Pabianiczanin poinformował na początku lutego, że jego praca doktorska dotycząca związku zdrowia psychicznego, infekcji górnych dróg oddechowych z morsowaniem została obroniona.

 „Morsy mają zdecydowanie lepsze zdrowie psychiczne, a także rzadziej przechodzą infekcje sezonowe” – to najprostszy wniosek nasuwający się z badań.

Choć amatorów kąpieli w lodowatej wodzie jest coraz więcej, to dla wielu jest to zbyt ekstremalne doświadczenie, by w ogóle próbować, nie mówiąc już o regularnym morsowaniu.

 Zimna woda zdrowia doda

Tak mówi stare porzekadło. Ale do spróbowania i regularnego morsowania mogą przekonać wyniki badań, które prowadził doktor Czarnecki.

 Doktor sam regularnie zażywa zimnych kąpieli, więc temat wpływu tej aktywności na zdrowie był dla niego podwójnie ciekawy.

– Bazując na własnych doświadczeniach, ale też obserwując inne osoby, zauważyłem, że morsy nie tylko mają świetną odporność i rzadziej chorują, ale są pogodne i pozytywnie nastawione do życia – ujawnia doktor.

Postanowił jednak naukowo sprawdzić, czy ekspozycja na zimno faktycznie może mieć związek ze zdrowiem psychicznym i infekcjami jednocześnie, bo nikt tego do tej pory nie badał.

 W badaniu, które przeprowadził w czerwcu 2022 roku, wzięły udział 1.233 osoby w wieku 18-60 lat. Uczestników chętnych do badań doktor znalazł na internetowych portalach dla morsów.

– 732 osoby to były morsy, a 501 osób to ludzie z grupy kontrolnej – ujawnia doktor.

 Do wszystkich rozesłał zestawy 80 pytań dotyczących przebytych infekcji górnych dróg oddechowych, czasu choroby, zwolnień lekarskich wystawianych z ich powodu. 28 pytań dotyczyło stanu zdrowia psychicznego. Ankietowani odpowiadali na pytania dotyczące: zaburzeń codziennego funkcjonowania (np. wytrzymałości na codzienne obowiązki), problemów ze snem lub bezsenności, objawów depresyjnych (m.in. nastrój, poziom energii),objawów somatycznych (fizycznie odczuwanego bólu np. stawów).

  - W każdej z tych kategorii morsy radziły sobie lepiej, a szczególnie wyraźne było to w przypadku objawów somatycznych- zaznacza dr Czarnecki.

Analizował parametry zdrowia psychicznego, a także częstość infekcji dróg oddechowych i związanych z tym zachorowań i zwolnień lekarskich w grupie osób, które regularnie morsują oraz tych, które w ogóle tego nie robią. Badania wskazały, że morsy mają zdecydowanie lepsze zdrowie psychiczne, a także rzadziej przechodzą infekcje sezonowe, które też są krótsze.

- W pytaniach były uwzględnione najczęstsze infekcje sezonowe, od przeziębienia, przez grypę, zapalenie oskrzeli, po COVID-19. W grupie morsów takie infekcje były nie tylko rzadsze, ale można też wnioskować, że miały lżejszy przebieg, o czym świadczą rzadsze zwolnienia lekarskie - tłumaczy doktor.– Jeśli nawet L-4 było konieczne, to było ono krótsze niż w przypadku osób, które nie morsują.

 Morsowanie, ale z głową

Zaznacza też, że wyniki były niezależne od wieku czy płci. Znaczenie miała natomiast częstotliwość morsowania. Lepsze wyniki miały osoby, które częściej morsują, ale z umiarkowaniem.

– Przy zbyt dużej częstości - 3-4 razy w tygodniu - wszystkie wyniki ulegały ponownemu pogorszeniu– ujawnia doktor.– Przesada nie jest dobra.

Zdaniem doktora morsować jest najlepiej 2-3 razy w tygodniu z dwudniowymi przerwami między kąpielami.

 Choć badania wykazały pozytywny wpływ morsowania na zdrowie, miały one charakter retrospektywny.

