Pan Wojciech jest właścicielem firmy, która działa przy ul. Łaskiej 35 (obok dworca). Podjechał do sklepu z towarem. Zaparkował na chodniku. Podobnie robią sprzedawcy ze sklepów, które są obok i dostawcy dowożący towar na ryneczek.

- Nie mamy możliwości, by podjechać tam z towarem inaczej – tłumaczy pan Wojciech.

Mężczyzna zaparkował przy krawędzi chodnika, zostawiając prawie 9 metrów szerokości chodnika dla pieszych.

- Zmierzyłem. Dokładnie było 8,70 metra wolnego chodnika. Nie ma tam żadnych znaków zabraniających postoju – tłumaczy przedsiębiorca.

Policjanci, którzy przejeżdżali ulicą Łaską, postanowili interweniować.

- Tłumaczyłem im, że stanąłem zgodnie z przepisami – mówi mężczyzna. - Więc zaczęli szukać, za co mogą mnie ukarać. W końcu znaleźli w dowodzie rejestracyjnym zapis, że moje auto waży 2.513 kg, a tylko pojazdy do 2.500 kg mogą parkować na chodniku. Przecież zaczynając interwencję nie wiedzieli, ile waży moje auto. Samochód na stronie producenta posiada masę całkowitą od 1770 do 1978 kg w zależności od modelu.

Mandatu nie przyjął. Nie zgadza się z policjantami. 

- Dziwi mnie fakt, że żeby dostać się pod sklepy, przejeżdżali koło innego samochodu, który również parkował na chodniku i to ich nie zainteresowało. Mało tego, tam jest kilka firm, a weszli prosto do mnie – mówi pan Wojciech.

Mężczyzna, zdziwiony interwencją, wskazał funkcjonariuszom inne pojazdy, które zgodnie ze stanowiskiem policjantów również łamały przepisy. Policjantów to jednak nie zainteresowało. Po zakończonej interwencji wsiedli do radiowozu i odjechali.

- Na koniec, włączając koguty, sami pojechali po chodniku, zmuszając pieszych do zmiany kierunku marszu. Pojechali prosto do komendy przy ulicy Żeromskiego, więc nie była to pilna interwencja, zmuszająca ich do przejechania chodnikiem – dodaje pan Wojciech.

Mężczyzna pojechał za policjantami. Po drodze do komendy zrobił kilkanaście zdjęć samochodów, które także parkowały na chodniku. Przy nich radiowóz się jednak nie zatrzymał.

Pan Wojciech chciał sprawę wyjaśnić. Rozmawiał z komendantem policji, który odesłał go z kolei do „drogówki”.

- Podstawą kontroli było niezastosowanie się do znaku B-36, czyli zakazu postoju, który obowiązuje po tej stronie ulicy Łaskiej – tłumaczy młodszy aspirant Tomasz Tarała z „drogówki”. - Nie ma tam tablicy z informacją, że zakaz nie dotyczy chodnika. Dopiero podczas kontroli wyszły kolejne kwestie, jak jazda po chodniku i przekroczenie tonażu.

Pan Wojciech zapowiada, że nie odpuści i będzie walczył o sprawiedliwość.

- Chodzi mi o to, żebyśmy my, pabianiccy przedsiębiorcy i nasi klienci nie bali się dowozić lub odbierać zamówionego towaru z naszych sklepów – wyjaśnia. - Do marketów jest podjazd, a my jak mamy walczyć o swoje miejsca pracy? Żaden z dostawców okien, drzwi czy parapetów nie będzie ich nosił wokoło sklepu 150 metrów, skoro jest swobodny dojazd. Boimy się, że policja znajdzie sobie stałe źródło dochodu i będzie nękać mandatami nas i naszych dostawców oraz klientów.

- Tę sprawę rozstrzygnie sąd – mówi Tarała.