Remontowanie czterech szkół podstawowych: „trójki”, „czternastki”, „szesnastki” i „siedemnastki” oraz sześciu przedszkoli (o numerach: 4, 6, 11, 13, 14, 16) i żłobka miejskiego było jednym z najważniejszych projektów na terenie Pabianic. Zaplanowano ogromny zakres robót: wymianę dachów, okien, drzwi i elewacji budynków, docieplenie ścian, a nawet odwodnienie terenu. Gdzieniegdzie miało się pojawić energooszczędne oświetlenie i system wentylacji, dzięki któremu poprawi się komfort w klasach. Do tego zaplanowano wymianę instalacji wodnych i centralnego ogrzewania.
Niestety, zamiast uciechy, w oświacie jest rozczarowanie. Powód? Remonty „załapały” potężne opóźnienia. Prace, które ruszyły z początkiem zeszłego roku, miały być skończone do listopada. Nic z tego! Dzieci z przedszkola przy ul. Odrodzenia nie mogły wrócić tam po wakacjach, bo ich przedszkole wyglądało jak gruzowisko. Do zimy dzieciaki siedziały w gościnnej sali Szkoły Podstawowej nr 15. W końcu rodzice stracili cierpliwość. (ZOBACZ: Rodzice przycisnęli prezydenta). Na spotkaniu z prezydentem i radnymi miejskimi powiedzieli, co myślą o takiej polityce. Grzegorz Mackiewicz przyznawał, że sam nie wierzy w kolejne terminy zakończenia remontów, obiecywane przez firmę Siemens – wykonawcę robót. Przedszkole przy Odrodzenia udało się otworzyć dopiero pod koniec grudnia.
Jeszcze mniej szczęścia miały maluchy ze żłobka. Te dopiero 1 kwietnia wróciły do swych zabawek. Kto nawalił? Wydział Inwestycji i Eksploatacji UM, nadzorujący ocieplenie budynku żłobka. (ZOBACZ: Żłobek od dziś już czynny).
– W mojej ocenie firma Siemens źle zaplanowała realizację prac we wszystkich jedenastu obiektach, z udziałem podwykonawców – uważa Paweł Pietrzak, naczelnik wydziału. – Model z podwykonawcami nie działał. Opóźniały się prace budowlane oraz przy instalacjach sanitarnych.
W Siemensa uderzył kryzys na rynku budowlanym. Mówiąc wprost: zabrakło rąk do pracy. Skutkiem tego podwykonawcy skarżyli się, że Siemens nie płaci w terminach. Wiosną 2018 r. podwykonawca, który docieplał budynki szkół i przedszkoli, zerwał umowę. W środku wakacji wybrano nową firmę, która również odstąpiła od robót. Siemens wciąż szuka kolejnych podwykonawców, co jeszcze bardziej wydłuża czas realizacji zadań.
Zawiodła też koordynacja działań. Dochodziło do sytuacji, kiedy jeden podwykonawca zdążył np. pomalować ścianę, a drugi za chwilę niszczył jego pracę, bo musiał się przez tę ścianę przewiercić i ułożyć instalacje.
W efekcie remonty przeciągną się najpewniej… do kolejnych wakacji!
– Deklarowany nowy termin wykonania prac to kwiecień–maj, ale nie bardzo widzę możliwość, by to się udało. Przed wykonawcą stoi problem wymiany instalacji wodnych w przedszkolach, w czasie gdy przebywają tam dzieci. Dlatego, moim zdaniem, termin wykonania obejmie okres kolejnych wakacji – dodaje naczelnik.
Co w tym czasie robili urzędnicy? Czemu nie przypilnowali wykonawcy?
– Nie mieliśmy narzędzi, by zaradzić tej sytuacji – tłumaczy się Pietrzak. – Kontrakt z Siemensem był tak rozpisany, że praktycznie cały ciężar organizacji procesu inwestycyjnego spoczywa na barkach partnera prywatnego. Rolą miasta było udostępnienie obiektów, zapewnienie nadzoru inwestorskiego i weryfikacja dokumentacji projektowej. Nie mamy bezpośredniego wpływu na przebieg inwestycji.
