Najmłodsza uczestniczka pielgrzymki ma 2 lata i 4 miesiące. To Anielka. Najstarsza uczestniczka to pani Tereska, która ma 81 lat. 24 osoby zdecydowały się pójść pierwszy raz. Najwięcej pielgrzymek spośród uczestników zaliczył pan Adam Pierzchałka, który ma ich na koncie już 41. Prowadzi traktor, który ciągnie wóz. Wielu pielgrzymów oddając mu swój bagaż mówiło do niego „tata”.

- Tak się utarło. Tyle lat się znamy, zawsze spotykamy się w tych samych okolicznościach, więc jestem dla nich jak ojciec. Lubię jak tak do mnie mówią – mówi pan Adam.

Gdy zaczynał był rok 1981. W pielgrzymce – jak wspomina – uczestniczyło wtedy ok. 1.500 osób. Jechało 27 wozów, które wiozły ludziom bagaże. Jego był ostatni, bo wtedy był najmłodszy. Dziś jedzie tylko 1 wóz. Reszta bagażów przewożona jest busem.

- Na każdym przystanku wydajemy ludziom ich plecaki. Mają tutaj taki luksus, że wieziemy im wszystko co oddadzą, również tak zwany bagaż podręczny. Inne pielgrzymki tak nie mają. Zwykle bagaże są przewożone z miejsca wymarszu do miejsca noclegowego – mówi Adam Pierzchałka.

Przez te wszystkie lata wiele się wydarzyło. Rodzina najbardziej wspomina jednak jedną z pierwszych pielgrzymek, kiedy wóz nie był jeszcze wyłożony dywanem, a sianem. Panu Adamowi spadła obrączka. Był miesiąc po ślubie, więc jej nieznalezienie mogłoby oznaczać złą wróżbę. Poszukiwania były długie, ale ostatecznie zakończyły się szczęśliwie. Pan Adam do dziś jest ze swoją żoną.

- Ona zostaje sama w domu i musi obrobić gospodarstwo. To nie jest łatwe zadanie dla kobiety. Tak jest od czterdziestu lat – mówi.

Pabianicka pielgrzymka na Jasną Górę Życie Pabianic

Razem z panem Adamem na wozie jedzie rodzina. Weronika Pierzchałka, córka, Adam Topolski, szwagier oraz trójka wnucząt: 14-letni Sebastian (1. raz), 12-letni Piotr (4. raz) oraz 9-letni Bartłomiej (3. raz).

- Mam nadzieję, że ktoś kiedyś przejmie po mnie pałeczkę. Ja kontynuuję tradycję rodzinną. Wcześniej wozem bagaże woził mój dziadek, a potem ojciec – mówi Pierzchałka.

Organizacja nie jest łatwa

Kierownikiem pielgrzymki od 5 lat jest ks. Przemysław Kansy z parafii św. Maksymiliana Kolbe. Przed pielgrzymką ma pełne ręce roboty. Jak mówi są zarówno troski, jak i radostki. Ostatecznie jednak jak ruszają wszystko jest dopięte na ostatni guzik.

- Teraz już tylko droga. Najważniejsze, abyśmy szczęśliwie dotarli do Częstochowy i zanieśli Matce Boskiej wszystkie intencje, z którymi idziemy. Nie tylko nasze prywatne, ale też te, które przekazali nam pabianiczanie, którzy na pielgrzymkę nie mogli pójść – mówi ks. Przemysław Kansy.

Wierni mogli przekazać swoje intencje w 10 parafiach. Wrzucali je do specjalnych puszek. Jest ich cała sterta.

- Są to modlitwy za zmarłych i żywych. Są też konkretne prośby na przykład o szczęśliwe rozwiązanie, czy o zdany egzamin. Niektórzy modlą się o pokój na świecie, inni o zdrowie – mówi Marysia Woźna.

Marysia pomagała księdzu przy organizacji. Począwszy od zapisów, przez organizacje nagłośnienia muzycznego, po obsługę medialną.

Kto poszedł?

