Nakaz kontroli tych obiektów wydała Komenda Główna PSP po tragedii, która rozegrała się w koszalińskim escape roomie. Tam podczas gry czadem zatruło się pięć 15-letnich dziewczyn. Prokuratura ustaliła, że przyczyną tego dramatu była nieszczelna butla gazowa. Ogień nie pozwolił ofiarom uciec z escape roomu. Czy do tej tragedii musiało dojść? Teraz okazuje się, że w pomieszczeniu, w którym trwała zabawa, było wiele uchybień (m.in. nagromadzenie materiałów łatwopalnych, prowizoryczna instalacja elektryczna, brak drogi ewakuacyjnej).

Między innymi pod tym kątem sprawdza się teraz działające w całym kraju escape roomy (pokoje zagadek). W skrócie mówiąc, to obiekty, z których wyjść można dopiero wtedy, gdy rozwiąże się szereg zagadek i ostatecznie np. znajdzie klucz.

W poniedziałek kontrolerzy pojawili się również w pabianickim obiekcie przeznaczonym do tego typu zabaw, mieszczącym się na terenie byłego milicyjnego ośrodka kolonijnego na granicy z Wolą Zaradzyńską.

Sekcja kontrolno-rozpoznawcza ujawniła na terenie dwóch budynków aż 15 uchybień. Są to między innymi: braki w dokumentacji o badaniach instalacji elektrycznej, odgromowej i wentylacyjnej, braki w oznaczeniach drzwi i dróg ewakuacyjnych, brak hydrantu na terenie obiektu, brak instrukcji postępowania w razie pożaru. Podczas kontroli okazało się również, że… nie ma możliwości natychmiastowego otwarcia drzwi. W scenariuszu zagadki zadaniem jest odnalezienie do nich klucza. Jednak bez tego uczestnicy mogą znaleźć się w bardzo niebezpiecznej (realnie) pułapce.

- Można to rozwiązać poprzez niezamykanie drzwi wcale lub umożliwiając interwencyjne otwarcie drzwi, w razie zagrożenia – wyjaśnia ogn. Szymon Giza z Komendy Powiatowej PSP w Pabianicach.

Temu uchybieniu nadano rygor natychmiastowej wykonalności.

Właściciele obiektu muszą naprawić uchybienia do czasu ponownej kontroli. Mają wyznaczony jej kolejny termin.