Henryk Z. (lat 59) jest pszczelarzem amatorem. Ma pasiekę złożoną z 20 uli w Pabianicach. W ubiegły czwartek wieczorem pojechał do Porszewic, by z prywatnej pasieki ukraść pszczele rodziny. Dlaczego? Bo jego pszczoły były mało wydajne. Tak się tłumaczył policjantom.
Do roboty przygotował się starannie. Sam jest pszczelarzem, więc wie, jak się przenosi rój. Zabrał ze sobą kartonowe pudełka, w których zamierzał przewieźć owady oraz specjalny strój służący do pracy przy pasiekach. Między innymi duży kapelusz na głowę.
Tak ubrany zaczął majstrować przy ulach. Miał pecha, bo zauważyła go właścicielka pasieki. Kobieta wybiegła z budynku i zaczęła krzyczeć. Wystraszyła złodzieja, który uciekł do pobliskiego lasu. Pozostawił przy ulach dwa kartonowe pudła oraz charakterystyczny kapelusz.
W tym czasie kobieta zawiadomiła pabianickich policjantów. Mundurowi znaleźli pozostawione przedmioty oraz zaparkowany nieopodal pasieki samochód. Po właścicielu nie było jednak śladu. W ujęciu złodzieja pomógł policyjny pies. Owczarek Czing powąchał pozostawioną odzież i podjął trop. Poprowadził w las. Mężczyzna słysząc zbliżających się ludzi, wyszedł z ukrycia. Próbował wyjaśnić pobyt w lesie późnym spacerem. Stróże prawa nie dali się zwieść jego tłumaczeniom i zatrzymali 59-latka.
Po nocy spędzonej w policyjnym areszcie Henryk Z. usłyszał zarzut usiłowania kradzieży. Grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności.