Drugie życie policjanta Grzegorza Rokuszewskiego trwa już 150 dni. Przed pięcioma miesiącami Rokuszewski - okaz zdrowia, siły i sprawności, usłyszał wyrok śmierci: "ostre krwotoczne zapalenie trzustki". To nieuleczalna choroba. 34-letni pacjent leży na oddziale intensywnej terapii szpitalaw Pabianicach.
- Nie dawali mi nadziei - wspomina Janina Rokuszewska, matka chorego. - A on żyje, jest z nami! Mój syn zawdzięcza to wspaniałym, mądrymlekarzom.
Codziennie o życie pacjenta z chorą trzustką uparcie walczy kilku lekarzy. Robią specjalistyczne badania. Gdy mają wyniki badań, podają leki. Trzustka Rokuszewskiego wytwarza enzymy niezbędne do trawienia. Ale nie chce posyłać ich do żołądka. Uwięzione w trzustce enzymy zżerają ją. Pacjent był operowany pięciokrotnie. Czekają go następne zabiegi. Każdy krwotok może zakończyć się śmiercią.
- Nawet złotówki nie dałam lekarzom i pielęgniarkom, a mimo to bardzo dbają o Grzegorza. To oddani ludzie - mówi wdzięczna matka. - Syn miał na głowie ogromną odleżynę. Nie wiem, jakim cudem wyleczyli ją. Rana się zagoiła.
Równie szczęśliwa jest matka 23-letniego Daniela. W lutym jej syn wpadł pod samochód. Miał rozbitą głowę i złamane podudzie. Lekarze orzekli: "ciężki uraz mózgu". Pacjent był nieprzytomny.
- Po trzech tygodniach pojawiły się krwiaki podtwardówkowe - wyjaśnia dr Kazimierz Kozłowski, ordynator oddziału intensywnej terapii w pabianickim szpitalu.
Gdyby lekarze ich nie zauważyli, chłopak by nie żył. Teraz, po skomplikowanej operacji głowy, dochodzi do siebie. Rozumie, co się do niego mówi. Rozpoznaje rodzinę i przyjaciół. Wraca do zdrowia.
40 minut bez życia
64-letni mężczyzna, którego do szpitala przywiozło pogotowie, odzyskał życie dopiero po 40 minutach. To niemal cud. Żyje, bo ratujący go lekarz był bardzo uparty.
- Zazwyczaj reanimacja trwa pół godziny - tłumaczy doktor Kozłowski. - Gdy nie daje rezultatów, lekarz przerywa czynności. Tym razem reanimowałem dłużej. Sam nie wiem, dlaczego, bo szanse na ratunek spadły do zera. I nagle po 40 minutach serce zaczęło bić.
Dokładne badania wykazały, że pacjent cierpiał na przewlekłą niewydolność nerek. Po trzech tygodniach opuścił oddział intensywnej terapii. Będzie żył.
Jak ucieka życie
Tomasz Klimek jest nauczycielem języka polskiego w gimnazjum przy ulicy Tkackiej. Rok temu łamało gow kościach, miał wysoką temperaturę. Myślał, że to zwykłe przeziębienie. Połknął aspirynę, kilka witamin i poszedł do pracy. Tydzień później leżał na oddziale intensywnej opieki medycznej. Oddychał przez respirator. Umierał. Miał zaledwie 28 lat.
- Doktor Danuta Durajska wezwała lekarzy na konsultacje. Ale nie mogli jednoznacznie stwierdzić, co mi jest- mówi Klimek. - Dopiero neurolog dr Piotr Sibiński poznał się na bardzo rzadkiej chorobie. Postawił diagnozę:"zespół Guillaine-Barré’a".
Z godziny na godzinę było gorzej. Lekarze podali Klimkowi tlen, do żołądka wpuścili sondę. Trzeciego dnia pacjent przestał oddychać, podłączono więc respirator. Tylko tydzień potrzebowała choroba, by opanować całe ciało młodego mężczyzny. Klimek przestał mówić, nie mógł ruszać oczami. Lekarze i rodzina tracili nadzieję.
Po miesiącu Tomek poruszył palcami. Wracał do życia.
- Zastosowaliśmy wszystkie dostępne metody leczenia - skromnie mówią lekarze z oddziału intensywnej terapii.
Nie wspominają, że musieli walczyć także o pieniądze na ratowanie Klimka. Rzadko stosowane leki i preparaty kosztowały aż 50.000 złotych.
Jak pomóc w ratowaniu życia
mówi drKazimierz Kozłowski- anestezjolog:
- Ważna jest szybka reanimacja. Zaledwie w ciągu 3 do5 minut następuje nieodwracalne niedotlenienie mózgu.
Jeżeli nastąpiło zatrzymanie akcji serca i oddechu, to konieczny jest
natychmiastowy masaż serca i sztuczne oddychanie. Warto pamiętać, że
nieprzytomnego chorego trzeba przekręcić na bok, bo może udusić się
własnym językiem lub wymiocinami. I przede wszystkim nie traktować
leżących na ulicy ludzi jak pijaków. To może być chory w śpiączce mocznicowej, cukrzycowej albo człowiek po udarze mózgu.
Komentarze do artykułu: Wyrwani śmierci
Nasi internauci napisali 0 komentarzy