— Mogę zapewnić, że nie jestem jedynym magistrem od soku z rabarbaru — mówi Lidia Kurmis-Sawicka, która w tym roku broniła pracę na wydziale Biotechnologii i Nauk o Żywności Politechniki Łódzkiej.
Uzyskanie smacznego soku z rabarbaru było takim wyczynem, że pracą Lidki zainteresował się koncern robiący soki warzywne i owocowe.
— Ludzie myślą, że to łatwizna. Że wystarczy wycisnąć rabarbar i już - mówi świeżo upieczona magister. - Ale to były poważne badania optymalnej metody wyciśnięcia z rabarbaru tego, co najlepsze.
Najpierw studentka zmieliła kilkadziesiąt kilogramów rabarbaru i usuwała z niego pektyny, podgrzewając kolejne próbki. Potem kolejno oznaczała szkodliwy dla zdrowia kwas szczawiowy. Próbowała się go pozbyć. Na koniec sok był zagęszczany. Przetestowali go na sobie studenci i wykładowcy.
— Pierwsze próby były nieudane. Niektórzy pluli moim sokiem dalej niż widzieli — wspomina.
W efekcie otrzymała 20 litrów soku.
— Bywało, że wchodziłam do laboratorium wczesnym rankiem, a wychodziłam przed północą. Ale było warto — mówi pani magister, która egzamin obroniła na "piątkę".
---
Jedyną w Polsce pracę magisterską, w której roi się od przekleństw napisała Marta Górna. Pabianiczanka ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Łódzkim. Aby móc bluźnić na papierze, dostała zezwolenie od samego ministra edukacji narodowej.
— Zbierając materiał do badań, regularnie jeździłam na mecze. Przez ponad rok nie opuściłam żadnego meczu w Łodzi — mówi Marta. — Na szczęście sport jest moim hobby, inaczej długo bym nie wytrzymała.
Górna opisywała nie tylko język kibiców, ale i "folkloryzm" ich zachowań, przyjaźnie, animozje.
— Najwierniejsi to szalikowcy i ultrasi. Niebezpieczni są hoolsi, których bardziej od meczu interesuje "ustawka", czyli walka z kibicami przeciwnej drużyny — opowiada Marta.
Studentka dostrzegła, że starszych kibiców młodzi nazywają pogardliwie dziadkami, piknikami lub zgredami. Na mecze przychodzi sporo dziewczyn. Są w towarzystwie swoich chłopaków, często dopingują głośniej od nich. Ale w szeregu kibiców zawsze stoją na końcu. Takie jest ich miejsce w męskim świecie na trybunach.
— Zawsze miałam przy sobie kartkę, na której notowałam co ciekawsze pieśni i okrzyki — wspomina pani magister. — Niektóre odzywki i słowa z żargonu kibiców podpowiadał mi Michał Filipiak, piłkarz Włókniarza.
Praca Marty Górnej posłuży językoznawcom.
---
We francuskim laboratorium Ecole Centrale de Lyon pracował Łukasz Ruta. Przez pół roku ślęczał nad nowatorską pracą magisterską. Jej temat brzmi dość tajemniczo: "Suche trawienie fosforku indu metodą indukcyjnie sprzężonej plazmy".
— Moja praca jest częścią projektu badawczego zajmującego się wytworzeniem nowego przyrządu półprzewodnikowego. Może on być wykorzystany w światłowodach, czujnikach, fotokomórkach, detektorach ruchu, diodach i laserach — wyjaśnia Łukasz.
Ruta musiał jechać aż do Francji, by móc pracować w laboratorium wyposażonym w trzy reaktory do wytwarzania plazmy. Takich warunków nie ma Politechnika Łódzka. Wyniki swych badań konsultował ze światowej klasy specjalistami w dziedzinie mikroelektroniki.
Pracę magisterską napisał w języku angielskim. Był stypendystą programu Socrates Erasmus.
— Teraz muszę odebrać dyplom, a później… zarejestruję się w pośredniaku jako bezrobotny — ironizuje magister Ruta. — Chciałbym znaleźć satysfakcjonującą mnie pracę, rozwijającą zawodowo. Ale zdaję sobie sprawę, że przez jakiś czas pozostanie to w sferze marzeń.
Komentarze do artykułu: Nie poszli na łatwiznę
Nasi internauci napisali 0 komentarzy