ad

Zapytany przez nas 6-letni maluch: Skąd się biorą pieniądze?, odpowiedział rezolutnie: Tatuś wyciąga je ze ściany.

Domyśliliśmy się, że ta ściana, to ściana do banku, przy której stoi bankomat, a tatuś ma konto w banku i kartę do bankomatu.

Zosia, 8-letnia uczennica szkoły podstawowej, o pieniądzach i skąd się biorą w portmonetce mamy wie dużo więcej.

– Rodzice dostają co miesiąc pensję za swoją pracę – tłumaczy dziewczynka. – Ja chodzę do szkoły, a oni do swojej pracy.

Zuzię i jej starszego brata Dominika uświadomiła w tej materii mama.

– Wytłumaczyłam dzieciom, że pieniądze nie biorą się znikąd, trzeba na nie zapracować – wyjaśnia mama Agnieszka. – Chodzą ze mną do sklepu i wiedzą też, ile kosztuje chleb, masło czy ich ulubione twarożki smakowe.

Pabianiczanka nie daje swym pociechom kieszonkowego, ale daje po parę złotych, gdy potrzebują. Rodzeństwo ma skarbonki, a do nich parę groszy wpadnie od „wróżki-zębuszki”, na urodziny czy inne święta od dziadków, cioć i wujków.

Kiedyś miał skarbonkę, a teraz 16-letni Wojtek ma konto w banku. Uczeń szkoły średniej od paru lat sam rządzi się swoimi pieniędzmi. Skąd się biorą na jego koncie?

Latem popracował i zarobił parę złotych przy koszeniu trawnika przed domem dziadka, pomagał też na budowie domu wujka. Od kilku lat na urodziny czy gwiazdkę dostaje pod choinkę koperty z gotówką od najbliższej rodziny.

– To mnie bardziej cieszy niż przedmioty – mówi chłopak. – Pytanie o to, co bym chciał dostać, było bardzo męczące. Jak mam pieniądze na koncie, mogę uskładać większą kwotę i kupić coś pożytecznego, na przykład markowe buty, kurtkę czy sprzęt grający.

Nastolatek uskładał na nowy komputer i „wygięty” monitor.

10-letnia siostra Wojtka zazdrości mu tego „dorosłego” konta. Ona składa pieniądze w szufladzie. Ostatnio za zebrane z okazji „komunii” koperty od krewnych kupiła sobie nowy telefon komórkowy.

- Mogę nim robić dobre zdjęcia – tłumaczy Karola, która pasjonuje się fotografią. - Jakość jest lepsza.

Rodzice Wojtka i Karolki nie ukrywali przed dziećmi, jakie mają wydatki na dom. Ile kosztuje co miesiąc żywność, ubrania, prąd, benzyna do samochodu.

- Dzieci od dawna uczestniczą w cotygodniowych zakupach – mówi Ewelina, mama rodzeństwa.

Co nastolatkowie wiedzą o pieniądzach w rodzinie?

Zapytaliśmy Marcina Józefaciuka, (obecnie posła) prowadzącego telewizyjny program „Nastolatki rządzą... kasą”.

Ceniony przez uczniów nauczyciel w jednej z łódzkich szkół wziął udział w emitowanym na antenie TVN eksperymencie telewizyjnym. Na czym polegał?

Otóż nastolatek dostawał od rodziców fundusze na miesięczne wydatki domowe i rządził się nimi. Pod koniec miesiąca zdawał relacje ze swych poczynań, wydatków i listy niezapłaconych rachunków. Mógł radzić się Józefaciuka, który był też rozjemcą w razie konfliktu z rodzicami.

W programie łodzianin występował w roli eksperta.

– Nie da się generalizować, ale w większości przypadków nastolatki niewiele wiedziały o tym, na co idą zarobione przez rodziców pieniądze – mówi. – Tylko w jednym przypadku chłopak był bardziej dojrzały od rodziców. Ukrócił wydatki tak, że sporo zaoszczędził, a na dodatek zmusił rodziców do wysiłku fizycznego.

W większości nastolatkowie widzą, że inni mają pieniądze, ale nie wiedzą, skąd się biorą. To dlatego, że ich rodzice nie nauczyli ich rządzenia się kasą, bo uważali, że na edukację ekonomiczną jeszcze jest czas, a „pieniądze są brudne”.

Są też rodziny świadomie uczące wartości pracy i wartości zarobionego pieniądza. Dzieci w wieku 7-8 lat są zabierane na zakupy, na pocztę, dostają własne kieszonkowe i muszą nim gospodarować.

– W rodzinie powinno się rozmawiać o pieniądzach - uważa nauczyciel. – Rodzice powinni zachęcać do aktywności zawodowej swoje nastoletnie dzieci, oczywiście w granicach prawa. Powinni uczyć kultu pracy.

Marcin Józefaciuk wspomina, że sam dostawał kieszonkowe od rodziców na swoje wydatki. Dostawali też pieniądze na mniejsze zakupy dla domu.

– Ja oszczędzałem, a brat wydawał kieszonkowe od razu – wspomina nauczyciel. – Rodzice tylko kontrolowali, czy w dobrym kierunku idziemy. Brak kieszonkowego był jedną z kar.

Swoje pierwsze pieniądze zarobił w wieku 18 lat. Został wychowawcą na koloniach. Opiekował się grupą 16-latków. Wypłatę przeznaczył na kurs języka angielskiego. Mył też samochody, dostawał 10.000 zł za wypucowanie jednego. Dziś to 1 złoty. 100 zł (dzisiejsze) zarobił na giełdzie samochodowej pod Warszawą. Tam sprzedawał oleje i części samochodowe. 

*****

Marcin Józefaciuk jest nauczycielem języka angielskiego, a dodatkowo ma kwalifikacje do przekazywania wiedzy z kilku innych, niepowiązanych ze sobą przedmiotów, np. z fizyki, informatyki, etyki, języka polskiego jako obcego czy wychowania fizycznego. Pełni funkcję wychowawcy oraz zastępcy dyrektora w Zespole Szkół Rzemiosła w Łodzi. Na co dzień pasjonuje się sportem, próbuje swoich sił w pobijaniu rekordów świata w ultramaratonach oraz bierze udział w licznych akcjach charytatywnych.

Jak rozmawiać na ten temat z dziećmi, radzi  Marcin Józefaciuk Życie Pabianic