto chciał, przynosił dodatkowo różne rzeczy, które są niezbędne w domu. W paczkach była chemia, słodycze, żywność długoterminowa i upominki dla dzieci.
Autokarem, z prezentami, do Jadwinina pojechała grupa dzieci. Radość była ogromna. Były też łzy wzruszenia.
„Bóg nad nami czuwa”
Splot nieszczęśliwych wydarzeń spowodował, że Kamila Laśkiewicz znalazła się w tym punkcie życia, w którym jest. Razem z mężem mieli czwórkę dzieci. Zbudowali dom i wyprowadzili się do Jadwinina. Dom nie był wykończony, ale cieszyli się, bo wreszcie mieli swój „kawałek podłogi”. Po kolei starali się remontować pokoje, łazienkę i kuchnię. Sielankę przerwała nagła śmierć męża. Pani Kamila została sama z czwórką dzieci. Było ciężko, a na wykończenie domu już nigdy nie było jej stać. Do tego podupadła na zdrowiu. Przeszła dwie operacje kręgosłupa.
„Zwinęła” lokalny sklepik – wspólny interes, który prowadzili jeszcze z mężem. Nie przyznano jej renty, mimo że nie mogła pracować. Próbowała, ale po krótkim czasie ból kręgosłupa wracał. Jest pod opieką neurologa i rehabilitanta. Z czasem nie było już jej stać na wykańczanie kolejnych pomieszczeń w domu. Wszystko powoli zaczęło niszczeć, mimo że starała się o to dbać, utrzymując w domu należyty porządek. Żyli z zasiłków i pomocy państwa.
- Nigdy o nic nie prosiliśmy, ale zawsze było tak, że ludzie sami nam pomagali. Zjawiali się w trudnych chwilach. Jestem osobą głęboko wierzącą, więc myślę, że to Bóg się tak nami opiekuje – mówi pani Kamila.
Dwójka dzieci z czasem dorosła i wyszła z domu. Pani Kamila mieszka obecnie z 26-letnią Klaudią i 13-letnią Kasią. Od sierpnia tego roku rodzina powiększyła się o dwie przysposobione dziewczynki: 11-letnią Wiktorię i 8-letnią Magdę. Choć życie jej nie rozpieszcza, postanowiła pomóc dziewczynkom.
Nasz mały babiniec
Pięć osób – dorosłych i dojrzewających kobiet każdego ranka walczy o toaletę. Jak jedna się kąpie, nikt nie może skorzystać z niewielkiej łazienki.
- Mamy miejsce, w którym dziś stoi pralka i są przyłącza. Gdyby je wyremontować, rano nie byłoby tych niepotrzebnych emocji – mówi. - Nie myślałam, że to stanie się tak szybko i że znajdzie się ktoś, kto nam w taki sposób pomoże.
W pomieszczeniu trzeba zrobić wylewkę, położyć płytki, zamontować kabinę prysznicową, umywalkę i sedes. Trzeba też wstawić drzwi, bo pomieszczenie jest zasłonięte kawałkiem materiału. Robociznę też dostaną w prezencie. Swoją pomoc obiecał zięć.
Choć czasem się kłócą, to jednak w domu panuje pozytywna atmosfera. Klaudia i Kasia mają osobne pokoje, Wiktoria mieszka razem z Magdą. W wolnych chwilach spacerują po parku, zdarzają się wspólne wyjścia do kina.
Komentarze do artykułu: W tej rodzinie zdarzają się cuda
Nasi internauci napisali 0 komentarzy