Wśród wędrujących do Częstochowy są osoby, które można spotkać tutaj co rok. Tradycyjnie wybrała się rodzina Wlaźlaków.

Pabianicka pielgrzymka na Jasną Górę Życie Pabianic

Idzie też Jarosław Cichosz, były wiceprezydent Pabianic. Wśród pielgrzymów jest nasza redakcyjna koleżanka, Katarzyna Krawczyk, która zabrała ze sobą córeczkę, Anię. Idzie Tadeusz Gęs, radny miejski i katecheta ze Szkoły Podstawowej nr 3.

- W tym roku pierwszy raz zabrałem swojego syna. Czekałem jak dorośnie, teraz ma już 14 lat i cieszę się, że teraz idzie ze mną – mówił przed wyjściem.

Idzie Sławomir Lucjan Szczesio, historyk, który co roku chętnie relacjonuje pielgrzymkę i wysyła zdjęcia na portal zyciepabianic.pl. Są właściciele Biura Plus oraz znany pabianicki ortopeda, Karol Krajewski z rodziną. Jest też druh ochotnik Michał Rosiński z mamą i siostrą.

- Dla mnie to przede wszystkim zaniesienie intencji do Matki Boskiej i odnowa duchowa. Przy okazji to aktywność, bo cały dzień maszerujesz – mówi Michał.

Do Częstochowy wybrało się 5 księży i 4 siostry. Z pielgrzymami z Pabianic wędruje 5 Romów.

Nie zmienia się również obsługa. Jak zwykle dopisali strażacy, który mają bardzo ważne zadanie. Stoją na straży bezpieczeństwa pielgrzymów. Wśród nich jest Bogusław Forc z OSP Rydzyny.

- Można powiedzieć, że jest to służba 24 godziny na dobę. Jak tylko coś się dzieje zawsze jesteśmy gotowi do pomocy. Zdarzają się zasłabnięcia, szczególnie gdy są upały. W tym roku pogoda ma dopisać – mówi druh Forc.

W służbie drogowej jest m.in. Krzysztof Jędrys, policjant z Komendy Powiatowej Policji w Pabianicach. Tradycyjnie idzie Krzysztof Chojnacki, strażak z OSP Piątkowisko.

- Jestem dodatkowo kierowcą księdza. Obsługuję zaopatrzenie pielgrzymów w wodę i inne niezbędne rzeczy. Oni robią 130 km, a ja 600. Jestem zawsze, gdy trzeba gdzieś podjechać, wrócić do Pabianic, bo się czegoś zapomniało i przy wszystkich sytuacjach, w których jestem potrzebny – mówi Krzysztof.

Obsługę medyczną zapewnia dwóch ratowników medycznych, którzy jadą dobrze wyposażoną karetką PCM.

Co przed nimi?

Pielgrzymi z Pabianic wyruszyli o godz. 8.20 w piątek (19 sierpnia). Wcześniej odbyła się msza święta z udziałem arcybiskupa Grzegorza Rysia, metropolity łódzkiego. Arcybiskup ma dołączyć do pabianiczan w dwóch miejscach.

Podczas mszy świętej metropolita łódzki wygłosił kazanie.

- Pan Bóg kładzie nam swoją dłoń na głowę. To jest Duch Święty – mówił. - W tym obrazie jest największa prawda o pielgrzymce. Jest po to, aby tą dłoń Boga odnaleźć.

Pabianicka pielgrzymka na Jasną Górę Życie Pabianic

Pielgrzymi na swojej trasie mają 4 noclegi: Drużbice, Łękawa, Dobroszyce i Garnki. Spać będą u prywatnych ludzi, w szkołach lub parafiach. Do Częstochowy dojdą we wtorek (23 sierpnia). Tam będą 3 dni. Wezmą udział w nocnym czuwaniu, drodze krzyżowej i katechezie. Wrócą do Pabianic za tydzień w piątek (26 sierpnia). Każdy z nich organizuje sobie powrót na własną rękę.

Tegoroczne hasło pielgrzymki brzmi „Wspólna droga”.