Ciągoty do muzykowania panu Henrykowi towarzyszą od najmłodszych lat. 

- Rozśpiewana była moja prababcia i mama, której wtórowałem przy okazji różnych rodzinnych uroczystości – opowiada Gajda. - Razem śpiewaliśmy, a gdy byłem nastolatkiem i już dojrzałym młodzieńcem, śpiewałem w gronie rodzinnym solo. Często słyszałem pochwały i opinie, że mam talent.

Nigdy śpiewu się nie uczył. Nauka w szkole podstawowej, średniej, później na studiach rolniczych pochłonęły przyszłego wójta. Później przyszedł czas na pracę, rodzinę.

- Czasem słyszę od ludzi - szkoda, że nie śpiewałeś wcześniej – opowiada pan Henryk. - Ale bywało, że zaśpiewałem, nawet na większym forum. Zdarzało mi się nie raz podnieść jakiś toast czy zaśpiewać przy okazji różnych uroczystości, również oficjalnych. Słyszałem często – prosimy panie wójcie, niech pan zaśpiewa. Więc śpiewałem…

 Jak na wójta przystało, pan Henryk starał się, żeby wszystkie gminne uroczystości miały piękną, artystyczną oprawę.

- Często zapraszałem śpiewaków i zespoły działające przy domach kultury – opowiada. - Patrzyłem na nich i mówiłem sobie – przecież to moi ludzie, wielu znajomych, też znam te piosenki, może i ja kiedyś będę tak śpiewał. Pamiętam grupę „Retro”. To byli starsi ludzie, śpiewali, recytowali. Też ich podziwiałem. Ciągnęło mnie na scenę.

Na emeryturę czas

To był rok 2018. Pan Henryk postanowił wtedy odejść na zasłużoną emeryturę po 28 latach pracy na stanowisku wójta.

- Usłyszałem: Co ty będziesz Gajda teraz robił – wspomina z uśmiechem były wójt. - A śpiewał będę – odpowiedziałem bez większego namysłu.

Pozostało tylko znalezienie odpowiedniego miejsca, gdzie te ciągoty do śpiewu i muzykowania można byłoby ukierunkować, szlifować i szkolić wokal. Pan Henryk zapukał zatem do klubu seniora „Barak”, działającego przy Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

- Mieszkam niedaleko – wspomina. - Przy wejściu przywitał mnie Marek Koszada, ale oznajmił od razu, że przesłuchania do chóru będą dopiero we wrześniu. To był maj, więc odszedłem i poczekałem te kilka miesięcy.

Wrócił do „Baraku” we wrześniu, pomyślnie przeszedł przesłuchania i dołączył do zespołu „Jarzębinka”. Tak zaczęła się ta wokalna przygoda, występy na różnych uroczystościach w grupie, solo i w duetach.

- Zobaczyłem, że to moje śpiewanie podoba się publiczności. Jakoś mi to wychodziło – opowiada pan Henryk. - Pan Marek Koszada wziął mnie też w obroty i przeszkolił.

Małymi krokami do przodu...

Na początku emerytowany wójt słyszał sporo uwag, to źle, tamto niedobrze, że wchodzi w złym momencie… ale pilnie słuchał wskazówek i uczył się emisji głosu.

- Brakowało mi obycia z muzyką - dodaje. - Po czasie zaczynałem „łapać”, o co w tym chodzi, a gdy miałem większy kłopot, prosiłem pana Marka, żeby gestem wskazał mi ten moment, kiedy miałem zacząć śpiewać.

Spotkania i próby chóru są raz w tygodniu. W zespole śpiewa 5 mężczyzn i 13 kobiet. W czasie covidu grupa nie zawiesiła działalności, a próby odbywały się zdalnie, przez internet.

- Sąsiedzi nie mieli ze mną wtedy łatwo – dodaje z uśmiechem pan Henryk. - Nasłuchali się, jak ćwiczę i śpiewam.

