Najcenniejszym trofeum Zbigniewa Szwarca jest żubr upolowany w Białowieskim Parku Narodowym. Pabianiczanin wytropił też łosia, orła bielika i myszołowa. Na polowania nie zabiera broni ani amunicji. Łowi bezkrwawo – z aparatem fotograficznym w dłoniach. Jest członkiem Związku Fotografów Przyrodników.


Żurawie tańczyły za chatą

Robienie zdjęć przyrody wymaga pokory i cierpliwości. Bywa, że na dzikiego zwierza trzeba czekać kilkanaście godzin, stojąc po pas w bagnie.

– Gdy chcieliśmy sfotografować gody żurawi, zasadziliśmy się w błocie – opowiada Szwarc. – Cały dzień w nim leżeliśmy, ale żurawie nie przyszły.

Taniec godowy żurawi Zbyszek uwiecznił jednak na kliszy.

– Stało się to nazajutrz i to na tyłach chaty, którą wynajmowaliśmy – uśmiecha się. – Gody sfotografowałem, choć niestety na tle drewnianej wygódki.

Fotograf–przyrodnik powinien mieć dużo szczęścia. Zwierzęta bojące się chmar rozwrzeszczanych turystów i krwiożerczych kłusowników, świetnie się kamuflują.

– Kiedyś szukaliśmy gniazd myszołowów, kręcąc się po lesie przez kilka dni. I nic – wspomina fotograf. – Nagle niemal spod naszych stóp wyfrunął myszołów i przysiadł na pobliskim drzewie. Myśleliśmy, że przycupnął na chwilę, ale miał tam gniazdo, doskonale ukryte. Wiele razy przechodziliśmy obok i nie zauważyliśmy go.


Zaszyci w puszczy

Zbigniew Szwarc, przed laty zawołany fotograf, nie patrzył przez obiektyw przez kilkanaście lat. Fotografię odkrył na nowo w połowie lat 90.

– Kiedyś wolałem robić portrety, pejzaże, architekturę – wspomina. – Fotografowanie przyrody daje jednak dużo więcej frajdy.

Do łódzkiego koła Związku Fotografów Przyrodników należy od trzech lat. Wśród 400 zrzeszonych polskich fotografów jest tylko dwóch pabianiczan: Szwarc i Henryk Kowalski.

– Zanim mnie przyjęli, moje zdjęcia oceniła komisja – opowiada Zbyszek. – Potem musiałem zaliczyć rok stażu.

Dzięki rozległym kontaktom fotografowie–przyrodnicy robią zdjęcia tam, gdzie turyści mają zakaz wstępu. Wchodzą w najgłębsze zakamarki parków narodowych i krajobrazowych.

– Ich szefowie ufają nam. Wiedzą, że zostawimy po sobie porządek – mówi Szwarc.


Upolował żubra

Najcenniejszą zdobycz – żubra na wolności, Zbyszek Szwarc „wychodził” miesiąc temu w Białowieży. To niezwykle trudna sztuka, bo w stanie wolnym mieszka w Polsce zaledwie 150 sztuk tych dostojnych zwierząt: setka w Białowieży, reszta w Bieszczadach.

– Tydzień bez wyprawy fotograficznej, to tydzień stracony – uważa Zbyszek.

Jego ulubione miejsca polowań to Stara Węgornia i huty szkła nad rzeką Drawą w Szczecińskiem.

– To jedna z najpiękniejszych polskich rzek, pełna kolorów i nieziemskich kształtów. Raz płynie płasko, gdzie indziej w głębokich kanionach – zachwyca się Szwarc.

Wyzwaniem dla fotografa są też Błędne Skały koło Karłowa.

– Tam trzeba się wykazać refleksem, bo dobre światło jest tylko kilka chwil w ciągu dnia – mówi Zbyszek.

Ale bajeczne fotografie można zrobić także blisko Pabianic – nad Zalewem Sulejowskim, na rozlewiskach Grabi w Ldzaniu lub Talarze.

– Mam domek w lesie nad Grabią. Przeszedłem tamtejsze zakątki wzdłuż i wszerz – opowiada Szwarc.


Zawisł obok mistrza

Szwarc kolekcjonuje aparaty. Jego zbiór to ponad 20 eksponatów. Najstarsze skonstruowano w latach 30. minionego stulecia.

– Są na chodzie i wciąż można nimi robić dobre zdjęcia – chwali kolekcjoner.

Ulubionym aparatem Zbyszka jest nowoczesna lustrzanka firmy Rolay. Zdjęcia, które nim zrobił, wybrano do prestiżowej wystawy „Śladami Edwarda Hartwiga”. Obok prac mistrza pejzażu zawisły dwie fotografie pabianiczanina: Zalew Sulejowski i stara kapliczka, wyszukana w Drawieńskim Parku Narodowym.

Fotografie Zbigniewa Szwarca jeszcze w tym roku będzie można oglądać w Pabianicach. Wystawa „Faktury natury” zawiśnie w Galerii przy ul. Moniuszki.