To wina fatalnej umowy zwanej „partnerstwem publiczno-prywatnym”, którą Urząd Miejski zawarł z Siemensem. Skutkiem tego całe ryzyko organizacyjne i finansowe jest przerzucane na wykonawcę. Władze miasta chciały w ten sposób zaoszczędzić. A teraz wszyscy zapłaciliśmy za to – w opóźnieniach.
Co pozostało urzędnikom? Słanie monitów, spotkania robocze, naliczanie kar umownych. Słaba to pociecha dla dzieci i rodziców.
Zachwaszczone boisko
Kiepsko wygląda też świeżo zmodernizowane boisko klubu sportowego PTC przy ul. Sempołowskiej. Za urządzeniem porządnego boiska do grania w piłkę nożną głosowało wielu pabianiczan w pierwszej edycji „budżetu „obywatelskiego”. Ich projekt wygrał, roboty kosztowały 100 tysięcy zł, płacił Urząd Miejski. Za te pieniądze odświeżono murawę, postawiono ogrodzenie, furtkę i bramę wjazdową, zamontowano trybunę i 4 bramki. Sukces? Nie bardzo, bo nie wszystko poszło tak, jak powinno. Piłkarze to miejsce omijają. Dziś boisko i prowadząca do niego ścieżka rowerowa są zarośnięte chwastami. Nie widać tu nawet spacerowiczów. Co zawiodło?
– Staraliśmy się wywiązać z tego jak najlepiej potrafiliśmy, ale w naszym wydziale nie ma specjalistów od ogrodnictwa – tłumaczy naczelnik Paweł Pietrzak.
ZOBACZ TEŻ: Rozliczamy budżet obywatelski.
I dodaje, że sukces zależał również od zaangażowania klubu PTC, który miał obowiązek przez cały rok pielęgnować murawę boiska, podlewać ją i przycinać. Ale nie robił tego.
– Faktem jest, że trafiliśmy na mało sprzyjającą aurę - prace zakończono wiosną 2016 roku, a bardzo suche i upalne lato spowodowało taki, a nie inny obraz sytuacji – dodaje naczelnik.
Inaczej widzi to wiceprezes PTC.
– Już przy pierwszym odbiorze boiska w protokole były wyszczególnione usterki, które wykonawca miał usunąć, na przykład: nie wszędzie wyrosła trawa, za to w niektórych miejscach pojawiły się chwasty – twierdzi Dariusz Kopa, wiceprezes PTC. – Wykonawca dostał czas na poprawienie usterek. Ja nie widziałem tych poprawek, a co chwilę oglądam boisko. Trudno wymagać od nas właściwej eksploatacji, jeśli oficjalnie nigdy nie przekazano nam boiska do ponownego użytku.
Ciemno na Wiejskiej
Urzędnicy kazali zbudować tam asfaltową drogę rowerową i chodnik z brukowych kostek, przy którym stanęły nowoczesne lampy – ledowe. Miało być bezpieczniej, a pojawił się problem. Jaki? Latarnie ustawiono przodem do jezdni, ale tyłem do ścieżki rowerowej i chodnika. Skutek? Mieszkańcy pobliskich domów narzekają, że po zmroku na ścieżce i chodniku jest ciemno. Trzeba tam chodzić z latarką.
– Nie wiem, kto to wymyślił, ale ewidentnie nie pomyślał. Tylko kierowcom jest wygodniej. Dziękuję serdecznie za taką ścieżkę dla rowerów – denerwuje się Barbara, która ulicą Wiejską dojeżdża do pracy.
Kto nadzorował ten budowlany bubel? Wydział Inwestycji UM.
– Gdy tylko sprawa oświetlenia ulicy Wiejskiej pojawiła się w mediach, wybrałem się tam po zmroku – mówi naczelnik Pietrzak. – Nie mogę powiedzieć, by po zmierzchu na chodniku było tak ciemno, że nie da się przejść. Ale przyznaję, nie dopilnowaliśmy tego. Posypuję głowę popiołem. Sam byłem inicjatorem projektu oświetlenia jezdni ulicy Wiejskiej, rozszerzonego później o ułożenie chodnika i drogi dla rowerów.
