W sobotnim pucharze Europy na wodach otwartych, rozegranym na Węgrzech wzięło udział ponad 150 zawodników. Mistrzowskie reprezentacje m.in. z Francji, Belgii, Szwajcarii, Izraela, Austrii oraz 13-osobowa ekipa z Polski pojawiły się w miejscu startu już dzień przed zawodami na popołudniowym treningu.
- Poznałam mistrzynię olimpijską z Londynu na 10 km Evę Risztov, faworytkę gospodarzy. To doświadczona zawodniczka, rocznik 1985. W głębi duszy wierzyłam, że w sobotę pokona ją nasza reprezentantka, olimpijka Natalia Charlos. I tak się stało. Gdy zagrano Mazurka Dąbrowskiego, wszyscy mieliśmy łzy w oczach. Wśród panów w kategorii seniorów srebro na dystansie 10 km zdobył mój starszy kolega Mateusz Sawrymowicz. A ja wywalczyłam brązowy krążek na dystansie juniorskim - poinformowała Ania z uśmiechem.
Startując na dystansie 7,5 km, Ania Nita musiała pokonać 6 pętli o długości 1.250 m każda. Miała również prawo zabrać ze sobą specjalny żel energetyczny, schowany za kostium startowy, do spożycia w trakcie płynięcia. Plan był prosty: od początku trzymać się w czołówce i płynąć tak, żeby nie oberwać, bo w wodzie dzieją się różne rzeczy. Nad przepisowym pływaniem czuwali rozstawieni w łodziach sędziowie. Za niesportowe zachowanie zawodnik karany był dyskwalifikacją. Pabianiczanka debiutowała w pucharze Europy na wodach otwartych.
- Tak długi dystans wymaga nie tylko specjalnej diety przed startem, ale i w trakcie. W ubiegłym roku wywalczyłam tytuł mistrzyni Polski na 5 km. Teraz były dwie pętle więcej i trudniejsze warunki. Wiatr tworzył fale, a one nie ułatwiają płynięcia - tłumaczyła pływaczka.
Zanim zawodnicy stanęli na platformie startowej i zostali przedstawieni przez prowadzącego, zostali ponumerowani i oczipowani, co ułatwiało identyfikację. Na żywo całą imprezę transmitowała telewizja węgierska. Publiczność śledziła wyścig na zamontowanych dwóch wielkich telebimach. Tablica mety zamontowana była nad wodą.
- Bałam się trochę, że zmęczona nie dam rady wyskoczyć z wody, aby uderzyć w nią całą dłonią. Ale na ostatniej prostej, mającej 550 m, nie czuło się już bólu i zmęczenia. Gdy zobaczyłam napis finisz, adrenalina sama pchała do przodu - dodała.
- Do igrzysk w Rio jeszcze dwa lata – podsumował start swojej zawodniczki trener Mariusz Wędrychowicz.
Na dystansie 7,5 km Ania wystartuje jeszcze dwa razy. W ostatnich dniach lipca będzie walczyć w Kryspinowie koło Krakowa o tytuł mistrzyni Polski. A już za miesiąc wystartuje na mistrzostwach Europy juniorów na wodach otwartych w Zagrzebiu.
Komentarze do artykułu: Nasza Ania na podium
Nasi internauci napisali 0 komentarzy