Ale było warto, ciężka praca i prześpiewane godziny przyniosły rezultaty. W 2021 roku chór „Jarzębinka” wystąpił na przeglądzie artystycznym zespołów w Łódzkim Centrum Twórczości „Lutnia”.

- Wystąpiło wtedy około 30 grup, a ja jako solista zdobyłem wyróżnienie – opowiada pan Henryk. - Zaśpiewałem wtedy „Dilajlę”. Rok później znowu zostałem wyróżniony. W 2023 roku zaśpiewałem w duecie, w tym roku będziemy występowali całą grupą.

Pan Henryk nagrał już trzy płyty. Na każdej jest po 20 piosenek. Śpiewa tam solo i w duetach: w duecie „Finezja” z  Elżbietą Borkiewicz, w duecie „Gajla” z Elżbietą Laskowską, w „Kaskadzie” z Jadwigą Bajer, w „Kameli” z Elżbietą Matusiak, w duecie „Rewelacje” z Anną Bal.

Śpiewający wójt jest zapraszany na imprezy do gminy Pabianice, gdzie prezentuje swój repertuar, występuje na jubileuszach kół gospodyń wiejskich.

- Na imprezie 60-lecia KGW w Kudrowicach zaśpiewałem w 6 duetach  – opowiada. - Występuję też na piknikach i dniach seniora. Cieszę się, że nadal mogę być z ludźmi, blisko ludzi, śpiewać dla nich i dawać im radość.

Zza biurka na scenę

Henryk Gajda 40 lat pracował w administracji samorządowej, 28 lat był wójtem gminy Pabianice i nadal nie traci zapału do pracy społecznej i samorządowej. Po raz trzeci zdobył mandat radnego Rady Powiatu Pabianickiego.

- Obecny wójt Marcin Wieczorek stwarza mi również możliwość uczestnictwa w spotkaniach Rady Kobiet w gminie. Znam ich problemy, w razie potrzeby mogę jeszcze pomóc – opowiada Gajda. -  Cieszę się, że jestem nadal zauważany i szanowany. Dla mnie bardzo ważne, że mogę wyjść z domu, mam cel. Uwielbiam, gdy ktoś do mnie dzwoni i pyta - panie Gajda, kiedy będzie miał pan dyżur. Lubię słuchać, pomagać.

28 lat pracy wójta to było dla pana Henryka nie tylko wyzwanie, ale też przyjemność.

-  Gdyby był to dla mnie trud, to ludzie by widzieli, że ja się męczę, a oni męczyliby się razem ze mną – zapewnia. - A byłem wybierany na kolejne kadencje. Zawsze przyjmowałem mieszkańców tak, jak chciałem sam być przyjęty. Starałem się pracować tak, żeby nie zawieść ludzi.

Rozśpiewany dziadek

Pan Henryk ma dwóch wnuków - 12-letniego Damiana i 14- letniego Mateusza. Codziennie zawozi i odbiera ich ze szkoły. Jeżeli jest potrzebny, zawsze ma czas i zapał, żeby pomagać chłopcom.

- Jestem szczęśliwy, gdy dzwonią i pytają - dziadek zawieziesz… - opowiada były wójt. - Wszystko dla nich. Najważniejsze, że ich mam i jestem potrzebny.

Jest też grono wiernych fanów muzykowania pana Henryka. W planach są kolejne płyty.

- Pamiętają o mnie, chcą mnie słuchać – mówi pan Henryk. - Gdy wydaję kolejne płyty, często rozdaję je kobietom z Kół Gospodyń Wiejskich, znajomym, rodzinie. I tak zdarzało mi się, że do kogoś wpadłem z zapowiedzianą wizytą i słyszałem swój głos i muzykę z nagrania. Albo ktoś wspomniał, że jak robi mu się smutno, to mnie słucha. To jest bardzo miłe. Taka jest ta moja emerytura: piękna, pełna wolności i dająca ludziom radość.