Naczelnik przyznaje, że urzędnicy przeoczyli kwestie oświetlenia Wiejskiej.
– Sytuacja nie jest jednak zła, bo wystarczy wymienić wysięgniki na słupach, z pojedynczych na podwójne, a następnie dołożyć oprawy lamp oświetlających drogę rowerową. Nie trzeba wymieniać całych latarni – dodaje Paweł Pietrzak.
Te prace mają być zrobione przy okazji przedłużenia drogi rowerowej wzdłuż ul. Wiejskiej. Budowanie ścieżek rowerowych w Pabianicach ma potrwać do 2020 r.
Co z tym wydziałem?
Urzędnicy Wydziału Inwestycji UM nie mają (prawie) nic do roboty. Najważniejsze zadania w mieście rozdzielano pomiędzy inne jednostki magistratu. Na przykład remont ulicy Zamkowej i budowę torowiska nadzoruje inżynier miejski. Zakupem nowych autobusów zajmuje się MZK. A za budowę wodnego placu zabaw odpowiada dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji – Piotr Adamski. W ten sposób w ciągu dwóch lat, wskutek decyzji prezydenta, Wydział Inwestycji UM został pozbawiony kompetencji.
Dziś ma zlecone tylko dwa zadania: nadzór nad ocieplaniem budynków i rozbiórkę pomnika na Starym Rynku. Pod warunkiem, że do rozbiórki dojdzie, bo losy pomnika wciąż są niepewne. I co dalej?
– Od miesiąca próbuję porozmawiać z prezydentem i wiceprezydentem o przyszłości mojego wydziału – skarży się naczelnik Pietrzak. – Nie wiem, jakie mają plany wobec kierowanego przeze mnie wydziału, jakie mamy dostać zadania.
W tym roku z wydziału odejdzie jeden pracownik, zostanie troje młodych i naczelnik.
– Szans na zatrudnienie kolejnej osoby praktycznie nie ma, bo Urząd Miejski nie będzie w stanie ściągnąć specjalistów z rynku – dodaje naczelnik.
Kilka lat temu Wydział Inwestycji UM przygotował kompletny program remontu pabianickich ulic. Z podziałem na lata, urzędnicy wskazali, które drogi i w jakiej kolejności powinniśmy remontować. I co? I nic. Plan trafił do kosza. Nie przetrwał nawet roku. Wszystko wróciło na stare tory: zimą radni, prezydent i dyrektor Zarządu Dróg Miejskich naprędce klecą listę ulic do remontu. Wiosną rozpisujemy przetargi, ale wtedy jest już za późno dla firm budowlano-remontowych. Dlatego firmy windują ceny. W ten sposób wszyscy dokładamy do remontów. A wystarczyłoby mieć gotową listę już na początku roku. Niestety: szybko się to nie zmieni, bo o planowaniu remontów na wiele lat przed ich wykonaniem władze miasta zapomniały. A sprawy drogowe w całości przeniesiono do ZDM.
Zapytaliśmy prezydenta Pabianic, jaka będzie przyszłość Wydziału Inwestycji UM. Grzegorz Mackiewicz potwierdził, że wydział ma dokończyć projekt termomodernizacji miejskich budynków. O innych planach nie chciał wspominać.
Komentarze do artykułu: Po co nam taki wydział?
Nasi internauci napisali 2 komentarzy
komentarz dodano: 2019-04-22 22:40:28
To nic, że ten bełkot zupełnie nie na temat. Musiało coś być o "szajce" itp. duperelach. I było.
komentarz dodano: 2019-04-21 22:24:55
A, no jest to fajne miejsce na ulokowanie wielu znajomków i znajomych "królika" (kolejnych "królików").
Przecież zarobki w tym Urzędzie (a na dodatek relikt PRL'u - TRZYNASTKI), to fucha lepsza od lukratywnych posadek w zagranicznych spółkach, bo odpowiedzialność - ŻADNA.
A "wysmarowali" nam takie enklawy dobrobytu dzisiejsi pretendenci na kolejne posadki w Europarlamencie pokroju Millera, Buzka czy "magistra" Kwaśniewskiego - wszyscy z naprędce upitraszonej "Koalicji Europejskiej".