Humanista z zamiłowania, ciekawy świata pasjonat języków obcych, a przy okazji świetny uczeń – tak w kilku słowach można scharakteryzować tego nastolatka z Ksawerowa. Można jednak wspomnieć, że Aleksander nie miał swojego szkolnego sukcesu podanego na talerzu. Żeby móc pochwalić się najwyższą średnią ocen na koniec roku wśród uczniów pabianickich podstawówek i sukcesami na kuratoryjnych konkursach, sporo pracował i to sam. Zarządzał swoim czasem, wyznaczał cele, dyscyplinował się, żeby zdążyć z materiałem na umówiony egzamin.
Siódmą klasę szkoły podstawowej zaliczył na domowym nauczaniu
- Sam chciałem przejść na edukację domową. Czułem, że w szkole uczę się powoli albo rzeczy nieprzydatnych – wyznaje 14-latek. - Męczyła mnie też otoczka szkoły, to, że uczenie się nie jest tam takie przyjemne. Postanowiłem, że sam zmierzę się z tematem uznając, że jestem swoim najlepszym nauczycielem. Konsekwentnie uczyłem się przedmiotów i poszło mi bardzo dobrze. Rodzice mnie wspierali.
Olek dostał listę wymagań i przedmiotów, z których musiał zdać egzaminy i to nie byle jakie, bo składające się z części ustnej i pisemnej, i to z całego zakresu materiału.
- Wszystko oparte było o wiedzę podręcznikową i podstawy programowe – dodaje Aleksander. - Oczywiście można sobie ten zakres poszerzać. Mnie interesują na przykład bardziej przedmioty humanistyczne, więc dużo czytam, oglądam filmy związane z historią.
Do nauki podszedł zadaniowo
- W ciągu roku szkolnego musiałem zaliczyć wszystkie przedmioty. Sam ustalałem terminy egzaminów, umawiając się na nie z nauczycielami – opowiada. - W razie wątpliwości, gdybym czegoś nie rozumiał, mogłem jeszcze odbyć konsultacje. Uczyłem się blokami i bardzo mi się to podobało. W listopadzie cały czas na tapecie miałem chemię, w grudniu geografię, a w maju język polski. Tak to wyglądało… i to działało. Bardzo szybko przyswajałem materiał. Było mi też łatwiej skupić się na jednej rzeczy, nie miałem z boku 15 innych rozpraszaczy…
Edukacja domowa jest dla obowiązkowych
- Nauczyłem się przy okazji organizacji czasu – dodaje nastolatek. - Ucząc się danego przedmiotu, trzeba na przykład usiąść do niego o dziewiątej i skończyć o trzynastej. Potrzebna jest dyscyplina. Poświęcałem na dane zagadnienie tyle czasu, ile chciałem. Trochę odwrotnie do zainteresowań, bo wiedziałem, że im mniej coś mi się podoba, tym więcej zaangażowania będę musiał włożyć, żeby zrozumieć i opanować materiał. Tak po miesiącu zmagania się z chemią w końcu bardzo ją polubiłem.
Języka hiszpańskiego Aleksander nauczył się sam i to raptem w dwa lata. Skąd zainteresowanie tym językiem?
- Trochę znikąd – dodaje z uśmiechem. - Od zawsze ciekawiły mnie języki obce. Pierwsze wyjazdy zagraniczne wzbudziły we mnie wielką ciekawość świata i tego, jak ludzie porozumiewają się w różnych zakątkach. Do dziś pamiętam wizytę na Słowacji i swoje zdziwienie, gdy usłyszałem ich język. I tak już w 2021 roku dałem upust tej mojej ekscytacji językami. Postanowiłem nauczyć się któregoś sam, na własną rękę. Chciałem pobawić się też różnymi metodami z myślą o kolejnych językowych wyzwaniach.
W nauce hiszpańskiego i w podążaniu za pasją pomogło Aleksandrowi nauczanie domowe.
- Miałem po prostu więcej czasu na swoje zainteresowania i kombinowanie z różnymi metodami nauki języka – opowiada. - Stworzyłem sobie taki szablon postępowania, listę kroków przydatnych w skutecznej nauce. Nie jestem tutaj oczywiście ekspertem, nie mam też żadnej rodziny w Hiszpanii ani w krajach hiszpańskojęzycznych. Na początku też za bardzo nie przejmowałem się słuchaniem tego języka. Mało umiałem i nie znałem słów, nawet nie byłem w stanie wyłapać ich z mówionego tekstu.
Na warsztat poszły zasady poprawnej wymowy.