 –  Z punktu widzenia naukowego nie można wskazać na związek przyczynowo-skutkowy, czyli bezpośredni wpływ morsowania na lepsze zdrowie – dodaje doktor, który planuje kontynuację badania i

przeprowadzenie eksperymentu, który takie powiązanie mógłby weryfikować.

Zamierza przeprowadzić badanie z udziałem osób, które nie miały doświadczenia w ekspozycji na zimno, a parametry zdrowotne byłyby sprawdzone przed i po morsowaniu.

Jak zacząć?

Dr Czarnecki zastrzega, że morsowanie nie jest dla każdego. Przeciwwskazaniem mogą być schorzenia takie jak: wrodzone niedobory odporności, zaburzenia rytmu serca, tętniaki, astma i pokrzywka indukowana zimnem czy trwająca infekcja.

- Jeśli chodzi o pewne opory natury psychicznej, zapewniam, że każdy może je pokonać, jeśli chce. Podstawą jest uspokojenie umysłu przy kontakcie z zimnem, który automatycznie wzbudza gwałtowne reakcje i myśl, że nie damy rady. Tymczasem, jeśli zaczniemy do tego podchodzić z większym spokojem i nastawieniem, że sobie z tym poradzimy, nauczymy się to wytrzymywać, pokonując dyskomfort fizyczny - przekonuje doktor.

Można zacząć od morsowania na sucho i sprawdzić wytrzymałość i reakcje organizmu, wychodząc np. zimą w ręczniku na balkon lub taras domu. Możemy spróbować zimnych prysznicy, by zrobić drugi krok- spróbować morsowania, ale tylko pod kontrolą doświadczonych instruktorów, by było to w pełni bezpieczne i korzystne dla zdrowia, a nie szkodliwe.

Pabianickie morsy potwierdzają…

...wyniki badań doktora Czarneckiego. Spotkaliśmy grupkę wielbicieli zimnej wody w Lewitynie, gdzie w ubiegły czwartek świętowali zdobycie przez Annę Kacperską srebrnej korony „królowej lodu” (wytrzymała w lodowatej wodzie 3 godz. 16 minut) i szóste miejsce wśród mężczyzn Sławomira Szczesio (2 godz. 12 minut). Oboje brali udział w międzynarodowych zawodach w morsowaniu, które odbyły się w Mielnie.

Oboje tryskają zdrowiem i dobrym humorem. Morsować zaczęli przed wybuchem pandemii, ale robią to „z głową”, przeszli kilka szkoleń i zdobyli odpowiednią wiedzę o morsowaniu.

– Miałem kiedyś kłopoty z górnymi drogami oddechowymi, dopadały mnie częste infekcje – ujawnia Szczesio, nauczyciel akademicki. – Zwykle leczyłem się sam. Teraz nie muszę tego robić. Po prostu nie choruję. Dobry nastrój i pozytywne nastawienie mam zawsze. Potwierdzają to moi studenci, którzy wystawili mi taką opinię. Morsuję regularnie, bo widzę pozytywne skutki.

Anna Kacperska „łapała infekcje gardła” zwykle raz do roku. Od kiedy regularnie zanurza się w zimnej wodzie, choroby się jej nie imają. Poprawia się też jej nastrój po każdej kąpieli w zimnej wodzie.

– Jestem uzależniona od morsowania – mówi wprost pani Anna. – Mam nadzieję, że w przyszłym roku pobiję swój rekord. Ten obecny pobiłam o 156 minut.

Jan Czarnecki ma 34 lata i jest pabianiczaninem. Ukończył II Liceum Ogólnokształcące im. Królowej Jadwigi. Miał być inżynierem i budować domy, dlatego chodził do klasy matematyczno–fizycznej. Został lekarzem, po rodzicach. Czarnecki pracował na UM w Łodzi, prowadził zajęcia ze studentami. Teraz pracuje w Warszawie w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie.Jest autorem prac naukowych dotyczących Metody WimaHofa i ekspozycji na zimno. Prowadzi również warsztaty ćwiczeń oddechowych i morsowania.