- Po prostu trzeba robić to dobrze, żeby być rozumianym – zapewnia uczeń. - Zacząłem eksperymentować, jak skutecznie przyswoić słówka i gramatykę. Przeszukiwałem w tym celu internet, przeczytałem kilka książek i ustaliłem, że najważniejsze jest powtarzanie.
Wszyscy o tym wiedzą, ale nie można zapomnieć o systematyczności i dyscyplinie oraz metodzie .
- Trzeba to też robić w miarę umiejętnie – dodaje chłopak. - Chodzi o to, żeby złapać ten moment, w którym jeszcze nie zapomnieliśmy słówka, żeby wtedy je powtórzyć, utrwalić sobie. Tutaj przydatne okazały się programy z powtórkami interwałowymi. To taka nauka przy pomocy elektronicznych fiszek ze słowami, przykładowymi zdaniami. Takie fiszki można tworzyć samemu albo korzystać z gotowych, w zależności od programu. Dla tych, którzy nie mają aż tak dużo czasu, dobre są też kursy online, czyli gotowe fiszki.
Dyscyplina jest lekarstwem na wszystko… i sposobem na sukces.
- Jestem obowiązkowy – zapewnia Aleksander. - Nie trzeba było gonić mnie do lekcji. Miałem z tyłu głowy, że ja po prostu muszę te wszystkie przedmioty zaliczyć. A jeśli zrobi się to szybciej, to potem jest wolne. I tak to wyglądało u mnie. Edukację domową zacząłem w listopadzie, a ostatni egzamin zaliczyłem na początku czerwca i miałem dłuższe wakacje.
Ósma klasa to już co innego
- Wróciłem do szkoły z myślą, że liceum będę kończył w systemie stacjonarnym – opowiada 14-latek. - Musiałem wdrożyć się w dojeżdżanie i taki szkolny rytm uczenia się.
Olek jest uczniem prywatnej Szkoły Podstawowej Optima w Pabianicach. Przeszedł do niej z ksawerowskiej podstawówki tuż przed rozpoczęciem edukacji domowej. Jak wyznaje, poprzednia szkoła nie uwzględniała, że w takim domowym systemie również można uczestniczyć w życiu klasy.
- W mojej obecnej szkole nauczyciele są bardziej otwarci, mogłem też brać udział we wspólnych wyjściach do kina i w wycieczkach z kolegami – opowiada Aleksander.
Udział w konkursach kuratoryjnych z tak dobrymi wynikami zapewnił Aleksandrowi pewne miejsce w wybranej przez niego szkole średniej.
Chce zdać międzynarodową maturę
- Wnioski rekrutacyjne już złożyłem – opowiada. - Muszę jeszcze zdać tak zwane testy kompetencyjne z języka angielskiego, żeby dostać się do klasy o określonym profilu humanistycznym z rozszerzonym językiem polskim, historią i dodatkowym językiem hiszpańskim.
Pierwszy wybór Aleksandra padł na IV Liceum Ogólnokształcące w Łodzi z maturą międzynarodową.
- Tam jest dosyć wymagający program, ale taka matura daje możliwości podjęcia studiów na uczelniach w większości krajów europejskich i w Stanach Zjednoczonych - opowiada ósmoklasista. Ale to jeszcze odległe plany. Dla mnie ważna jest również atmosfera, nauczyciele, a to jeszcze są niewiadome. Jak będzie, okaże się w trakcie roku.
W kolejce do nauki czeka na Aleksandra język fiński.
– To byłoby dla mnie prawdziwe wyzwanie – uważa. - W tym języku jest bardzo rozbudowany system gramatyczny i trudna wymowa. Ale jeszcze trochę czasu na to sobie daję, bo teraz na głowie będę miał szkołę, maturę i inne zainteresowania, podróże, poznawanie kultur świata. Lubię też czytać książki, a od kilku miesięcy hobbystycznie gram w brydża.
Nauczyciele są dla nas
Ciekawość świata i otwartość na wiedzę sprawiło, że Aleksander nigdy nie miał kłopotów z nauką.
- Mnie nie jest tak łatwo zniechęcić, jestem dość uparty – zapewnia. - Ważne jest jednak, żeby w szkole też poczuć się dobrze. Otoczenie gra bardzo dużą rolę, o czym boleśnie przekonałem się w pierwszych klasach szkoły podstawowej. To nie był dla mnie miły okres. Atmosfera była fatalna, a nauczyciele z przekonaniem o swojej nieograniczonej mądrości, niebiorący pod uwagę głosu uczniów, potrafią zniechęcić, a w końcu oni są tam dla nas.
Komentarze do artykułu: Z nauki też można mieć frajdę...
Nasi internauci napisali 0 komentarzy